Polski bramkarz idzie na wojnę z kibicami! To się musiało tak skończyć
Rafał Gikiewicz znów był bliski bezpośredniej konfrontacji z kibicami Werderu Brema, z którymi ma na pieńku od września ubiegłego roku. Po sobotnim meczu obu zespołów bramkarz FC Augsburg został powstrzymany przez kolegów z drużyny. Gdyby nie oni, finał incydentu mógł okazać się drastyczny. - Jeśli i tym razem dostanę jakieś pogróżki, to kilka osób otrzyma na pewno wezwanie do sądu - zapowiedział 35-letni golkiper.

Ta historia ma swój początek we wrześniu ubiegłego roku. FC Augsburg wywalczył wówczas komplet punktów w wyjazdowym meczu z Werderem Brema, wygrywając 1-0. Bohaterem spotkania okazał się bramkarz gości Rafał Gikiewicz, który w doliczony czasie gry obronił rzut karny.
Zaraz potem polski bramkarz zaczął prowokować kibiców gospodarzy i niewiele brakowało, by doprowadził do gigantycznej awantury. Cześć rozwścieczonych fanów Werderu opuściła trybuny i ruszyła w stronę murawy. W ostatniej chwili udało się ich zatrzymać tuż przed bandą reklamową.
Gikiewicz kontra kibice Werderu. Polski bramkarz zapowiada pozwy sądowe
Do rewanżu doszło w ten weekend. Znów górą była Augsburg i znów jedną z pierwszoplanowych postaci okazał się Gikiewicz. Dzięki jego jego dobrej dyspozycji (siedem obronionych strzałów) ekipa broniąca się w tym sezonie przed spadkiem zwyciężyła 2-1.
Ponownie nie obyło się jednak bez starcia polskiego zawodnika z kibicami Werderu. Miałoby ono niechybnie charakter bezpośredni, gdyby nie koledzy z zespołu, którzy w samą porę ostudzili zapędy naszego rodaka.
- Wkurza mnie to, co piszą do mnie na Twitterze czy Instagramie. Obrażają moją rodzinę. Mogę przeboleć wyzwiska w moim kierunku, ale nie pozwolę, aby mieszano w to moją rodzinę. Jeśli dostanę po meczu jakieś pogróżki, to kilka osób otrzyma na pewno wezwanie do sądu - powiedział Gikiewicz w pomeczowej rozmowie ze Sky Sports.
Niemieckie media tymczasem nazywają zachowanie Polaka szalonym. "W meczowej gorączce jest zupełnie nie do okiełznania" - czytamy w serwisie sport.de.
Kapitan zespołu z Bremy Marco Friedl był nieco bardziej łagodny w swych ocenach. - Wykonuje prowokacyjne gesty w kierunku naszych fanów jak małe dziecko. To przedszkole, a nie profesjonalna piłka - skwitował po końcowym gwizdku.
Gikiewicz w tym sezonie rozegrał w sumie 20 spotkań. Skapitulował w nich 30 razy. Czyste konto bramkowe zachował w sześciu potyczkach.
Niewykluczone, że niebawem spełni się jego marzenie. Selekcjoner Fernando Santos rozważa bowiem powołanie doświadczonego zawodnika do drużyny narodowej. Więcej na ten temat piszemy TUTAJ.











