W Radomiu spotkały się drużyny, które grają fatalnie. Gospodarze w sześciu meczach zdobyli dwa punkty, goście w pięciu jeden. Nic więc dziwnego, że obaj szkoleniowcy byli już na wylocie, a zwycięstwo mogło uratować tylko jednego. Constantin Galca prowadzi Radomiak od kwietnia - po udanym początku pracy, ten sezon jest jednak słaby. Mówi się, że historia się nie powtarza, ale przypadku trenera Kazimierza Moskala wiele wskazywało na to, że się powtórzy. Ten szkoleniowiec w 2019 roku wywalczył z ŁKS awans do ekstraklasy, ale w trakcie sezonu został zwolniony, a drużyna spadła. Cztery lata później wrócił z łodzianami do krajowej elity, ale znów drużyna gra słabo. Wtedy przetrwał do rundy wiosennej, teraz porażka w Radomiu miała spowodować zwolnienie już jesienią. Tym bardziej że w ekstraklasie będzie przerwa z powodu zgrupowania reprezentacji, czyli ulubiony moment działaczy na zmiany. Szkoleniowiec ŁKS zaryzykował, zrobił aż sześć zmian w podstawowym składzie, w tym np. pierwszy raz od początku zagrał Levant Gulen. Rozchorował się młodzieżowy reprezentant Polski Aleksander Bobek i w bramce stanął Dawid Arndt. Zmiany były w każdej formacji. Mecz oglądał z trybun, bo pauzował za czerwoną kartkę jeszcze z meczu z Jagiellonią. Dwa gole Radomiaka do przerwy Pierwsze minuty to okazje z obu stron, ale Arndt uprzedził Pedro Henrique. Po drugiej stronie minimalnie szybszy od Kaya Tejana był Mike Cestor. Kolejna okazja to podanie Luisa Machado i niepewna interwencja Arndta, która skończyła się rzutem rożnym. Łodzianie często tracili piłkę, ale rywale dosć długo nie umieli tego wykorzystać. Zresztą to samo działo się w drugą stronę. Jeśli udało się strzelić, to tak jak Adrianowi Małachowskiemu, który właściwie podał do Alberta Posiadały. Odpowiedział Edi Semedo i tym razem Arndt się musiał wykazać. A za chwilę był rzut rożny i bramka. Tym razem bramkarz się nie popisał, tak jak i Gulen, który miał pilnować strzelca. Henrique uderzył głową z około 13 metrów, ale Arndt nie sięgnął piłki. To napędziło Radomiaka. Po dobrym podaniu ponownie przed szansą był Henrique, ale tym razem bramkarz ŁKS odbił na rzut rożny. Po podaniu Michal Kaput strzelił zza pola karnego, ale minimalnie niecelnie. W 29. minucie Arndt znów się musiał wykazać po mocnym strzale Semedo. Za chwilę łodzianie znaleźli się w sporych tarapatach. Kaput zagrał do Jana Grzesika, ten chciał podać w pole karne, ale piłka po drodze odbiła się od Marcina Flisa i zaskoczyła Arndta. 2:0 dla Radomiaka. W przerwie ŁKS wymienił dwa najsłabsze ogniwa. Po 45 minutach z boiska zszedł Bartosz Szeliga. Zmieniono również Gulena, który cudem uratował się od czerwonej kartki. To jednak gospodarze ruszyli do ataku. Mocny strzał zza pola karnego oddał Rafał Wolski. Po chwili Grzesik dośrodkowywał do Henrique, ale Arndt popisał się świetną interwencją. Beniaminek, a przede wszystkim Dani Ramirez, nadal grał niedokładnie. Korzystał z tego Radomiak, który wyprowadzał groźne kontry. Sztab szkoleniowy stracił cierpliwość po godzinie. Miejsce Ramireza zajął na boisku Anton Fase. Holender mógł zostać bohaterem ŁKS-u w pierwszej akcji. Wbiegł w pole karne i mierzonym strzałem prawie pokonał bramkarza. Radomian uratował Michał Kaput, który wybił piłkę z linii bramkowej. Chwilę później goście trafili do bramki, ale sędzia dopatrzył się spalonego. Nie minęły nawet dwie minuty, a Radomiak pogrążył ŁKS. Edi Semedo wykorzystał wysokie podanie Machado i pokonał Arndta. Było 3:0 i koniec marzeń łodzian o korzystnym wyniku. To prawdopodobnie też ostatni mecz Moskala w roli trenera ŁKS.