Fatalny błąd Bellinghama przesądził. Koncert Harry'ego Kane'a w hicie
Bayern Monachium w sposób znakomity rozpoczął sezon. Zespół prowadzony przez Vincenta Kompany'ego jeszcze nie stracił, choćby punktu. Mecz siódmej kolejki Bundesligi z Borussią Dortmund wydawał się tym, w którym rywale będą w stanie postawić się maszynie Belga. W pierwszej połowie Bayern dominował, ale w drugiej goście się obudzili. Ostatecznie mecz zakończył się wygraną Bayernu 2:1, kosmicznie zagrał Harry Kane, który był wszędzie, a dodatkowo strzelił gola.

Bayern Monachium w poprzednim sezonie wrócił na niemiecki tron, ale tamto mistrzostwo Bundesligi nie było zdobyte w sposób spektakularny. Bayern wprawdzie miał aż 13 punktów przewagi nad drugim Bayerem Leverkusen, a więc obrońcami tytułu, ale gra nie była porywająca, a tego w Monachium oczekiwali, gdy zatrudniano Vincenta Kompany'ego na trenera zespołu.
Pierwszy sezon z mistrzostwem kraju był dla Belga z pewnością bardzo dobrym wstępem, co widać w obecnych rozgrywkach. Bayern wszedł w rywalizację w sezonie 2025/2026 z przytupem, a to i tak dość delikatne określenie poczynań Bawarczyków. Ci bowiem rozegrali w tym sezonie 10 spotkań i wygrali... wszystkie, co oczywiście sprawiało, że przed dziewiątą siódmą kolejką ligową liderowi tabeli z czterema oczkami zaliczki nad Borussią Dortmund.
Triumf Bayernu w Klassikerze. Popis Kane'a
Sobotni rywal, a więc właśnie zgromadziła na swoim koncie w tym czasie 14 oczek, Bayern 18. W związku z tym pod presją do prestiżowego Der Klassikera podchodzili goście z Zagłębia Ruhry. Kibice na Allianz Arenie z pewnością wyczekiwali jednak wygranej swojego zespołu, a także kolejnego w tym sezonie koncertu, jaki zagra przed ich oczami znajdujący się w wybornej formie Harry Kane.
Trzeba przyznać, że ten drugi warunek spełniony został bardzo szybko. Anglik od początku rywalizacji w Monachium był bardzo aktywny, ale nie tylko w roli napastnika. Odbierał piłkę na pozycji "szóstki", rozgrywał jak "ósemka", a znakomitą pierwszą część spotkania ukoronował golem strzelonym głową po dośrodkowaniu Kimmicha w 22. minucie. Prowadzenie 1:0 do przerwy było jednak najmniejszym wymiarem kary ze strony gospodarzy, którzy stworzyli sobie zdecydowanie więcej okazji do podwyższenia wyniku, a BVB wręcz nie istniało.
Druga połowa rozpoczęła się zupełnie inaczej, jakby obie drużyny zamieniły się koszulkami. Goście zdominowali Bayern, który miał problem z szybkim odbieraniem piłki, nie wspominając już o transportowaniu jej w pole karne Borussii. Kompany'ego mógł cieszyć jedynie fakt, że Borussia nie potrafiła stworzyć naprawdę dogodnej sytuacji. Ta pojawiła się w 64. minucie, gdy oko w oko z Neuerem stanął Karim Adeyemi, ale skrzydłowy gości poślizgnął się przy oddawaniu strzału.
Gdy wydawało się, że gol dla Borussii jest coraz bliżej fatalnie we własnym polu karnym zachował się wprowadzony z ławki Jobe Bellingham. Anglik chciał wybić piłkę, ale na wślizgu zablokował tę próbę Michael Olise, który wpakował futbolówkę do siatki. Nie sposób nie docenić w tej akcji także Harry'ego Kane, który popisał się wybornym długim podaniem na skrzydło w początkowej fazie rozegrania.
Po tym golu wydawało się, że sprawa wyniku jest już właściwie przesądzona i zwycięstwo Bayernu jest pewne. Nagle do ataku ruszyli jednak goście, a najlepiej w polu karnym Bayernu odnalazł się wprowadzony z ławki Julian Brandt. Niemiec wbiegł w "szesnastkę" i z bliska wpakował piłkę do siatki. To był ostatni bramkowy akcent tego wieczoru. Bayern wygrał 2:1 i pozostaje niepokonany, a po tym spotkaniu ma już aż siedem punktów przewagi nad BVB.








![Czerwona kartka za "cios karate". Sędzia nie miał wątpliwości [WIDEO]](https://i.iplsc.com/000LXIID5EMXUGQA-C401.webp)


