Asy i Cieniasy 34. kolejki Ekstraklasy
W 34. kolejce pozytywnie wyróżniło się dwóch bramkarzy. Jednak ci, którzy obronili rzuty karne, nie znaleźli się w zestawieniu. Wśród Cieniasów nie zabrakło z kolei piłkarzy, którzy tych "jedenastek" nie wykorzystali.

ASY:
Pirulo (Łódzki Klub Sportowy)
Najgroźniejszy piłkarz ŁKS-u w meczu z Wisłą Kraków. Otworzył wynik spotkania. Mógł zdobyć drugą bramkę, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam.
Alon Turgeman (Wisła Kraków)
Długo kazał na siebie czekać. Gdy już zaczął grać, zapewnia Wiśle punkty. Dzięki jego trafieniom "Biała Gwiazda" wygrała dwa ostatnie mecze.
Jest zabójczo skuteczny. Bezlitośnie wykorzystuje sytuacje, które ma. Pokazał, że potrafi też skutecznie wykonać rzut karny.
Michał Nalepa (Arka Gdynia)
Arka grała z Koroną, ale tym razem to nie Petteri Forsell, a właśnie Nalepa popisał się pięknym uderzeniem z rzutu wolnego. Pokazał, jaki drzemie w nim potencjał. Wcale nie musi spaść z Arką do I ligi. Możliwe, że zmieni klub i nadal będziemy go oglądać w PKO Ekstraklasie.
Kamil Jóźwiak (Lech Poznań)
Lech wraca na właściwe tory. Młodzi zawodnicy "Kolejorza" prezentują się coraz lepiej. Tym razem przyczynili się do zwycięstwa 2-1 z Legią. Jóżwiak był czołową postacią. Zdobył bramkę i zaliczył asystę.
Rafael Lopes (Cracovia)
Jest najlepszym strzelcem Cracovii. Strzelił już 11 goli. W meczu z Lechią Gdańsk dołożył trafienie i wywalczył rzut karny.
Sergiu Hanca (Cracovia)
Wykazał się sprytem. Szybko wyrzucił aut, po którym padła pierwsza bramka dla Cracovii. Pewnie wykorzystał też rzut karny.
Adam Frączczak (Pogoń Szczecin)
Nie jest typowym napastnikiem, ale jego uniwersalność bardzo przydaje się zespołowi. Może grać praktycznie na każdej pozycji w ofensywie.
W meczu z Jagiellonią Białystok spisał się bardzo dobrze. Najpierw dał się sfaulować Damianowi Węglarzowi, a potem bardzo dobrze wykonał "jedenastkę"
Kamil Drygas (Pogoń Szczecin)
Otworzył wynik spotkania z Jagiellonią. Trzymał środek pola, co było bardzo ważne w kontekście gry w osłabieniu przez większość meczu. Pogoń straciła bramki dopiero po jego zejściu. Dopóki grał, był zaporą nie do przejścia dla rywali.
Frantiszek Plach (Piast Gliwice)
Piotr Parzyszek zdobył zwycięską bramkę, ale gdyby Plach wcześniej nie obronił kilku sytuacji, byłoby to tylko trafienie honorowe. Już po pierwszej połowie Piast mógł przegrywać kilkoma bramkami, ale Plach bronił bardzo dobrze i zachował czyste konto.
Krzysztof Kamiński (Wisła Płock)
Sytuacja bardzo podobna jak z Plachem, choć nie miał aż tyle pracy. Jego interwencje były jednak kluczowe, szczególnie w drugiej połowie. Kilkukrotnie zatrzymał Jesusa Jimeneza.
Hubert Adamczyk (Wisła Płock)
Z meczu na mecz gra coraz lepiej. W końcu przy jego nazwisku pojawiły się też liczby, które są ważne dla ofensywnego pomocnika. W poprzedniej kolejce miał asystę. Teraz też grał dobrze, był kreatywny i zdobył piękną bramkę na wagę utrzymania.

CIENIASY:
Jan Sobociński (Łódzki Klub Sportowy)
Podobno duży talent, ale w PKO Ekstraklasie tego nie potwierdził. Grał bardzo nerwowo i popełniał sporo błędów, po których jego drużyna traciła punkty. Tak samo było w meczu z Wisłą.
Chciał opóźnić grę i wrzucił drugą piłkę na boisko. "Biała Gwiazda" jednak szybko wznowiła grę z autu, a Sobociński z frustracji faulował rywala i spowodował rzut karny.
Rafał Boguski (Wisła Kraków)
Dwa ostatnie mecze idealnie pokazują to, jak przebiega jego kariera w Wiśle. Tydzień temu zagrał bardzo dobrze i godnie zastąpił kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego. Teraz grał fatalnie. Był bojaźliwy. Nie wykorzystał dobrej sytuacji. Dodatkowo, nie dość, że zabrał szansę na hat-tricka Turgemanowi, to jeszcze nie wykorzystał rzutu karnego.
Maciej Bartoszek (trener Korony Kielce)
Bardzo ambitny trener. Podobnej postawy oczekuje od swoich zawodników. Trener dobry, ale tym razem niepotrzebnie się zagotował, dostał czerwoną kartkę i już po półgodzinie gry w meczu z Arką wylądował na trybunach.
Krzysztof Zając (prezes Korony Kielce)
Korona spada, jest też w złej sytuacji finansowej, ale prezes sprawia wrażenie, jakby się tym nie przejmował. Twierdzi, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Ta drużyna jakościowo była naszą najlepszą od czterech lat. To na czym polegliśmy, to za mało charakteru i przywódców w tej drużynie oraz za dużo zawodników, którzy zadowalali się minimum - tą zaskakującą tezę wygłosił na antenie Canal+Sport w programie "Superpiątek".
Duszan Kuciak (Lechia Gdańsk)
Nie popisał się przy pierwszej bramce dla Cracovii. W prostej sytuacji wybił piłkę na aut, po którym padł gol.
Ze Gomes (Lechia Gdańsk)
Jest nominalnym skrzydłowym, ale tym razem zagrał w ataku i kompletnie się nie sprawdził. Co ciekawe koledzy nawet nie próbowali wykorzystać jego potencjału szybkościowego i zamiast grać prostopadłymi podaniami, próbowali dośrodkowań. W efekcie Portugalczyk był kompletnie niewidoczny i już po 55. minutach zakończył swój występ.
Flavio Paixao (Lechia Gdańsk)
Jest najlepszym strzelcem Lechii ale tym razem zaczął mecz na ławce. Zagrał 20 minut. Wszedł, bo Lechia musiała odrabiać wynik. Nie dość, że to się nie udało, to Portugalczyk przyczynił się do straty kolejnej bramki, zagrywając piłkę ręką w polu karnym.
Hubert Matynia (Pogoń Szczecin)
Bardzo głupie zachowanie. Już w 17. minucie osłabił swój zespół. Pogoń wtedy prowadziła 1-0. Później strzeliła jeszcze jednego gola, ale w osłabieniu nie zdołała utrzymać prowadzenia. Głównym winowajcą takiego stanu rzeczy był właśnie Matyja.
Erik Exposito (Śląsk Wrocław)
Śląsk grał w dziesiątkę. Choć Exposito rozegrał cały mecz z Piastem, to na boisku był obecny tylko ciałem. Głową był chyba gdzieś indziej. Kompletnie nie widoczny. Napastnik Śląska nie stworzył żadnego zagrożenia pod bramką Placha.
Sebastian Milewski (Piast Gliwice)
Miał sporego pecha. Stworzył sobie kilka sytuacji, ale żadnej nie potrafił wykorzystać. W końcówce co prawda trafił do siatki, ale gol nie został uznany.
Dominik Furman (Wisła Płock)
Myślami jest już chyba poza Płockiem. W ostatnich tygodniach nie jest już tak ważną postacią dla Wisły Płock, jak wcześniej. Nawet przy stałych fragmentach przestał być wartością dodaną. Tym razem też źle wykonywał rzuty wolne. W prosty sposób chciał też oszukać Martina Chudego przy rzucie karnym, ale tylko się skompromitował.
Michał PrzybycieńZobacz wyniki, terminarz i tabelę PKO Ekstraklasy








