Czarne chmury nad Kovaczem wiszą już od zeszłego sezonu. Wówczas się jednak wybronił, bo wprawdzie Bawarczycy w Lidze Mistrzów odpadli w 1/8 finału, ale na krajowym boisku wywalczyli mistrzostwo i Puchar Niemiec. Ten sezon jednak znowu nie układa się po jego myśli, a - jak donoszą miejscowe media - jego dni w Monachium są policzone. Na konferencji prasowej po meczu z Eintrachtem i najwyższej ligowej porażce od kwietnia 2009 Kovaczowi puściły też nerwy. Na pytanie dziennikarza, jakie dawał wskazówki piłkarzom, odparł: "Co chcecie jeszcze ode mnie wiedzieć? Nie muszę się z wami wszystkim dzielić". O przyszłości w Bayernie nie chciał mówić. - Nie wiem, co będzie. Pewnie wy wiecie to lepiej. Cały czas rozmawiamy w trybie przypuszczającym, ale ja wiem jak ten biznes działa. Nie jestem naiwny - podkreślił. Opisując mecz powiedział, że wszystko skomplikowała czerwona kartka na początku spotkania, jaką ukarany został Jerome Boateng. Musiał przegrupować zespół i do przerwy wyglądało to całkiem nieźle. Schodząc do szatni przegrywali 1-2, a bramkę strzelił Robert Lewandowski. - Ale gdy wychodzisz na murawę i chwilę później jest 1-3, to sytuacja się komplikuje. Mimo wszystko tak nie powinno przegrywać się meczów. Nie tego oczekiwałem. Nie zagraliśmy dobrze, ale o naszej postawie zadecydowała czerwona kartka w pierwszej połowie - zaznaczył. Bayern ma teraz dwa ważne spotkania u siebie. Najpierw w środę zagra z Olympiakosem Pireus w Lidze Mistrzów, a w sobotę z Borussią Dortmund w Bundeslidze. Bundesliga: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz