Na treningach Eintrachtu Frankfurt (obecnie 12. miejsce w Bundeslidze), ale nie tylko w tym klubie, sporym wzięciem cieszą się manekiny. Na boisku treningowym jest ich więcej niż zazwyczaj. W pierwszej fazie wychodzenia z kryzysu sanitarnego piłkarze zostali zobowiązani do treningów indywidualnych. Wobec braku innych zawodników manekiny dobrze wypełniają wszechobecną pustkę. - Często mam ochotę wejść w takiego wślizgiem, ale i tak dobrze, że możemy trenować, nawet w pojedynkę - powiedział 30-letni austriacki pomocnik Stefan Ilsanker. Zasada numer 1 - trzymać dystans W każdym klubie Bundesligi panują inne zasady treningu. Wszędzie jednak nadrzędną jest reguła - "trzymać dystans". Obowiązuje od 7 kwietnia, od kiedy kluby wróciły do zajęć. - Do maksimum ograniczamy kontakty. Czuję się szczególnie zobowiązany, by stosować to zalecenie, bo jestem w tej chwili odpowiedzialny za zdrowie zawodników - mówi trener FC Mainz Achim Beierlorzer. Piłkarze trenują więc pojedynczo, ale też parami, w czwórkę, a ostatnio Bayern Monachium i Borussia Dortmund powiększyły liczbę grup treningowych do sześciu, siedmiu zawodników. Nawet wtedy działają mechanizmy, które mają maksymalnie ograniczyć kontakty. W RB Lipsk poszczególne grupy piłkarzy przychodzą na zajęcia w różnych godzinach. W Eintrachcie trenuje się na czterech różnych boiskach. Werder Brema nie informuje w ogóle o godzinach i miejscu treningów. Robi tak za poradą władz landu. To utrudnia pracę trenerom. Bruno Labbadia, trener Krzysztofa Piątka w Hercie Berlin, przyznaje, że "nie widzi nawet zawodników na boisku". Nie ma mowy o gierkach wewnętrznych, meczach sparingowych, nawet o pojedynkach jeden na jeden. Zalecane są ćwiczenia dalekich podań, "by trzymać dystans". - Znacznie większy nacisk kładziemy na strzały na bramkę, prowadzenie piłki, umiejętności techniczne - mówi na stronie Eintrachtu Portugalczyk Andre Silva. Zabroniony uścisk dłoni piłkarzy - towar dla prasy brukowej W sporcie zespołowym, jakim jest piłka nożna, nie ma w tej chwili mowy o drużynie, o rywalu. Zanika społeczny aspekt futbolu. Na treningach brakuje fanów. Piłkarze jednak dążą za wszelką cenę do czasów sprzed pandemii. Z przyzwyczajenia, ale również z potrzeby kontaktu zachowują się czasami jak dawniej. "Bild" pokazał zdjęcia z treningu Bayernu, na którym piłkarze lidera Bundesligi po udanej akcji ściskali sobie ręce. Dla tej bulwarówki najcenniejszym towarem były kiedyś fotografie kłócących albo bijących się zawodników, dziś są nimi ilustracje wymieniających się uściskami piłkarzy. Znak czasu. Ale podawanie rąk jest dziś zabronione. W klubach obowiązują rygorystyczne zasady sanitarne. W Bayernie piłkarze po przyjeździe na trening nie mają wspólnej szatni, ale są rozlokowywani w przygotowanych specjalnie pomieszczeniach klubowych. Zostały do nich przystosowane również szatnie sędziów, czy lokale do badań antydopingowych. Nie ma mowy o wspólnych posiłkach. Jedzenie jest dostarczane do domów zawodników. W siłowniach wszystkie urządzenia są dezynfekowane. Wielkim problemem są masaże i zabiegi regeneracyjne. Kluby zalecają jednak, by wykonywać je we własnym zakresie, korzystając jak najbardziej to możliwe z rolowania i porad online. We Freiburgu piłkarze po zajęciach od razu jadą do domu i tam mają brać prysznic. W większości klubów zawodnikom przed przyjściem na trening mierzona jest temperatura, a w niektórych wykonuje się testy raz na tydzień tak jak we Freiburgu. Każdy zawodnik jest zobowiązany do zgłaszania wszelkich objawów koronawirusa. Nie ma przypadków COVID-19. Piłkarze, trenerzy, kibice myślą więc o powrocie do meczów. Grać, czy nie grać 9 maja - oto jest pytanie Najbliższy termin, wyznaczony przez władze ligi DFL to 9 maja, oczywiście bez kibiców. W wywiadzie dla "Bilda" Armin Laschet, prezydent landu Nadrenia-Północna Westfalia postawił jednak wiele pytań w związku z powrotem do gry i niczego nie przesądził. - W jakiś sposób będą odbywać się treningi zespołowe? Jak będzie respektowane prawo sanitarne podczas meczów? Termin 9 maja jest rozważany, ale nie jest to termin ostateczny - powiedział Laschet. - Niczego nie można przesądzać, ale pewnością weekend z piłką nożną, nawet bez kibiców, jest przyjemniejszym weekendem niż bez żadnego meczu - oświadczył prezydent Bawarii Markus Soder. - Gra przy zamkniętych trybunach jest możliwa. Ważne, żeby zminimalizować ryzyko zarażenia. Powrót do gry, byłby dobrą wiadomością dla milionów fanów piłki nożnej - powiedział niemiecki minister zdrowia Jens Spahn. Jeszcze w tym tygodniu odbędzie się specjalna narada szefów klubów, władz DFL i ekspertów medycznych z ministerstwa zdrowia, której tematem będzie termin powrotu do treningów zespołowych. Od tego jest uzależnione podtrzymanie daty wznowienia rozgrywek już na początku maja. Na to, co zrobią Niemcy, patrzy cała Europa, również władze Ekstraklasy. Olgierd Kwiatkowski