Biorąc pod uwagę sytuację, jaka miała miejsce w ostatnich latach, wydaje się, że nie, a gdyby to mu się udało, byłby to naprawdę wyczyn bez precedensu. Ktoś może zapytać dlaczego? Przecież od sezonu 2014/15 "Lewy" występuje w Bayernie Monachium, będącym hegemonem w Bundeslidze, który zmierza po 27. tytuł, a piąty z rzędu. Polak jest podstawowym napastnikiem Bawarczyków, gra praktycznie zawsze, w tym sezonie w 30 rozegranych kolejkach wystąpił aż w 29, tylko dwa razy wchodząc z ławki rezerwowych. Jedyne spotkanie opuścił z powodu pauzy za żółte kartki. "Lewy" nie jest pierwszy w Niemczech Lewandowski w bieżących rozgrywkach Bundesligi zdobył 26 bramek, ale na razie nie daje mu to nawet pierwszego miejsca w Niemczech. O jedno trafienie wyprzedza go Pierre-Emerick Aubameyang z Borussii Dortmund. Do zakończenia sezonu pozostały jeszcze cztery kolejki. Bayern zagra kolejno: z VfL Wolsfburg, Darmstadt 98, RB Lipsk i SC Freiburg. "Lewy" może więc pobić swój najlepszy wynik w Niemczech (30 goli), ustanowiony w poprzednim sezonie, ale to może nie wystarczyć w rywalizacji o "Złoty But". - Będzie o to niezwykle trudno, ale już nieraz takie rzeczy widzieliśmy, że ktoś ma wspaniały dzień i Robert też takie dni miał, jak choćby w meczu z Wolfsburgiem (pięć goli w dziewięć minut - przyp. red.), tak więc jeszcze poczekajmy - powiedział Radosław Gilewcz, były piłkarz lig austriackiej i niemieckiej, obecnie komentator Eurosportu. - Z mojego punktu widzenia jest jeden warunek, Robert musi być zdrowy, a w ostatnich spotkaniach nie miałem takiego wrażenia. To był jedyny problem, bo jeżeli z ulubionym przeciwnikiem, jakim jest 1.FSV Mainz, któremu na osiem meczów strzelił 11 goli, w ostatnim spotkaniu był tylko 19 razy przy piłce, oddał zaledwie dwa strzały, w tym jeden zablokowany, to coś jest nie tak. Minęło jednak kilka dni i zobaczymy, co będzie dalej - dodał były król strzelców ligi austriackiej. Trofeum od 1996 roku przyznaje się w oparciu o system punktowy. Bramki zdobyte w najsilniejszych pięciu ligach europejskich, do których zaliczana jest Bundesliga, mnożone są przez współczynnik dwa. To nie jest więc problemem. Jest nim fakt, że w najwyższej klasie rozgrywkowej w Niemczech występuje 18 drużyn, gra się więc tylko 34 kolejki, gdy w Hiszpanii, Włoszech czy Anglii po 38. I właśnie Primera Division w ostatnich latach jest najlepsza, jeśli chodzi o zwycięzcę w klasyfikacji "Złotego Buta". Ostatni raz piłkarz spoza La Liga wygrał ją samodzielnie w sezonie 2007/08, kiedy Cristiano Ronaldo strzelił 31 goli w barwach Manchesteru United. Potem, z takim samym dorobkiem, trofeum zgarnął Luis Suarez w barwach Liverpool FC (2013/14), ale ex aequo ze wspomnianym Portugalczykiem, tylko że występującym już w Realu Madryt. Messi kontra Ronaldo Ronaldo ma na koncie cztery triumfy w klasyfikacji Złotego Buta, Lionel Messi z FC Barcelona (trzy), a w ostatnich 10 sezonach wygrali ją jeszcze Diego Forlan (Atletico Madryt, 2008/09) i Suarez (2015/16, już w Barcelonie). - Od dłuższego czasu wszyscy są podekscytowani tą rywalizacją - Messi kontra Ronaldo. Może Robert miałby zdecydowanie większe lobby, gdyby zagrał kolejny świetny mecz z Realem, przeszedł z Bayernem do kolejnej rundy Ligi Mistrzów i zdobył to trofeum, bo tego mu brakuje. Wygranie starcia z takimi dwoma zawodnikami będzie dla "Lewego" trudne, ale wydaje mi się, że jest na tyle ambitnym piłkarzem, że na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa - stwierdził Gilewicz. W obecnym sezonie po kolejne zwycięstwo zmierza Messi, który zgromadził 33 bramki, a drugi jest Bas Dost ze Sportingu Lizbona. Holender strzelił 28 goli, tylko że w Portugalii, podobnie jak w Niemczech, rozgrywa się zaledwie 34 kolejki, więc napastnikowi zostały już tylko cztery serie. Na początku napisałem, że gdyby Lewandowskiemu udało się mimo wszystko wygrać klasyfikację "Złotego Buta", byłby to wyczyn bez precedensu. Ostatni raz piłkarz Bundesligi był w niej najlepszy w sezonie... 1971/72, kiedy z 40 trafieniami triumfował Gerd Mueller z Bayernu. - To już sporo czasu minęło od tamtej pory. Ja bym się jednak takimi statystykami nie podpierał. One są ważne, ale nie najważniejsze. Niekiedy są takie sytuacje, że statystyki są obalane, a w przypadku Roberta uważam, że prędzej czy później wszystko jest możliwe. Jestem na sto procent przekonany, że gdyby nie kontuzja (barku - doznał jej w spotkaniu ligowym z Borussią Dortmund - przyp. red.), to nie tylko Bayern byłby w dalszej rundzie Ligi Mistrzów, ale Robert miałby więcej goli na koncie, bo przeciwnicy byli dla niego idealni, bo Bayer Leverkusen i Mainz, a więc drużyny, które mu "leżą". Myślę, że zabrakło mu tylko i wyłącznie zdrowia - powiedział Gilewicz. Z "Aptekarzami" Lewandowski nie zagrał, bo pauzował za kartki, choć sam piłkarz twierdził, że gdyby nie to, to wystąpiłby w tym spotkaniu. - Rozmawiałem z nim zaraz po meczu z Borussią, kiedy doznał kontuzji. Z racji tego, że też grałem, wiem, jak to jest z urazem barku - w przypadku Roberta to było stłuczenie. Rzadko się zdarza, aby stłuczenie nastąpiło przy uderzeniu o murawę. Od razu było więc pewne, że problem jest większy - stwierdził komentator Eurosportu. Lewandowski tworzy historię Bundesligi "Lewy" już w poprzednich rozgrywkach, strzelając 30 goli, wpisał się do historii Bundesligi. Poprzednio 30 albo więcej bramek (dokładnie 34) najlepszy jej snajper zanotował w sezonie 1976/77 (Dieter Mueller z 1.FC Koeln). Tylko że takie liczby nie wystarczają do walki o "Złotego Buta". W ostatnich 10 latach trzeba było strzelić przynajmniej 31 goli, żeby go zdobyć, w tym sezonie lider Messi ma już 33. - Wrócę do tego, co mówiłem, co by było gdyby. W tej dyspozycji, w której Robert był w meczu ligowym z Borussią Dortmund (dwa trafienia - przyp. red.), to był nie do zatrzymania i nagle po prostu pech. Jestem przekonany, że te 30 bramek to by lekko zdobył. Ok, mamy jeszcze cztery kolejki i wszystko jest możliwe. Jest w stanie strzelić ponad 30 goli, już by je miał, ale to jest gdybanie. Cztery kolejki to z jednej strony dużo, a z drugiej mało - mówił Gilewicz. I grać w Primera Division, najlepiej w Barcelonie albo Realu, i nazywać się Messi albo Ronaldo. Być może to przekona kapitana reprezentacji Polski do przeprowadzki do Hiszpanii, choć jego kontrakt z Bayernem obowiązuje do połowy 2021 roku. - Są kibice i eksperci, którzy by widzieli Roberta w Realu czy Barcelonie. Wydaje mi się jednak, że Robert nie po to przedłużył umowę z Bayernem, żeby sześć, czy siedem miesięcy później odejść do Realu. To może jest życzenie piłkarzy, bo podobno Sergio Ramos czy Cristiano Ronaldo go do tego namawiali. Szczerze mówiąc, jeżeli tak było, to ich zachowanie strasznie mi się nie podoba. To brak szacunku dla Karima Benzemy, jeżeli namawiają innego zawodnika, a Francuz, który jest przecież świetnym napastnikiem, gra w tej drużynie. Cytując hiszpańskie media, to mieli powiedzieć, że jest dla niego miejsce, a jeśli tak, to tylko na środku ataku, zamiast Benzemy, czyli w sumie są niezadowoleni z kolegi. To są jednak spekulacje. Robert podjął taką a nie inną decyzję. Gdyby chciał odejść do Realu, to nie przedłużałby kontraktu z Bayernem - powiedział były piłkarz ligi niemieckiej i austriackiej. Czy według niego w lecie jest więc możliwy transfer Lewandowskiego do Realu? - Absolutnie nie. Dla mnie to jest wykluczone - stwierdził Gilewicz. Paweł Pieprzyca