Borussia Dortmund na Signal Iduna Park gościła TSG 1899 Hoffenheim i musiała radzić sobie bez... trenera Luciena Favre'a, który zachorował na grypę i musiał zostać w domu. Szwajcara zastąpili jego asystenci, a żółto-czarni walczyli w sobotę o powiększenie przewagi w tabeli Bundesligi nad Bayernem Monachium i Borussią Moenchengladbach. I znów musieli radzić sobie bez Marco Reusa. Brak lidera nie odbił się na grze BVB, która dyktowała warunki gry na murawie i do przerwy wypracowała sobie poważną zaliczkę. W 32. minucie Borussia świetnie rozegrała atak pod bramką gości, Łukasz Piszczek podał na prawo do Jadona Sancho, a ten zabrał się z piłką, odwrócił się w biegu i skierował piłkę do siatki Wieśniaków. Na 2-0 podwyższył Mario Goetze, który w 43. minucie dobił piłkę do pustej bramki rywali po akcji i strzale Raphaela Guerreiro. Dwa gole różnicy to był najniższy wymiar kary, dość wspomnieć, że sędzia anulował na początku spotkania gola dla gospodarzy po konsultacji z VAR. W drugiej połowie sporo się działo i kibice w Dortmundzie przeżyli prawdziwą huśtawkę emocji. Najpierw na 3-0 trafił Raphael Guerreiro, który w 67. minucie wykończył kapitalną akcję Sancho i Goetze. Wydawało się, że lider pewnie zmierza po pełną pulę. Nadeszła jednak 75. minuta i wówczas wszystko runęło. Bramkę dla gości na 1-3 strzelił Ishak Belfodi, piłkarze Hoffenheim uwierzyli, że są w stanie odrobić straty i ruszyli do ataku. A defensywa Borussii zagrała w ostatnim kwadransie katastrofalnie. Na 2-3 po stałym fragmencie gry trafił Pavel Kaderabek w 88. minucie, a wyrównał pięć minut później Belfodi, który po wrzutce z wolnego nie został upilnowany przez obrońców. W kwadrans BVB roztrwoniła trzy gole przewagi na swoim terenie, piłkarze lidera rzucili się do ataku i szukali zwycięstwa w końcówce, ale Hoffenheim dobrze się broniło i mogło fetować sensacyjnie wywalczony punkt w Dortmundzie. Łukasz Piszczek w sobotę rozegrał całe zawody, był kapitanem Borussii. Starcie na szczycie obejrzeli kibice w Lipsku. Czerwone Byki gościły Eintracht Frankfurt i długo były lepszym zespołem. Gospodarze zmarnowali jednak kilka znakomitych okazji, a najbliżej gola był Marcel Sabitzer, który trafił tylko w słupek. Pojedynek zakończył się remisem 0-0. SC Freiburg gościło VfL Wolfsburg i musiało odrabiać straty, bo w 11. minucie trafił dla Wilków Jerome Roussillon. Wyrównał w 37. minucie Vincenzo Grifo, ale po przerwie z "wapna" Wout Weghorst przywrócił ekipie z Wolfsburga przewagę. Gospodarze znów wyrównali, gola na 2-2 zdobył Niels Petersen, ale znów stracili bramkę. Tym razem dla Wilków trafił w 74. minucie Renato Steffen. Wydawało się, że VfL wygra sobotni mecz, ale końcówka należała do Freiburga. Gian-Luca Waldschmidt i Philipp Lienhart w ostatnich minutach meczu zdobyli gole dla gospodarzy i Freiburg wygrał starcie 4-3. W starciu dwóch najsłabszych drużyn w tabeli Hannover 96 podejmował w sobotę FC Nuernberg. Goście od 11. minuty grali w dziesiątkę, za brutalny faul na Julianie Korbie wyleciał z boiska Simon Rhein. H96 wykorzystało przewagę w końcówce pierwszej odsłony, bramkę na 1-0 zdobył Nicolai Muller, który z bliska wpakował piłkę głową do bramki przyjezdnych. Po zmianie stron ten sam zawodnik podwyższył na 2-0 w 77. minucie i Hannover wreszcie zgarnął w Bundeslidze pełną pulę. Wicelider, Borussia Moenchengladbach, mierzył się na Borussia-Park z Herthą Berlin, która w środę była blisko wyrzucenia za burtę Pucharu Niemiec Bayernu Monachium. BMG miało ogromne problemy z Herthą, a od 30. minuty przegrywało po kapitalnym dryblingu i bramce Salomona Kalou. Na 2-0 dla gości podwyższył Ondrej Duda. Słowak w 56. minucie strzelił bramkę po podaniu Daviego Selke, a dwadzieścia minut później role się odwróciły i Stara Dama rozbiła Źrebaki na ich terenie 3-0.