ASY: Patryk Szysz (Zagłębie Lubin) Zdobył dwie bramki, w dodatku obie efektowne i dużej urody. Trudno zdecydować się, które uderzenie Szysza z meczu z Górnikiem Łęczna było tym piękniejszym, bo oba gole padły po uderzeniach z dystansu, a w przypadku drugiej bramki Szysz oszukał jeszcze umiejętnym rajdem rywali przed polem karnym. Grzegorz Sandomierski (Górnik Zabrze) Bramkarz Górnika Zabrze wpuścił co prawda trzy gole i przy trzeciej bramce mógł zachować się lepiej. Nie zmienia to jednak faktu, że Sandomierski kilkukrotnie bronił groźne strzały piłkarzy Lecha, a w końcówce meczu znakomicie spisał się podczas sytuacji sam na sam z Janem Sykorą. Jakub Kamiński (Lech Poznań) Pomocnik Lecha był jednym z najbardziej wyróżniających się piłkarzy na boisku. Świetnie odnalazł się w polu karnym przy okazji pierwszego gola, a mecz mógł zakończyć z dwiema bramkami. Druga nie została jednak uznana z racji odgwizdanego spalonego. Michał Skóraś (Lech Poznań) Gol po rykoszecie i kilka naprawdę efektownych rajdów. Młody gracz Lecha sprawił wiele problemów defensorom Górnika. Patryk Lipski (Piast Gliwice) W wygranym 2-0 meczu ze Stalą Mielec Patryk Lipski zanotował asysty przy obu bramkach. Najpierw zaprezentował piękne długie podanie po ziemi do Kristophera Vidy, a później dobrą, miękką wrzutką znalazł Arkadiusza Pyrkę. Adam Radwański (Bruk-Bet Termalica Nieciecza) 23-letni zawodnik ekipy z Niecieczy miał istotny udział w tym, że Wisła Kraków została powstrzymana przez beniaminka. To Radwański strzelił pierwszego gola dla ekipy Bruk-Bet Termaliki w tym spotkaniu. Mateusz Radecki (Radomiak) To on otworzył wynik meczu z Legią Warszawa i zapoczątkował serię pozytywnych wydarzeń dla Radomiaka. Taras Romanczuk (Jagiellonia Białystok) Zdobywca dwóch bramek dla "Jagi" w starciu z Rakowem, a do tego jeden z liderów białostockiej ekipy w tym starciu. Jego strzał z dystansu, choć sytuacyjny, wymagał dobrego trafienia w futbolówkę, a Romańczuk trafił idealnie. A do tego dołożył jeszcze bramkę zdobytą głową. Jesus Imaz (Jagiellonia Białystok) Nowy sezon, stary Jesus Imaz. Hiszpan nie traci skuteczności, ma już na koncie dwa trafienia po dwóch kolejkach Ekstraklasy. I choć piłka z 38. minuty meczu z Rakowem trafiła mu pod nogi nieco przypadkowo, to jednak trzeba było zachowania zimnej krwi i pewnych umiejętności technicznych, by tę sytuację wykorzystać. Robert Ivanov (Warta Poznań) Zdobywca jedynej bramki dla Warty w ostatnim spotkaniu, ale to nie jedyna jego zasługa. Popisał się też kilkoma ważnymi interwencjami, więc podwójnie zawdzięcza mu Warta punkt w tym meczu. Robert Pich (Śląsk Wrocław) Nie tylko podtrzymał swoją dobrą passę, zdobywając tym razem gola z rzutu karnego, ale też umiejętnie rozprowadzał akcje Śląska. Jedną z kontr mógł skończyć z asystą, ale Bartłomiej Pawłowski akurat w tej sytuacji przestrzelił. Studio Ekstraklasa na żywo w każdy poniedziałek o 20:00 - <a href="https://sport.interia.pl/raporty/raport-studio-ekstraklasa/aktualnosci?utm_source=esatekst&utm_medium=esatekst&utm_campaign=esatekst">Sprawdź!</a> CIENIASY: Rafał Janicki (Górnik Zabrze) Defensywa Górnika nie wyglądała zbyt pewnie w meczu z Lechem, a w skutecznej obronnej grze nie pomagał również Janicki. Obrońca "na radar" krył Amarala podczas drugiej bramki dla Lecha i po jego niefortunnej interwencji, Skóraś wpakował trzecią bramkę. Robert Dadok (Górnik Zabrze) Bardzo bezbarwny występ gracza Górnika. Dadok niewiele dawał drużynie w ataku, jak i w obronie. Kilkukrotnie popełniał błędy w bocznej strefie boiska, niedokładnie przyjmując dobre zagrania od swoich klubowych kolegów, w tym od Lukasa Podolskiego. Matej Rodin (Cracovia) Już po pierwszym kwadransie "pomógł" Śląskowi wyjść na prowadzenie, zagrywając piłkę ręką w polu karnym. W dalszej części meczu też nie był skałą nie do przejścia. I choć nie był jedynym winowajcą przy bramce Erika Exposito na 2-0, to w tej sytuacji też mógł się zachować lepiej. Joel Pereira (Lech Poznań) Jego faul na Ishmaelu Baidoo był tak brutalny i bezmyślny, że trudno zawodnika Lecha usprawiedliwiać. Wprawdzie Portugalczyk przekonywał, że nie było w tym zamiaru i intencji, ale trudno pochwalać taką brutalność na boiskach Ekstraklasy. Maciej Jankowski (Stal Mielec) Stali Mielec tak naprawdę brakuje skutecznego napastnika. W starciu z Piastem mielecki zespół stworzył sobie kilka sytuacji, ale m.in. nieskuteczność Jankowskiego była przyczyną porażki. Jordan Courtney-Perkins (Raków Częstochowa) 18-letni Australijczyk musi jeszcze pracować nad aklimatyzacją w polskiej Ekstraklasie. W starciu z Jagiellonią Raków w obronie popełnił wiele błędów, ale jednym z bardziej kosztownych i widowiskowych był ten, który przytrafił się Australijczykowi przy bramce na 2-0. Courtney-Perkins zupełnie nie kontrolował pozycji Jesusa Imaza, który całkowicie go zaskoczył, choć oczywiście było w tym też trochę przypadku. Yaw Yeboah (Wisła Kraków) Skrzydłowy "Białej Gwiazdy" w Niecieczy był cieniem zawodnika, który błysnął w inauguracyjnym spotkaniu z Zagłębiem. Przeciwko Termalice ani nie wygrywał pojedynków w ofensywie, ani nie wspomagał drużyny w pressingu. Szybko zmieniony i nie ma się czemu dziwić. Mateusz Wieteska (Legia Warszawa) Nie popisał się zwłaszcza przy pierwszej bramce dla Radomiaka. Trudno zresztą pozytywnie oceniać występ Wieteski, jeżeli Radomiak zaaplikował legionistom aż trzy bramki. Filip Mladenović (Legia Warszawa) Serbski obrońca Legii pojawił się na boisku tuż przed przerwą, zmieniając Joela Abu Hannę. Przesadnie długo jednak nie cieszył się udziałem w spotkaniu z Radomiakiem, bo po uderzeniu rywala w twarz zobaczył czerwoną kartkę. - Takie zachowanie nie jest akceptowalne, sami się osłabiliśmy - krytykował taką postawę trener Legii Czesław Michniewicz. Mark Tamas (Śląsk Wrocław) Węgier "popisał się" wyjątkowo bezmyślnym zachowaniem w końcówce meczu z Cracovią. Wiedząc, że jego zespół gra już w osłabieniu, dołożył jeszcze kłopotów trenerowi Jackowi Magierze i całej drużynie bez żadnego powodu atakując Lukasa Hroszszo. Miał szczęście, że ostatecznie po interwencji VAR nie skończyło się to rzutem karnym, bo sędzia wrócił jeszcze do wcześniejszej sytuacji. Czerwoną kartkę i tak jednak Węgier obejrzał. Jakub Rzeźniczak (Wisła Płock) Już w drugiej minucie spotkania z Lechią Gdańsk dostał żółtą kartkę, czym ograniczył swoje możliwości w obronie. Później upomnienie otrzymał też drugi stoper Wisły Płock, co jeszcze utrudniło zespołowi sytuację. Poza tym, Rzeźniczak był inicjatorem przedziwnej "żonglerki" głowami, która omal nie doprowadziła do straty przez Wisłę kuriozalnej bramki w 57. minucie. MP, JK Igrzyska olimpijskie w Tokio trwają w najlepsze - <a href="https://sport.interia.pl/raporty/raport-tokio-2020/aktualnosci?utm_source=raport&utm_medium=raport&utm_campaign=raport" target="_blank">Sprawdź już teraz</a>