Mimo że gospodarze grali w dziesiątkę utrzymali remisowy wynik do końca meczu. - Pana zejście z boiska zmieniło przebieg gry w niedzielnym spotkaniu. - Na pewno. Graliśmy w dziesiątkę przeciwko mistrzowi Polski i chłopakom było trudno. Wypada mi tylko szczerze im podziękować, że dowieźli remis do 90 minuty. - Czy uważa pan, że słusznie otrzymał żółte kartki? - Pierwsza kartka była zbyt pochopna. Może trafiłem Radka Sobolewskiego jedną nogą, ale drugą na pewno wybiłem piłkę. Poza tym był to dopiero początek meczu, pierwsze starcie zawodników obu drużyn. - A druga? - Muszę zobaczyć tę sytuację na wideo. Nie wiem czy kopnąłem Maura Cantoro. To wszystko było w ferworze walki. On szedł do piłki, ja także, czy go trąciłem - naprawdę nie wiem. - Remis jest dla was dobrym rezultatem? - Po pierwszej połowie cieszyliśmy się, bo w końcu strzeliliśmy Wiśle bramkę. To był pierwszy gol strzelony temu klubowi, odkąd wróciliśmy do ekstraklasy. Chcieliśmy ten wynik utrzymać, a jak nadarzyłaby się okazja zdobyć drugą. Nie udało się, ale cieszymy się również z punktu, bo jak nie da się wygrać, to trzeba zremisować. - Żółte kartki eliminują pana z następnego meczu, który gracie z Legią w Warszawie. - Dokładnie. Przykro mi z tego powodu, ale jeszcze raz chcę powtórzyć, że przynajmniej jedna z nich mi się nie należała. Paweł Pieprzyca, Kraków Krwawe porachunki po derbach