Bayern konsekwentnie dystansował się od szaleństw na rynku transferowym, które napędzają gigantyczne pieniądze wypłacane zwłaszcza angielskim klubom za prawa telewizyjne oraz innym przez bajecznie bogatych właścicieli wielkich klubów. Bayern ma jednak wielkie aspiracje, a przed nowym sezonem musi wzmocnić zespół. Nie ma wątpliwości, że pozyskanie Sebastiana Rudego i Niklasa Suelego nie wystarczy, aby myśleć o sukcesach w kolejnych latach, zwłaszcza że kariery zakończyli Philipp Lahm i Xabi Alonso, a Franck Ribery i Arjen Robben są już w takim wieku, że Bayern nie może wiązać z nimi nadziei na przyszłość i wiele wskazuje na to, że po kolejnym sezonie się z nimi rozstanie. Bayern czeka prawdziwa przebudowa drużyny i prezydent klubu Uli Hoeness doskonale zdaje sobie z tego sprawę. "Mamy taką drużynę, że chcąc ją wzmocnić, trzeba kupować granaty" - powiedział szef mistrza Niemiec. Hoeness przyznał, że Bayern może nie sprostać na rynku transferowym najbogatszym klubom. Mimo tego jego wypowiedź może oznaczać zmianę strategii. Zasugerował bowiem, że władze klubu mogą skusić gwiazdę oferując jej lukratywny kontrakt i płacąc za nią ogromną kwotę. "Być może dojdzie do czegoś, czego wcześniej w Bayernie nie praktykowano" - powiedział Hoeness i dodał, że nie chodzi mu o to, aby wyłożyć 100 mln euro na jednego zawodnika, ale jest gotowy zainwestować ogromne pieniądze w nową koncepcję gry drużyny, czyli w kilku piłkarzy wielkiej klasy. Bayern zainwestował w centrum szkolenia młodzieży, ale szefowie klubu zdają sobie sprawę, że na wymierne efekty będą musieli poczekać. Teraz monachijczycy potrzebują gwiazd, aby móc konkurować z najsilniejszymi zespołami Europy. Od dłuższego czasu mówi się, że głównymi kandydatami do wzmocnienia Bayernu są gwiazdor Arsenalu Alexis Sanchez i as PSG Marco Veratti. Teraz niemiecka prasa podaje za "Bildem" kolejne nazwiska - snajpera Atletico Madryt Antoine'a Griezmanna i Paulo Dybali z Juventusu. MZ