Jagiellonia Białystok po kolejnym zwycięstwie w Lidze Konferencji Europy (3:0 z Molde przyp.red.) miała okazję drugi raz w ciągu ostatnich czterech dni zaprezentować się przed własną publicznością. Napędzony sześcioma triumfami z rzędu mistrz Polski zmierzył się z Rakowem Częstochowa. "Medaliki", które w ostatniej kolejce wymęczyły wygraną 1:0 ze Stalą Mielec, a tydzień wcześniej zremisowały z pogrążonym w kryzysie Śląskiem Wrocław, przyjechały do stolicy Podlasia z celem wyprzedzenia gospodarzy w ligowej tabeli. Zwycięstwo dawałoby im awans na pozycję wicelidera. Prowadzenie Rakowa do przerwy w Białymstoku. Zadecydował rzut karny Obie drużyny weszły w to spotkanie spokojnie, ale to Raków Częstochowa jako pierwszy przeprowadził atak, po którym otrzymał rzut karny. W trzeciej minucie spotkania faulowany w polu karnym był reprezentant Polski - Michael Ameyaw i Jarosław Przybył bez zastanowienia wskazał na 11. metr. Do piłki podszedł Ivi Lopez, która trafił do siatki, mimo że jego intencje wyczuł Sławomir Abramowicz. Hiszpan bowiem pewnie uderzył tuż przy lewym słupku i brakarz Jagiellonii nie dał rady sięgnąć piłki. Tak mocne wejście w mecz dodało wiatru w żagle gościom, którzy chcieli iść za ciosem i przez kilka kolejnych minut dominowali na murawie. Warto podkreślić, że w tej sytuacji sędziowie VAR ponoć nie mogli wspomóc arbitra głównego, z powodu awarii systemu, co tym bardziej zaogniło reakcję kibiców, którzy podważali słuszność decyzji sędziego Przybyła. Mistrzowie Polski z czasem zaczęli jednak przejmować inicjatywę i próbowali odrabiać stratę. W 17 minucie bliski strzelenia gola był Jesus Imaz, ale piłka po jego strzale ostatecznie przeleciała nad poprzeczką. Jagiellonia Białystok częściej utrzymywała się przy piłce i naciskała na rywala, ale w dalszej części gry nic z tego nie wynikało. Nadzieje fanów przy ulicy Słonecznej ożyły w 31 minucie, kiedy w polu karnym Rakowa upadł Afimico Pululu, lecz sędzia Przybył dostrzegł, że była to jedynie próba wymuszenia rzutu karnego i gwiazdor Jagi otrzymał żółtą kartkę za symulowanie. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Pululu znów zanurkował w polu karnym i znów nie udało mu się nabrać arbitra, który tym razem jednak nie ukarał go napomnieniem. Ostatecznie obie ekipy zeszły do szatni przy jednobramkowym prowadzeniu zespołu z Częstochowy. Jagiellonia Białystok remisuje z Rakowem i notuje serię 12 meczów bez porażki Druga połowa zaczęła się od zaciętej walki i dużej liczby fauli. Gra była szarpana, a obie ekipy próbowały wywalczyć dla siebie więcej przestrzeni na połowie rywala. Dopiero w 56 minucie świetną indywidualną akcję przeprowadził Afimico Pululu, który uderzył zza pola karnego, ale piłka jedynie poszybowała nad poprzeczką. Piłkarze Rakowa nie pozostawili tego bez odpowiedzi. Już minutę bardzo groźne uderzenie z około 30 metrów posłał Jean Carlos i Sławomir Abramowicz nie bez problemów przeniósł piłkę nad poprzeczką. Te trzy minuty przyniosły w Białymstoku wiele emocji, ponieważ chwilę po kontrze ze strony częstochowian, blisko gola była Jagiellonia. Tym razem po dośrodkowaniu Jesus Imaz oddał sytuacyjny strzał głową z kilku metrów, jednak fantastyczną interwencją popisał się Kacper Trelowski. Raptem dwie minuty mistrzowie Polski mieli kolejną akcję. Gospodarze otrzymali rzut wolny w odległości około 25 metrów od bramki Rakowa. Bezpośredniego strzału w okolicę lewego okienka spróbował Kristoffer Norman Hansen, ale znów fantastycznie spisał się Trelowski, który sparował uderzenie na rzut rożny. Ataki drużyny Adriana Siemieńca wreszcie przyniosły skutek w postaci gola w 68 minucie. Znakomite prostopadłe podanie do Hiszpana w pole karne posłał rezerwowy Lamine Diaby Fadiga, a gwiazdor Jagi mocno uderzył pod poprzeczkę i doprowadził do remisu. Taki wynik mógł utrzymać się raptem dwie minuty, bo w sytuacji sam na sam ze Sławomirem Abramowiczem znalazł się Jonatan Brunes, ale jego płaski strzał bramkarz "Dumy Podlasia" zdołał fenomenalnie wybronić. Po kilkunastu gorących minutach na stadionie w Białymstoku piłkarze dali kibicom kilka minut oddechu, ale incijatywę po swojej stronie mieli gospodarze. Do 81 minuty na boisku nie wydarzyło się nic, konkretnego, aż przed szansą na zdobycie bramki stanął Pululu. Angolczyk wpadł z piłką w pole karne z lewego skrzydła i oddał strzał, który nogą zdołał zatrzymać rewelacyjny tego dnia Trelowski. Gdy wydawało się, że mistrzowie Polski przechylą szalę zwycięstwa na swoją korzyść, z gola cieszyli się goście. Raków miał rzut rożny z lewej strony bramki Jagiellonii. Piłkę w na piąty metr dośrodkował Ivan Tudor, a tam najwyżej wyskoczył Zoran Arsenić, który wydawało się, że przesądził o wygranej. Do ostatniego gwizdka białostoczenie mieli jeszcze kilka okazji, a ostatecznie po interwencji VAR otrzymali rzut karny. Ta decyzja wywołała ogromne napięcie między zawodnikami obu drużyn, a gdy sędzia Jarosław Przybył wskazał "na wapno", w tłumie jedne z zawodników gości próbował uszkodzić murawę na 11. metrze, co doprowadziło do przepychanek i awantury na boisku. W wyniku tych starć drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Gustav Berggren. Ostatecznie "jedenastkę" na gola zamienił Pululu i ustalił wynik na 2:2. Tym samym Jagiellonia uratowała nie tylko remis, ale i pozycję wicelidera PKO BP Ekstraklasy oraz przedłużyła serię meczów bez porażki już do 12 spotkań.