Przez większą część tej rundy Warta Poznań zajmowała piąte miejsce w tabeli Ekstraklasy - tuż za plecami najlepszej, "pucharowej" czwórki. Po cichu gdzieś tam mogła marzyć o uzyskaniu historycznego awansu do kwalifikacji Ligi Konferencji, ale przez cały czas podstawowym celem było jednak przekroczenie granicy 40 punktów i zapewnienie sobie ligowego bytu. Gdy to się udało w połowie kwietnia, z piłkarzy jakby zeszło powietrze. Co innego Piast - niemal przez całą jesień znajdował się blisko dna tabeli, a wiosną cudownie odżył. Aleksandar Vuković znalazł pomysł na ten zespół, a gliwiczanie nagle zaczęli grać jak z nut. W tym roku żaden inny zespół w Ekstraklasie nie zdobył więcej punktów niż oni. Wystarczyło to do wskoczenia przed Wartę na piątą pozycję, do pucharów jednak trochę jeszcze zabrakło. Nawet remis dziś w Grodzisku Wlkp. zapewniał drużynie ze Śląska tę piątą pozycję - bez względu na wyniki ostatniej kolejki. Szybka bramka Piasta, Warta zaskoczona w swoim polu karnym Warta nie chciała tego ułatwiać rywalom - w klubie z Poznania, jak mówił właściciel klubu Bartłomiej Farjaszewski, "każdą złotówkę ogląda się kilka razy", zanim się ją wyda. A spadek w tabeli nie tylko o jedno miejsce, ale nawet trzy czy cztery, mógłby oznaczać np. dwa miliony złotych mniej nagrody od Ekstraklasy za cały sezon. Wygrana z Piastem pozwalała poznaniakom zachować szansę na tę piątą lokatę, ale dawała też duży komfort w ostatniej kolejce. Tyle że to Piast zaczął spotkanie w taki sposób, w jaki prezentował się przez całą wiosną. W 5. minucie Grzegorz Tomasiewicz zagrał w pole karne, sprawę defensywie "Zielonych" utrudnił Jan Grzesik, który podbił futbolówkę głową. Z okazji skorzystał więc Michał Chrapek - przyjął futbolówkę, założył Robertowi Ivanovowi piłkarską siatkę, a później uderzył jeszcze między nogami Adriana Lisa. Piast rozpoczął to spotkanie znakomicie i jeszcze przez kilka minut gościł na połowie gospodarzy. Najmłodszy w Warcie wykonał rzut karny. I to jak! Perfekcyjny strzał Warta jednak opanowała sytuację. Wreszcie trener Dawid Szulczek miał do dyspozycji wszystkich trzech najlepszych środkowych obrońców, a to przecież defensywa była zazwyczaj najmocniejszym ogniwem poznaniaków. Przez dobre 20 minut goście nie pojawili się w okolicach pola karnego Warty, gospodarze zaś bardziej lub mniej udanie atakowali bramkę Františka Placha. Mieli za to sporo stałych fragmentów gry - rzutów wolnych, rożnych, ale także wrzutów z autu, po których Grzesik posyłał piłkę daleko w pole karne. Jeden z takich stałych fragmentów dał zresztą Warcie bramkę - po dośrodkowaniu Konrada Matuszewskiego Ivanov główkował w kierunku bramki, ale trafił w wystawioną rękę Chrapka. Po sygnalizacji VAR sędzia Patryk Gryckiewicz podyktował "jedenastkę", a młody Kajetan Szmyt perfekcyjnie uderzył tuż przy słupku. Od gości można było oczekiwać czegoś więcej, kiepsko prezentował się środek pola. Dopiero w 39. minucie jakikolwiek kolejny strzał w tym meczu oddał Jorge Felix - nad poprzeczką. Warta niby łatwiej wychodziła z własnej połowy dalekimi podaniami, ale efekt był taki sam, jak w przypadku Piasta. Nudy po przerwie. Festiwal bezradności w Grodzisku, mało strzałów, niewiele emocji Dla Piasta Gliwice remis 1:1 złym wynikiem nie był - zapewniał mu piąte miejsce już na kolejkę przed końcem sezonu. Goście więc specjalnie nie ryzykowali, nie musieli. Mieli dobrą szansę w 62. minucie, gdy Chrapek dorzucił piłkę na głowę Felixa, ale uderzenie Hiszpana było marnej jakości. Warta próbowała przełamywać linie defensywne rywala dalekimi podaniami, zwykle w boczne sektory boiska. Czasem Szmytowi udawało się przechwycić taką piłkę, przytrzymać poza polem karnym, nie było jednak tego końcowe podania do innych graczy ofensywnych. Jedynie raz mocniej zabiły serca kibiców Warty, gdy w poprzeczkę huknął Dimitrios Stavropoulos - nawet gdyby Grek trafił niżej, gol nie zostałby zaliczony. Wcześniej był bowiem faul. I to Piast omal nie zaskoczył Warty jej bronią, gdy w 80. minucie skrzydłem, po dłuższym podaniu, pomknął Arkadiusz Pyrka. Młody skrzydłowy minął Stavropoulosa, ale jego uderzenie w bliższy róg zdołał zatrzymać Lis. Tuż przed doliczonym czasem gry Szulczek dokonał dwóch "epokowych" zmian - na boisku pojawił się wieloletni kapitan "Zielonych" Bartosz Kieliba, który po sezonie odejdzie z klubu, a także 15-letni Jędrzej Hanuszczak. Stał się w ten sposób drugim najmłodszym zawodnikiem w całej historii polskiej Ekstraklasy.