Jagiellonia na inaugurację przegrała na wyjeździe z Rakowem Częstochowa (0:3), a Puszcza - po bardzo emocjonującym starciu - uległa Widzewowi Łódź (2:3). Beniaminek prowadził, ale w Łodzi nawet nie zremisował. Trener Tomasz Tułacz przyjechał zatem ze swoimi piłkarzami na Podlasie otworzyć dorobek punktowy w tabeli. Zwłaszcza że w wśród gospodarzy wciąż brakowało bośniackiego obrońcy - Bojana Nasticia. Białostoczanie w komplecie mogą być już za tydzień, kiedy ugoszczą wspomniany już Widzew (piątek, 4 sierpnia). Jagiellonia - Puszcza. Pierwsza połowa nie porwała, bramka do szatni Co ciekawe, faworyzowana Jagiellonia wcale nie zaczęła tego spotkania dobrze. Jako pierwszy konkretniej zaatakował zespół z Niepołomic. W 8. i 9. minucie goście dwukrotnie zatrudnili Zlatana Alomerovicia. Najpierw bombę zza pola karnego posłał Jakub Serafin, a chwilę później z dalszej odległości spróbował Artur Siemaszko. Bramkarz Jagi dużo bardziej musiał się wysilić po pierwszym strzale. Serafin uderzał z powietrza, jednak futbolówka została skierowana w środek bramki, gdzie stał Alomerovic. Jagiellonia długo nie potrafiła przedostać się w okolice pola karnego Puszczy. Gospodarze częściej posiadali piłkę, natomiast o dominacji nie można było mówić. Po prostu beniaminek skutecznie oddawał grę od własnej bramki, a białostoczanie nie mieli pomysłu na konstruowanie akcji. Od czasu do czasu posyłano piłkę z głębi pola do Jesusa Imza. Hiszpan nie był w stanie zagrozić. W 27. minucie dopadł do futbolówki, lecz oddał nieczyste uderzenie głową. Jeszcze w pierwszej połowie doczekał się naprawdę świetnej okazji. Nie wykorzystał jej, przestrzelając z 10 metra.Zanim piłka trafiła pod nogi Imaza, to w końcu gospodarze przeprowadzili składną akcję. W doliczonym czasie gry obie drużyny miały po jednej okazji. Najpierw - w pierwszej doliczonej minucie - Serafin trafił tylko w boczną siatkę. Minutę później piłka była już w drugim polu karnym. Puszcza po stracie nie zdążyła się ustawić w defensywie i kontrę Jagiellonii golem do szatni zakończył Wojciech Łaski. Tutaj można wrzucić kamyczek do ogródka bramkarza Puszczy - Kewina Komara, który - bądź co bądź - był zasłonięty, ale mógł wykonać lepszą interwencję. Beniaminek musi poczekać na historyczne punkty w PKO BP Ekstraklasie Komar tuż po przerwie zrehabilitował się za stratę bramki, w świetnym stylu broniąc dwa strzały Dominika Marczuka. Młodzieżowiec Jagiellonii mógł obsłużyć Imaza, lecz wybrał inne rozwiązanie. Nie spodobało się to starszemu koledze, który mógł podwyższyć prowadzenie (kilka minut później doszło do odwrotnej sytuacji - Imaz nie podał piłki Marczukowi). Mecz w drugiej połowie się rozkręcił. Puszcza musiała się otworzyć, a Jagiellonia dysponuje taką jakością, że w każdej chwili może stworzyć coś ciekawego. W 61. minucie mogło być 2:0, ale Miłosz Matysik trafił głową tylko w poprzeczkę. Co się odwlecze, to nie uciecze - w 66. minucie gospodarze podwoili prowadzenie. Lewą nogą armatę posłał Nene, tym razem Komar nie miał żadnych szans. Portugalczyk zdobył swojego szóstego gola na ekstraklasowych boiskach, a Jarosław Kubicki zanotował pierwszą asystę dla Jagi. Jak ktoś myślał, że na tym emocje się zakończyły, to z błędu wyprowadził go Łukasz Sołowiej. 34-letni piłkarz Puszczy w 76. minucie zdobył kontaktowego i swojego pierwszego w Ekstraklasie gola. Fatalnie beniaminek prezentował się w końcówce. W 80. minucie Jagiellonia prowadziła 2:1, a siedem minut później było już... 4:1. Chwilę po wejściu z ławki rezerwowych na boisko do siatki trafił Afimico Pululu. Piłkarz z Angoli na tym nie poprzestał, ponieważ asystował jeszcze przy bramce kolejnego rezerwowego - Jakuba Lewickiego. Obaj mieli wejście smoka, a trener miał nosa do zmian. Zmiany Siemieńca wykończyły Puszczę. Sebastian Zwiewka, INTERIA