W ostatniej kolejce Bundesligi Bayern Monachium sensacyjnie przegrał 1-4 z VfB Stuttgart, ale to nie przeszkodziło Bawarczykom w świętowaniu szóstego z kolei, a 28 ogółem mistrzostwa Niemiec. Lewandowski zaś po raz trzeci w karierze został królem strzelców Bundesligi. Tym samym wyrównał osiągnięcie Ulfa Kirstena oraz dyrektora generalnego Bayernu Karla-Heinza Rummenige. Poprzednio "Lewy" był królem strzelców w sezonach 2013/14 oraz 2015/16. W sezonie 2017/18 do zdobycia korony króla strzelców niemieckiej ekstraklasy wystarczyło polskiemu napastnikowi 29 bramek. Drugi w kolejności Nils Petersen zakończył sezon z 15 trafieniami, a więc mając na koncie niemal połowę mniej bramek niż Lewandowski! To największa przewaga króla strzelców od 46 lat. To jak "Lewy" w tym sezonie zdeklasował rywali świetnie podkreśla fakt, że pomimo tego, iż w zeszłym sezonie kapitan reprezentacji Polski zdobył nawet bramkę więcej, to w klasyfikacji strzelców musiał uznać wyższość Pierre'a-Emericka Aubameyanga. Pomimo mistrzostwa Niemiec i korony króla strzelców Lewandowski ma prawo czuć niedosyt. Pozostałym strzelcom w Bundeslidze odjechał już dawno i nie ukrywał, że jego celem jest dogonienie wyczynu Gerda Muellera, który jako jedyny może pochwalić się serią trzech kolejnych sezonów z co najmniej 30 bramkami na koncie w Bundeslidze. Przed dwoma laty i rok temu "Lewy" strzelał równo po 30 goli - w tym do tego wyniku zabrakło mu jednego trafienia. WG