W meczu z Radomiakiem po Lechii Gdańsk nie było widać, że jest to drużyna, która walczy o utrzymanie w Ekstraklasie. Podobnie było tydzień temu w Kielcach, to był zespół, który wyglądał jakby wyszedł na boisko za karę i czekał na wyrok. Tuż po przerwie goście prowadzili już 3-0 i mecz był rozstrzygnięty, w końcówce gospodarzom udało się zdobyć trafienie honorowe. Wygrana gości 3-1 jest jak najbardziej zasłużona i stanowi dla bardzo słabych dziś gdańszczan najniższy wymiar kary. Już w 14. minucie gospodarzy postraszył Alberto Cayarga, który chyba sam był w szoku jak dużo ma miejsca ma w polu karnym i w efekcie strzelił obok słupka. W 21. minucie lechiści nie mieli już tyle szczęścia - Lisandro Semedo popisał się idealnym dośrodkowaniem, a Leonardo Rocha skierował piłkę obok bezradnego Dusana Kuciaka. To pierwszy gol portugalskiego napastnika, pozyskanego w przerwie zimowej, w Ekstraklasie. W tej bramce palce maczał Michał Nalepa, którego niecelne podanie rozpoczęło kontratak gości, a potem nie sięgnął piłki, gdy Rocha kierował ją do siatki. Tuż przed końcem pierwszej połowy, po stałym fragmencie gry, było już 0-2. Po rzucie rożnym piłka spadła pod nogi Dawida Abramowicza, który mocnym strzałem lewą nogą skierował ją do siatki. Nie wiadomo o czym w tej sytuacji myśleli obrońcy Lechii. Zresztą gospodarze na dobrą sprawę nie zbliżyli się do bramki "Zielonych" w pierwszej połowie. Na drugą lechiści wyszli z trzema nowymi zawodnikami: Dominikiem Piłą, Marco Terrazzino i...Jakubem Kałuzińskim, z którym Lechia nie wiąże przyszłości. Jeśli gospodarze mieli jakiś plan na drugą połowę to zaraz on runął w zgliszczach, po tym jak Kevin Friesenbichler (chyba najlepszy w szeregach bardzo słabych gospodarzy) sfaulował Abramowicza. W 52. minucie Rocha pewnie wykorzystał "11" i było już 0-3. Chwilę później lechiści mieli wymarzoną okazję na zmniejszenie deficytu - Łukasz Zwoliński wystawił piłkę nomen omen do Piły, ale ten z 10 metrów strzelił kilka metrów nad bramką. Duża sztuka! Gospodarzom wreszcie udało się trafić do siatki w 82. minucie po rzucie karnym Zwolińskiego, podyktowanego po tym jak Jakuba Bartkowskiego dość bezmyślnie faulował nowy nabytek "Zielonych", Frank Castaneda. Po tym meczu Lechia Gdańsk zajmuje 15. miejsce w tabeli i tylko stosunkiem bramek wyprzedza Górnika Zabrze, który jutro zmierzy się ze Stalą Mielec. Radomiak po wygranej w Gdańsku jest na siódmym miejscu w Ekstraklasie. Maciej Słomiński, INTERIA