W spotkaniu Wisły z Ruchem działo się sporo i znacznie łatwiej było wskazać na Asów niż Cieniasów. Obydwa zespoły grały szybko i starały się zdobywać bramki. Nikt nie kalkulował czy opłaca się atakować, czy lepiej wybijać w trybuny. W "Białej Gwieździe" nie drugą, ale już chyba trzecią młodość przeżywa Radosław Sobolewski, który znowu był cierniem w oku rywala. Przerywał jego akcje, dzielnie wspomagał defensywę. Było to konieczne tym bardziej, że stoperzy - Kew Jaliens i Osman Chavez nie mieli najlepszego dnia. Pierwszy zawalił przy golu na 2-2, gdy zaspał w polu karnym psując pułapkę ofsajdową wiślaków, z kolei Osman - wespół z Marko Jovanoviciem przegrał walkę powietrzną z Igorem Lewczukiem i zrobiło się 1-1. Wisła miała znacznie więcej Asów. Należeli do nich: Andraż Kirm (coraz lepsza postawa i niezła skuteczność) i Junior Diaz, który był pewnym punktem defensywy, a na dodatek zdobył gola na wagę trzech punktów. Kostarykanin rozegrał z pewnością najlepszy jak na razie mecz w sezonie. Grzechem byłoby nie przyznać Asa Dudu Bitonowi, który przyzwyczaił już, że jeśli gra, to strzela do siatki. Przynajmniej w lidze. "Niebiescy" wypadli nieźle, a najlepiej zagrał Maciej Jankowski, który trafia do Asów. W spotkaniu PGE/GKS Bełchatów - Legia Warszawa po raz pierwszy na polskiej ziemi stanęli naprzeciw siebie bliźniacy Żewłakowowie. Górą był legionista Michał, ale zarówno on, jak i Marcin należeli do przeciętniaków w tym spotkaniu. Na Asa zasłużyli za to Jakub Wawrzyniak, który po słabszym okresie potwierdził, że Franciszek Smuda nie wysyła mu powołań na piękne oczy (pewne interwencje w obronie i najważniejszy gol na 0-1). Wyróżnić należy też Miroslava Radovicia, który w tym sezonie jest w formie życiowej. Cieniasów nie brakowało w ekipie GKS-u, a zwłaszcza byli nimi Leszek Nowosielski (pomocnika pozyskanego w lipcu z Ruchu Zdzieszowice, nikt na razie nie nazwie "wzmocnieniem" "Brunatnych"), a także inny nowy nabytek GKS-u - Maciej Szmatiuk. Wisiała i chyba wciąż wisi na włosku głowa trenera "Miedziowych" - Jana Urbana. Przynajmniej na jakiś czas ocalił ją wychowanek Zagłębia Lubin - Arkadiusz Woźniak, który strzelił dwa gole posyłając do Łodzi bez punktów ŁKS. Na miano Cieniasa zapracował Paweł Golański, którego w dziecinny sposób ograł David Abwo przy bramce na 2-1. Co się stało z byłym kadrowiczem? Po rumuńskiej przygodzie nie może odzyskać dawnej formy, którą urzekał w reprezentacji Leo Beenhakkera. Trzymamy kciuki panie Pawle, bo w wieku 29 lat jest jeszcze czas na znalezienie lepszej dyspozycji. W "Pasach" zadziałał efekt nowej miotły. Dariusz Pasieka zmobilizował chłopaków do sprawienia największej niespodzianki kolejki - pokonania w Zabrzu Górnika. Największa w tym zasługa całego zespołu, ale od początku sezonu w niezłej formie jest Saidi Ntibazonkiza i to jemu wręczamy tym razem Asa. Na Cieniasa zasłużył kapitan zabrzan Adam Marciniak, który dał się "rozklepać" przy bramkowej akcji gości. Inna rzecz, że pierwszego w sezonie zwycięstwa Cracovii mogłoby nie być, gdyby nie chwilowe kłopoty z widzeniem arbitra ze stolicy, Pawła Raczkowskiego. Według różnych koncepcji, przegapił od jednego do trzech rzutów karnych dla zabrzan. Aż 14 lat czekał Śląsk na zwycięstwo u siebie z Lechem. Ekipa Oresta Lenczyka rozegrała bardzo dobre spotkanie, a przede wszystkim miała pomysł na to, jak zneutralizować najmocniejsze punkty "Kolejorza", który w siedmiu meczach Ekstraklasy w tym sezonie strzelił już 17 goli. Wysokim pressingiem utrudniali życie Artjomowi Rudniewowi. Mariusz Pawelec nie dał sobie pograć Semirowi Stiliciowi, a chyba najlepsi na murawie byli stoperzy - Piotr Celeban i Dariusz Pietrasiak. Rysą na grze Celebana jest wprawdzie błąd, po którym gola na 3-1 strzelił Rudniew, ale z drugiej strony to właśnie obrońca Śląska dał wrocławianom prowadzenie. Asystował niezawodny Sebastian Mila, a do jego wysokiego poziomu dostroili się pozostali koledzy z drugiej linii. Waldemar Sobota zaliczył asystę, Łukasz Madej strzelił gola na 2-0, a Dariusz Sztylka z Rokiem Elsnerem "trzymali tyły". Najsłabszy na boisku był tym razem Krzysztof Kotorowski. Lech nie przegrał przez bramkarza, ale "Kotorowi" należy się nominacja na "Cieniasa". Największy błąd popełnił podając wprost piłkę wprost pod nogi Diazowi. Napastnik Śląska nie mógł zmarnować takiego prezentu. Bramkarz Lecha mógł także lepiej zachować się po strzale Madeja na 2-0. Dzisiaj już wiemy, że trener Tomasz Kafarski dostał kolejną szansę od szefów Lechii, co - mając w pamięci jej ostatnią porażkę z Podbeskidziem (0-1), pokazuje jak wielkim obdarzają go kredytem zaufania. Lechia po kompromitacji w Pucharze Polski rozegrała kolejny marny mecz i nie bez powodu przegrała po raz trzeci z rzędu. Chaos, nonszalancja - na tle gry gdańszczan wyróżnić można jedynie bramkarza Sebastiana Małkowskiego, z kolei nominowanych do "Cieniasów" byłoby zbyt wielu. To wyróżnienie przyznajemy trenerowi Kafarskiemu. Piłkarzem meczu został Piotr Malinowski. Wszedł na murawę w 59. minucie przyczyniając się do znacznie lepszej gry Podbeskidzia w drugiej połowie. No i najważniejsze: strzelił zwycięską bramkę. Największy udział w zwycięstwie Widzewa z Jagiellonią (4-2) mieli - Adrian Budka i Jarosław Bieniuk. Skrzydłowy łodzian zaliczył asystę przy golu na 3-2 i strzelił gola, którym dobił "Jagę". Z kolei Bieniuk nie tylko trzymał w ryzach obronę Widzewa, ale jeszcze strzelił piękną bramkę. Trener Czesław Michniewicz po kompromitacji w Pucharze Polski w Zdzieszowicach próbował wstrząsnąć piłkarzami, lecz zapowiedziana na zimę czystka nie pomogła jego piłkarzom. Na miarę oczekiwań zagrał jedynie Tomasz Kupisz. Strzelił dwa gole i zasłużył na nominację na "Asa". Słabiutko wypadli obrońcy. Bez wyjątku. Mirosław Ząbkiewicz, Michał Białoński