Choć Legia Warszawa objęła w tym spotkaniu prowadzenie, to goście potrafili nie tylko doprowadzić do wyrównania, ale strzelili także zwycięskiego gola. Dariusz Wdowczyk, trener gospodarzy, miał co prawda przed tym meczem mały ból głowy, gdyż klub odsunął od pierwszego składu Brazylijczyka Eltona, ale raczej nikt się nie spodziewał, że mistrzowie Polski zostaną w sobotę bez punktu. To wrażenie spotęgowało się w 58. minucie, gdy prowadzenie dla Legii zdobył Miroslav Radović. Serbski pomocnik zdecydował się na strzał zza pola karnego i piłka znalazła drogę do siatki. Był to pierwszy gol zdobyty przez Radovicia w barwach Legii. Bełchatów nie załamał się stratą bramki i dzielnie dążył do wyrównania. Strzałem w dziesiątkę przez trenera Lenczyka okazało się wpuszczenie na boisko wracającego do gry po kontuzji Łukasza Garguły. Ten zawodnik w 76. minucie zacentrował z rzutu rożnego, piłkę głową zgrał Radosław Matusiak, a z bliska całą akcję wykończył Tomasz Wróbel. To nie był jednak koniec nieszczęścia warszawian. Już w doliczonym czasie gry Matusiak świetnie znalazł niepilnowanego Gargułę, a ten w pojedynku sam na sam pokonał Łukasza Fabiańskiego. Wcześniej kontuzji nabawił się Dickson Choto. Obrońca z Zimbabwe podkręcił kostkę i choć wytrwał do końca spotkania, nie wiadomo czy nie będzie musiał teraz mieć przymusowej przerwy. Prawdziwy festiwal strzelecki urządzili sobie piłkarze w Lubinie. W meczu Zagłębie - Cracovia padło aż siedem goli, czyli tyle, ile w całej drugiej kolejce. Gospodarze wygrali to spotkanie 4:3, choć w 40. minucie przegrywali 1:3. Potem nastąpiło jednak 14 minut, które wstrząsnęły "Pasami". Dwa gole rezerwowego Łukasza Piszczka i bramka zdobyta przez Wojciecha Łobodzińskiego dały Zagłębiu pierwszą wygraną w nowym sezonie. Zwycięstwo mogło być jeszcze bardziej okazałe, ale w 87. minucie Maciej Iwański nie wykorzystał rzutu karnego. Kibice Górnika Zabrze przeżywają prawdziwą huśtawkę nastrojów. Przegrana w pierwszej kolejce w Krakowie z Wisłą (po dobrej grze), klęska u siebie z Pogonią Szczecin 0:3 (kompromitująca postawa), a w sobotę wygrana z imienniczką z Łęcznej 2:0. Gole na wagę pierwszych punktów dla zabrzan w nowym sezonie zdobyli Arkadiusz Aleksander i Tomasz Moskal. Nie na wszystkich stadionach kibice doczekali się goli. Bezbramkowymi remisami zakończyły się spotkania Pogoni Szczecin z Arką Gdynia oraz Odry Wodzisław z Groclinem Grodzisk Wlkp. Trener Arki Wojciech Stawowy ma o czym myśleć. W jego zespole podstawowym problemem jest nieskuteczność. Arka jako jedyny zespół w Orange Ekstraklasie nie zdobył jeszcze gola w sezonie 2006/2007. W ostatnim sobotnim spotkaniu piłkarze Kolportera Korony Kielce i Lecha Poznań podzieli się punktami. Kielczanie wygrywali po pierwszych 45 minutach 2:0, ale "Kolejorz" w kolejnym meczu pokazał charakter i w drugiej połowie gracze Franciszka Smudy doprowadzili do remisu 2:2. Prowadzenie dla Korony zdobył w 34. minucie Marcin Klatt. Nie bez winy był przy tym straconym golu bramkarze Lecha Krzysztof Kotorowski. Piłka po strzale głową Klatta odbiła się bowiem od słupka, od bramkarza i wpadła do siatki. Zaledwie 120 sekund później Kotorowski również się nie popisał. Kiks golkipera gości z zimną krwią Marcin Kaczmarek. W przerwie w szatni Lecha musiały paść mocne słowa, które podziałały mobilizująco na "Kolejorza". Od początku drugiej połowy lechici ruszyli do odrabiania strat. W 48. minucie kielczanie prowadzili już tylko 2:1 , a głową do siatki Korony piłkę skierował Marcin Wasilewski. Punkt dla gości uratował bohater polskiej ekipy podczas mundialu w Niemczech Bartosz Bosacki. Rzut rożny wykonywał Rafał Murawski, a reprezentant Polski znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze i z bliska pokonał Maciej Mielcarza. Zobacz wyniki trzeciej kolejki Orange Ekstraklasy Tabela Orange Ekstraklasy