Wydawałoby się, że Lewandowski, zdobywając 29 bramek w zaledwie 27 spotkaniach Bundesligi, musi plasować się na pierwszej pozycji we wszystkich klasyfikacjach strzeleckich. Polak faktycznie prowadzi w wyścigu o koronę króla strzelców, ale Niemcy znaleźli statystykę, w której podium wygląda inaczej. Okazuje się, że napastnikiem, od którego najbardziej uzależniona jest pojedyncza drużyna może być Rouwen Hennings z Fortuny Duesseldorf. To strzelec 12 spośród 31 bramek dla Fortuny w tym sezonie. To 38,7 proc. dorobku całego zespołu.Pod tym względem bardzo dobrze wypada też Sebastian Andersson, napastnik Unionu Berlin. On także zdobył w tym sezonie 12 bramek, a cały Union ma ich na koncie 34. Oznacza to, że 28-letni Szwed jest odpowiedzialny za 34,3 proc. bramek dla beniaminka.Lewandowski miejsce na podium minimalnie przegrywa na razie z Timo Wernerem. Napastnik RB Lipsk zdobył 33,8 procent bramek swojego zespołu (25 goli z 74), a Lewandowski... 33,7 procent (29 goli z 86).