Cracovia nie wygrała czterech z rzędu spotkań przed własną publicznością, a w dwóch ostatnich straciła w sumie aż dziewięć bramek. Potyczka z Jagiellonią Białystok miała być okazją do rehabilitacji za pogrom 1-5 w starciu z Pogonią Szczecin. Skończyło się na jeszcze jednej bolesnej lekcji, tym razem "Pasy" przegrały 2-4. Wydawało się, że po dołączeniu do krakowskiego zespołu Kamila Glika, defensywa zyska na wartości. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Cracovia traci bramki seryjnie, co już teraz stanowi powód do bicia na alarm. Właściciel Cracovii jest w szpitalu. Reakcja kibiców niesamowita Cracovia pobita u siebie w domu. Gol Glika w Ekstraklasie po 13 latach przerwy W starciu z "Żubrami" wybrańcy Jacka Zielińskiego zapłacili wysoką cenę za dekoncentrację. Popełniali karygodne błędy zaraz na początku obu części spotkania. Stracili dwie bramki w pierwszych dziewięciu minutach meczu, a po zmianie stron było 0-4 już w 55. minucie gry. Dopiero wtedy gospodarze potrafili się ocknąć i ruszyli z odwetem. W niespełna trzy minuty strzelili dwa gole. Drugiego z nich zapisał na swoje konto Glik. To dla niego pierwsze trafienie w Ekstraklasie od 11 maja 2010 roku. Jako zawodnik Piasta Gliwice pokonał wówczas bramkarza Arki Gdynia. Cracovia wydała oficjalny komunikat ws. Filipiaka. Poproszono o jedno Zryw Cracovii nastąpił jednak zdecydowani za późno. Białostoczanie zdołali zewrzeć szyki obronne i na więcej strat już sobie nie pozwolili. Passa ich meczów bez porażki (wliczając Puchar Polski) wydłużyła się do pięciu. Dzięki kompletowi punktów Jagiellonia usadowiła się na pozycji wicelidera. Do otwierającego Śląska Wrocław traci tylko punkt. Ma jednak do rozegrania zaległe spotkanie.