Przypomnijmy, że po meczu z Armiiną, przegranym 0-1, który przypieczętował spadek Schalke do 2. Bundesligi, fani czekali na piłkarzy. I niestety pod stadionem doszło do gorszących scen. Część zawodników musiała ratować się ucieczką, niektórzy zostali pobici przez krewkich fanów, na na treningach musiała pojawić się policja. Teraz portal ruhr24.de ujawnił kolejne szczegóły tych drastycznych zajść, które przekazał im jeden z członków sztabu zespołu z Gelsenkirchen Gerald Asamoah. - Nie sądziliśmy, że cokolwiek się stanie. Kiedy nasz autobus podjechał do dużej grupy fanów, wysiedliśmy i słuchaliśmy tego, co mają nam do powiedzenia. Zupełnie się tego nie spodziewaliśmy, a oni po chwili nas zaatakowali. Nigdy nie zapomnę strachu, który widziałem u mojego kolegi ze sztabu. Leżał na ziemi i został skopany przez ultrasów - mówił na łamach ruhr24.de były piłkarz Schalke.Pod stadionem zebrało się około 500 fanów, którzy zdemolowali autobus i kilka samochodów. Najgorsze jednak jest to, że dostało się również kilku członkom sztabu szkoleniowego, w tym wspomnianemu przez Asamoaha Mikeowi Bueskensowi, oraz piłkarzom, których kibice gonili na terenie stadionu. Według świadków przypominało to prawdziwe polowanie. Widać to zresztą na nagraniach z tych zdarzeń, które pojawiły się w mediach społecznościowych. Na całe szczęście już po tych zajściach klub wydał komunikat, że nikt poważnie nie ucierpiał. W Schalke liczą się jednak z tym, że część piłkarzy w obawie o swoje życie i zdrowie odmówi gry w kolejnych spotkaniach. Klub poprosił też policję, by ochraniała treningi drużyny.