Jeżeli prawdziwe są informacje, że Legia za Furmana zainkasuje 2,7 mln euro, to mamy coś na kształt transferowego mistrzostwa świata. Wynegocjować taką fortunę od klubu, który nie jest finansowym potentatem, świeżo po laniu w Lidze Europejskiej, jest sztuką nie lada. I to w dobie, gdy piłkarzy o podobnych walorach nie brakuje. Przy całym szacunku dla umiejętności i potencjału Dominika, zawodnik ten ledwie zaistniał w reprezentacji Polski (69 minut w dwóch, rozegranych ligowym składem meczach z Macedonią w grudniu 2012 r. i Rumunią w lutym 2013 r.), by z jej składu zniknąć na dobre. Negocjatorzy z polskiej strony zasługują na niemałą premię. Przy takim zastrzyku gotówki Legia będzie mogła jeszcze bardziej uciec finansowo krajowej konkurencji. Konkurencji, która z wieloma sprawami nie może ruszyć z miejsca, a w niektórych sprawach notuje regres. I wielka szkoda, bo silnej Legii potrzebna jest silna Wisła, Lech i najlepiej kilka jeszcze innych klubów. W przeciwnym razie, ogrywanie spacerkiem ligi, brak poważnego w niej poligonu, powoduje, że w Europie mistrz Polski zbiera i zawsze zbierać będzie lanie. Wisła straciła za bezcen 18-latka Pawła Stolarskiego. Zawodnik ten na razie nie mieścił się w wyjściowej jedenastce, grał ogony, ale ze względów czysto prestiżowych jego strata jest dużym ciosem dla "Białej Gwiazdy". To kolejny dowód na to, że czasy, w których wszyscy młodzi piłkarze z Polski marzyli o tym, by trafić na Reymonta minęły i nie zmienią tego czary, jakich dokonał jesienią Franz Smuda z jego zespołem. By największe talenty chciały grać w Wiśle, na czele z tymi przez nią wychowanymi, potrzebna jest stabilizacja finansowa, perspektywy rozwoju klubu, a te dostrzec ciężko największym nawet optymistom. Od początku sezonu Wisłę opuścili: Kamil Kosowski, Radosław Sobolewski, Cezary Wilk, Patryk Małecki, a także - na razie jedną nogą Stolarski. Z powodu kontuzji nie ma w zespole: Marka Jovanovicia (serce), Rafała Boguskiego (artroskopia kolana) i Michała Czekaja. Imponującemu formą Michałowi Miśkiewiczowi kontrakt wygasa już w czerwcu - to garść smutnych prawd z Reymonta, czy bardziej z Myślenic, gdzie przenieśli się wiślacy. Jeśli Bogusław Cupiał nie zrobi poważnego montażu finansowego, zarządzanie Wisłą będzie się sprowadzało do nierównej walki o spełnienie wymogów licencyjnych, czy regulowania długów, postępowań układowych. O perspektywie rozwoju na lata trudno myśleć w takich warunkach. Jeszcze trudniej o wzmocnienie zespołu. Szczytem marzeń może się okazać zakontraktowanie wolnego agenta - Danijela Klaricia, a wiadomości o poszukiwaniu wzmocnień w drugiej lidze albańskiej nie są wcale żartem. W niej właśnie występował jesienią testowany przez krakowian Brazylijczyk Mauricio Igor Rodrigues Martins (klub Terbuni Puke). Wisła marzy o tym, by sprzedać Gordana Bunozę. Nie tylko po to, by zdobyć środki potrzebne na przeżycie, ale też by wykorzystać ostatni dzwonek na zarobienie cokolwiek na piłkarzu, któremu za pół roku skończy się kontrakt. Ewentualne wytransferowanie Bunozy oznacza także zwolnienie niemałej sumy na zarobki zawodnika. Gordan i Osman Chavez to ostatni piłkarze ze stosunkowo wysokimi poborami. W Lechu Poznań też się nie przelewa. Nowych twarzy nie widać, zimą ich nie będzie. Klub zredukował kadrę wysyłając do Zabrza Szymona Drewniaka. Jeśli przy Bułgarskiej dłużej niż do lata pozostanie Rafał Murawski, to na obniżonym kontrakcie. Szara rzeczywistość. Nie lepiej jest w innych klubach. Najwytrwalej goniący Legię Górnik gimnastykuje się, by dochować warunków licencji (m.in. maksymalne zarobki piłkarza 5 tys. zł miesięcznie) i zatwierdzić do gry Drewniaka, wbrew zakazowi transferowemu. Jeden prezes (Artur Jankowski) wyjechał do Warszawy, by pokonywać licencyjny tor przeszkód, a drugi "Prezes" (Prejuce Nakoulma) może wyjechać do Turcji, gdzie chce go sprowadzić ponoć Besiktas. I tak to się wszystko kręci. Na przykręconym do bólu kurku finansowym. Zobacz terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy