Zobacz wyniki, terminarz Ekstraklasy i tabelę Słynąca ze świetnej gry ofensywnej Jagiellonia nie potrafiła sobie w sobotę poradzić z obroną Widzewa. Tym razem rządził w niej Bieniuk, który po długiej przerwie powrócił do składu. Dyrygował nią bezbłędnie, sam też prezentował się bardzo dobrze. - To był wieczór Widzewa. Wychodziło nam niemal wszystko - mówił szczęśliwy po zwycięstwie. - Pierwszego gola dał nam stały fragment gry, które ostatnio ćwiczyliśmy. Byliśmy zmotywowani, bo wiedzieliśmy że gramy z liderem, który w tym sezonie prezentuje się w tym sezonie bardzo dobrze. Był to dla nas ważny mecz, bo ewentualna porażka mogłaby wprowadzić sporo zamieszania. Jak widać, w tej lidze każdy może wygrać z każdy, a my chcemy walczyć o jak najwyższe lokaty. Początek ligi pokazał już, że w Ekstraklasie nie ma mocarzy - dodał. Bieniuk rozgrywki ligowe dotychczas obserwował głównie z boku. W poprzednim sezonie, za kadencji trenera Pawła Janasa, był pewniakiem do gry i kapitanem drużyny. W obecnym ma problemy, bo Andrzej Kretek nie darzy go zbyt dużym zaufaniem. Po świetnym występie "Palmera" przeciwko Jagiellonii chyba będzie musiał zmienić zdanie. - Cieszę się, że dostałem szansę od losu. Wiem, że gdyby nie kontuzje Ugo Ukaha, Wojtka Szymanka i Sebastiana Madery, to zapewne nie grałbym. Ale Bozia dała mi szansę, którą musiał wykorzystać. Czasami przychodzą dni w życiu człowieka, że albo się uda, albo nie. Myślę, że meczem z liderem pokazałem, że stać mnie na wiele i należy mi się miejsce w pierwszym składzie. A wielu zdążyło mnie już skreślić. Mówili, że Bieniuk za stary, że się nie nadaje - przypomniał jeden z bohaterów Widzewa.