To największy skandal w historii Bundesligi - grzmią niemieckie media. Zespół z Hoffenheim, który przegrał u siebie 1-2, żąda powtórzenia meczu. Kiessling trafił, a właściwie nie trafił na 2-0 w 70. minucie meczu. Sędzia Felix Brych jest już wyszydzany na całym świecie. Napastnik Bayeru zwrócił się do kibiców na Facebooku. "Według telewizyjnych powtórek jest jasne, że gola nie było. Podczas meczu dokładnie nie widziałem, czy bramka była prawidłowa, czy nie" - pisze Kiessling. Problem w tym, że te same telewizyjne powtórki pokazały jasno, że po minimalnie niecelnym strzale niemiecki napastnik chwycił się za głowę, żałując zmarnowanej okazji. W trakcie meczu nie miał jednak odwagi, by stanowczo poinformować sędziego, że bramki nie było. "Przepraszam wszystkich kibiców. Takie zwycięstwo nie jest w porządku" - komentuje Kiessling. Trener "Aptekarzy" Sami Hyypia przyznał, że po meczu nieprzyjemnie się oglądało powtórki ze spotkania. - Podczas meczu cieszyłem się z gola, bo wszystko wyglądało w porządku - powiedział fiński szkoleniowiec. - To skandal, gola nie było. Na pewno złożymy protest - powiedział dyrektor sportowy Hoffenheim Alexander Rosen. Hoffenheim będzie się domagało powtórzenia meczu. - To dla nas niekomfortowa sytuacja. Bramki rzeczywiście nie było. To nie jest sposób w jaki chcieliśmy wygrać. Sprawiedliwym wynikiem byłby remis - dodał jego odpowiednik w Bayerze Rudi Voeller. Ta sytuacja przypomniała niemieckim kibicom wydarzenie z 1994 roku. W meczu Bayern Monachium - FC Nuernberg piłka po strzale Thomasa Helmera minęła bramkę, a sędzia nakazał gościom wznowić grę od środka boiska. Ostatecznie spotkanie zostało powtórzone. Bundesliga: wyniki, strzelcy, tabela, terminarz