Liga Europejska: III runda eliminacyjna - Kliknij tutaj i sprawdź wyniki! Mecz Legii z Gaziantepsporem wyglądał tak jak większość jej spotkań ligowych w minionym sezonie. Z tą tylko różnicą, że tym razem to ekipa Macieja Skorży była najczęściej zamknięta we własnym polu karnym. Turcy mieli momentami przytłaczającą przewagę optyczną (w posiadaniu piłki 61-39 procent), z przerażeniem dotarło do mnie, że pierwszy rzut rożny zdobywcy Pucharu Polski mieli dopiero w 81. min (Turcy w tym czasie 12-krotnie bili już piłkę z narożnika boiska). To wielka sztuka wygrać taki mecz. Legia tego dokonała ku uciesze tłumu wspierających ją na Kamil Ocak Stadyumu kibiców. Danijel Ljuboja bez wątpienia będzie najsłynniejszym piłkarzem T-Mobile Ekstraklasy w tym sezonie. Bez wątpienia też jest już byłą gwiazdą europejskiej piłki. Brakuje mu szybkości, błysku, waleczności, ale nie opuściła go technika. Penetrujące podanie, jakie posłał w 51. min do swego rodaka Miroslava Radovicia, a zwłaszcza sposób w jaki je wykonał, było wyśmienite. Obawiam się, że 99 procentom naszych ligowców nie przyszedłby nawet do głowy. Ljuboja - schodząc do środka pola - "pociągnął" za sobą najlepszego stopera Gaziantepsporu - Kameruńczyka Dany'ego Nounkeu i dograł tak, że Miroslav Radović jak po autostradzie "wjechał" w pole karne, by pięknym strzałem z 15 m w lewy róg ulokować piłkę tuż przy słupku. Popularny "Rado" zapunktował u kibiców nie tylko tym ładnym uderzeniem. Pobiegł też w ich kierunku pokazuję palcami "elkę" i całując znajdujący się na koszulce symbol klubu. Dla takich chwil warto fanom żyć i tłuc się na drugi koniec Europy, czy nawet do Azji (tam właśnie leży Gaziantep). Legia broniła się głęboko, ale nie chaotycznie, tylko strefą. Dużo spokoju, opanowania wniósł w jej poczynania Michał Żewłakow. Nie tylko grą, ale zachowaniami takimi, jak przemówienie Turkowi do rozsądku, gdy ten kopnął w głowę Marcina Komorowskiego, czy zaapelowanie do sędziego, by nie dawał się nabierać na symulowanie fauli w wykonaniu gospodarzy. Legia poszła w ślady Wisły i osiągnęła cenne zwycięstwo na terytorium groźnego rywala. Gaziantepspor dysponuje wyższym budżetem od Legii, ma też wyżej cenionych piłkarzy (wartość Emre Gungora i Ivana jest szacowana na 3 mln euro, a Wagnera aż na 4 mln). Ekipa Macieja Skorży organizacją gry zniwelowała tę różnicę. Takie zwycięstwa spowodują, że nasz ranking klubowy w UEFA pójdzie w górę, a w efekcie polskie kluby w przyszłości nie będą musiały przystępować do europejskich rozgrywek na przełomie czerwca i lipca (jak Jagiellonia w tym sezonie). Raport z meczu Gaziantepspor - Legia znajdziesz klikając TU! Zobacz skrót meczu Gaziantepspor - Legia: Szkoda, że nie wygrał Śląsk z Lokomotiwem Sofia. Stwarzał więcej sytuacji, te Piotra Ćwielonga i Sebastiana Mili powinny zostać zamienione na bramki. Chłopcy Oresta Lenczyka przed meczem pokrzepiali się twierdząc, że po boju z Dundee są silniejsi, opadło z nich napięcie i teraz będą mieli z górki. Tymczasem przekonali się, jak ciężko zaczynać dwumecz na własnym boisku. Niby trzeba atakować, a jednak nie wolno stracić bramki. Kilka kontr Bułgarów powodowało przyspieszony rytm pracy serca kibiców wrocławian. Tymczasem w rewanżu będzie jeszcze trudniej. Śląsk wydostał się z tarapatów w Szkocji, wierzmy zatem, że poradzi sobie również w stolicy Bułgarii. Wyraź swą opinię na blogu Michała Białońskiego