17:4 w Ekstraklasie, przewaga była bezdyskusyjna. Zadecydował jeden element, rywal był bezradny
Cracovia przed swoją publicznością ponownie zaprezentowała się ze świetnej strony i pokonała 2:0 Raków Częstochowa. Podopiecznym Luki Elsnera powrót na trzecie miejsce w tabeli dały trafienia Martina Mincheva oraz Mauro Perkovicia. Wicemistrz Polski w stolicy Małopolski był kompletnie bezradny, oddając przez całe spotkanie tylko cztery strzały na bramkę rywala, a jedyny celny dopiero w 87. minucie. Wygląda to blado przy 17 próbach Cracovii.

Trzecie z sobotnich spotkań 12. kolejki Ekstraklasy niosło za sobą dużą stawkę. Zarówno Cracovia, jak i Raków Częstochowa nie chciały dopuścić do tego, by liderujący Jagiellonia Białystok oraz Górnik Zabrze powiększyły nad nimi przewagę. Wyżej notowane są "Pasy", dla których potencjalna zdobycz punktowa oznaczałaby błyskawiczny powrót na trzeci stopień podium. Podopieczni Luki Elsnera w tym sezonie na swoim stadionie jeszcze nie przegrali, a w sobotni wieczór chcieli za wszelką cenę przedłużyć korzystną passę.
Raków Częstochowa jeszcze kilka tygodni temu znajdował się w strefie spadkowej. Ostatnie mecze przyniosły drużynie Marka Papszuna zwyżkę formy oraz awans w tabeli. Sytuacja wciąż nie jest perfekcyjna, lecz straty wciąż nie są potężne. Wicemistrz Polski po wstydliwych porażkach z Pogonią Szczecin oraz Górnikiem wziął się w garść. "Medaliki" wywalczyły po cennym punkcie w starciach z Lechem Poznań i Legią Warszawa, a z kolejnych spotkań z Widzewem Łódź i Motorem Lublin sięgnęli po pełną pulę. Przed potyczką z Cracovią dawało to dziesiąte miejsce w tabeli i stratę pięciu "oczek" do trzeciej Korony Kielce.
Skuteczni jak Cracovia. Jedna akcja wystarczyła do objęcia prowadzenia
Licznie zgromadzona widownia na trybunach obiektu Cracovii długimi fragmentami pierwszej połowy nie mogła narzekać na nadmiar emocji. Oba zespoły podeszły do siebie z dużym respektem, skupiając się głównie na konstruowaniu ataków pozycyjnych. Wszystko to sprawiło, że na murawie mogliśmy oglądać widowisko określone przez komentatorów mianem "szachów".
W takich warunkach szczególnie istotna jest umiejętność wykorzystywania nadarzających się sytuacji. Bo tych może być bardzo mało. W mistrzowski sposób zrobili to gospodarze, którym już pierwszy celny strzał na bramkę rywala dał prowadzenie.
W 33. minucie po kolejnej stracie gości Cracovia wyprowadziła bardzo szybki kontratak. Po długim podaniu oraz prostym błędzie Bogdana Racovitana bardzo dużo miejsca na lewej stronie boiska otrzymał Filip Stojilković. Skuteczny od początku pobytu w Krakowie Szwajcar nie pokusił się o strzał z ostrego kąta, lecz w idealnym tempie zagrał do nadbiegającego Martina Mincheva. Bułgarskiemu skrzydłowemu nie pozostało już nic innego niż skierować futbolówkę do pustej bramki z najbliższej odległości.
Kolejna kontra i "Pasy" powiększyły prowadzenie. Raków był bezradny
Kontry Cracovii okazały się zabójcze dla Rakowa. W 51. minucie po udanej interwencji pod swoim polem karnym Stojilkovicia "Pasy" wyszły z kolejnym szybkim atakiem. Po niecelnym podaniu Mincheva wydawało się, że cały trud miejscowych został zaprzepaszczony. Nic bardziej mylnego, wystarczyła odrobina szczęścia. Futbolówka odbita przypadkowo od stopy wracającego za akcją Oskara Repki trafiła do Mauro Perković. Chorwat zaprezentował kibicom szybki zwód oraz techniczny strzał, przy którym Kacper Trelowski pozostał bezradny.
Niewiele zabrakło, by Perković w 69. minucie skompletował dublet. Po dośrodkowaniu w pole karne aktywny Chorwat wyprzedził przeciwnika i oddał mocny strzał głową na bramkę rywala. Piłka leciała jednak wprost w dobrze ustawionego Trelowskiego, który nie dał się zaskoczyć i przerzucił futbolówkę nad poprzeczką.
Mijały kolejne minuty, a bezradność Rakowa w ofensywie tylko się pogłębiała. Wicemistrz Polski nie miał pomysłu na sforsowanie doskonale funkcjonującej defensywy Cracovii, a o niemocy gości wszystko mówi statystyka strzałów podana po zakończeniu spotkania przez telewizję Canal+.
Raków w tym spotkaniu oddał tylko cztery strzały, a jedyny celny padł w 87. minucie. Prosty strzał głową Patryka Makucha bez żadnych problemów wyłapał Sebastian Madejski. Wygląda to bardzo blado przy dorobku "Pasów" - 17 uderzeń, w tym cztery celne. Cracovia zasłużenie wygrywa 2:0 z Rakowem i wraca na trzecie miejsce w tabeli.
Zobacz również:













