"Mała dziura w siatce skompromitowała Bundesligę" - napisał w niedzielę wydawany w Berlinie "Morgenpost". Dziennik zwraca uwagę, że w Anglii, gdzie do obserwowania linii bramkowej stosowane są środki techniczne, taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Natomiast w Niemczech takie elementy pomocnicze dla sędziego mają wejść w życie najwcześniej w sezonie 2015/16. Gazeta krytykuje zarówno dyrektora sportowego Leverkusen, byłego trenera reprezentacji Rudiego Voellera, jak również strzelca bramki-widma Stefana Kiesslinga. "Kiessling, który na krótko przed incydentem krytykował nieprawidłowe zachowanie innych graczy, a wkrótce potem cieszył się, udawał niepewnego i dopiero w nocy przeprosił" - czytamy. Natomiast Voeller radził gospodarzom, by zamiast inwestować poważne sumy w nowy stadion pomyśleli raczej o nowych siatkach. Być może było to pomyślane jako ironia, jednak byłoby znacznie lepiej, gdyby obaj wzięli przykład z trenera Arsenalu Arsene'a Wengera, który w podobnej sytuacji sam z siebie zaproponował powtórzenie meczu - pisze komentator "Morgenpost". Niedzielne wydanie "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) określiło dzień pechowego meczu mianem "czarnego piątku". Gazeta przypomina, że podobny przypadek miał miejsce w 1994 roku podczas meczu Bayernu z FC Nuernberg. Niemiecki Związek Piłkarski DFB nakazał wówczas powtórzenie spotkania, tak jak obecnie domaga się Hoffenheim. "Każda inna decyzja byłaby farsą" - cytuje "FAZ" trenera Markusa Gisdola. Jednak zdaniem "FAZ" Hoffenheim może spotkać srogi zawód, gdyż FIFA obstaje przy prymacie decyzji podjętych przez sędziego na boisku. "Bild" nazwał sytuację na boisku Hoffenheim "skandalem". "DFB i Bundesliga nie mogą przejść do porządku dziennego. Mecz musi zostać powtórzony" - czytamy w tabloidzie. Komentator przyznaje, że nie można po każdym błędzie sędziego organizować powtórki meczu. "Ten nadzwyczajny przypadek wymaga jednak szczególnego orzeczenia" - napisał "Bild". Piątkowy mecz Hoffenheim z Bayerem Leverkusen zakończył się wynikiem 1-2. W 70. minucie spotkania piłka po strzale zawodnika gości Stefana Kiesslinga trafiła w boczną siatkę i przez dziurę wpadła do bramki, a sędzia uznał gola. Na boisku piłkarze gospodarzy nie zorientowali się nawet, że doszło do pomyłki, ale powtórki telewizyjnie nie pozostawiły żadnych wątpliwości. W sobotę zespół Hoffenheim złożył oficjalny protest, domagając się powtórzenia meczu. Sam winowajca przeprosił za zamieszanie, tłumacząc się tym, że nie widział, w jaki sposób piłka po jego główce znalazła się w bramce.