Na prezentacji nowego trenera Bayernu Karl-Heinz Rummenigge stwierdził, że wymaga przede wszystkim hegemonii w Bundeslidze. Prezes to człowiek przytomny, wie, iż minęły czasy, gdy od wielkich drużyn można było żądać seryjnie zdobywanych trofeów w Europie. Bawarczycy czekali na triumf w Champions League 12 lat i choć w ostatniej edycji zmiatali rywali z powierzchni ziemi, cały zastęp konkurentów zbroi się teraz po zęby, by wybić im z głowy plany utrzymania najcenniejszego trofeum. Nawet największe i najbogatsze kluby kontynentu przyjęły do wiadomości, iż Puchar Europy zdobywa się raz na jakiś czas, przy wyjątkowo sprzyjającym zbiegu okoliczności. To nie jest wielki problem Porażka w Superpucharze Niemiec z Borussią nie jest dla Bayernu wielkim problemem. Oddali trofeum najmniej prestiżowe, rywalowi pałającemu żądzą rewanżu za finał Ligi Mistrzów. Guardiola zaczął mecz bez kilku kluczowych graczy: Bastiana Schweinsteigera, Dantego, Javiego Martineza, Francka Ribery’ego, Manuela Neuera, Maria Goetzego, ale ich zastępcy pokazali sposób, w jaki ma zamiar grać drużyna. W systemie 4-1-4-1 z ustawionym przed stoperami Thiagiem Alcantarą, Bayern zyskał na grze kombinacyjnej kosztem strat w dynamice. W ubiegłym sezonie Bawarczycy byli szybcy, bezpośredni, efektywni górując nad rywalami nie tylko determinacją, ale przede wszystkim siłą fizyczną. Guardiola obiecywał, że utrzyma te atuty, tymczasem wczoraj widać było, iż nie będzie to łatwe przy inteligentnej grze obronnej przeciwnika. Thiago Alcantara błysnął wspaniałym zagraniem w akcji, którą Thomas Mueller zakończył strzałem w poprzeczkę bramki Borussii, ale też stracił piłkę przy golu na 2-4. Z jednej strony to naturalne, że pod ręką nowego trenera Bayern się zmienia, z drugiej pozostaje pytanie, czy lepsze nie stanie się wrogiem dobrego? Jeden przegrany mecz to za mało na wyciąganie wniosków. Starke i van Buyten, których indywidualne błędy wpłynęły na wynik, będą w kolejnych spotkaniach tylko rezerwowymi. Bayern doczekał się wyjątkowej plejady gwiazd w kadrze, jego siłą zawsze był jednak wysiłek zbiorowy. Czy Guardiola będzie umiał zachować tę podstawową wartość w grze Bawarczyków? Wczorajszy mecz był zdecydowanie bardziej znaczący dla Borussii. Przed rokiem przegrała z Bayernem wszystkie trofea zaczynając właśnie od Superpucharu Niemiec, kończąc na najważniejszym starciu w historii obu drużyn na Wembley. Robertowi Lewandowskiemu mogło się wtedy wydawać, że w następnym spotkaniu niemieckich potęg będzie już po drugiej stronie. Został w Borussii, która udowadnia sobie, iż kolejny sezon może być lepszy niż poprzedni. Wciąż uważana za skromną między kolosami drużyna Juergena Kloppa nie ma podstaw do kompleksów wobec nikogo w Europie. Jeden superfaworyt Oby kontuzjowany Henrich Mchitarian okazał się graczem na miarę potrzeb. Dotąd Klopp był mistrzem wynajdywania wybitnych graczy za grosze (Subotić, Lewandowski, Kagawa, Gundogan), po awansie do finału Champions League Borussia osiągnęła wyższy status finansowy. Może pozwoli jej to utrzymać się w wyścigu z Bayernem? Zespół z Dortmundu nie stracił pomysłu na Bawarczyków. Bez niego rosnąca w siłę i atrakcyjność Bundesliga byłaby niczym więcej niż monotonnym monodramem. Biorąc pod uwagę możliwości Bayernu, niemieckie rozgrywki mają wciąż tylko jednego superfaworyta. Zwłaszcza w czasach, gdy Bawarczycy osiągają stan rozkwitu. Superpuchar pokazał, że nie tylko batalia o utrzymanie się na europejskim szczycie będzie dla Guardioli i Bayernu wyzwaniem. Borussia powinna dotrzymać im kroku dla dobra wszystkich. Brak bodźców do pracy i wysiłku na co dzień mogłyby się okazać największym zagrożeniem dla najlepszej drużyny ubiegłego sezonu. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego