Olgierd Kwiatkowski, Interia: Co może jeszcze ugrać w Bundeslidze Robert Lewandowski. Wygrał wszystko, niewiele rekordów zostało, których nie pobił. Może teraz Bundesliga zrobiła się dla niego za ciasna? Jacek Zieliński, trener Lecha Poznań w latach 2009-10: Skoro podjął taką decyzję i dalej gra w Bayernie, trzeba to uszanować. Robert w Niemczech czuje się dobrze, jest szanowany, traktowany jako swój. Wciąż ma wiele do udowodnienia. Wygrał Ligę Mistrzów, ale teraz trzeba ten tytuł obronić. Bayern chce teraz sięgnąć po zwycięstwo w Klubowych Mistrzostwach Świata. To też wyzwanie. Stabilizacja w klubie ma pomóc Robertowi w dobrych występach w reprezentacji Polski. Sportowiec na wysokim poziomie zawsze chce wygrywać i potwierdzać swoje umiejętności. Cristiano Ronaldo też co rok kolekcjonował tytuły, ale chciał kolejne i dążył do tego, by być zawodnikiem bardziej doskonałym. Cristiano nigdy się nie zatrzymywał w swym dążeniu do bycia lepszym. Robert idzie podobną drogą. To o co walczy w tym sezonie w Bundeslidze Robert Lewandowski? - Nie musi szukać rekordów. Chce zrobić to, co robił do tej pory. To jest dla sportowca motywujące. Nie pobije rekordu Gerda Mullera, ale wciąż są kolejne trofea do zdobycia. I reprezentacja. Kadra siedzi mocno w głowie Roberta. Kiedy patrzy pan z perspektywy czasu, w jakim aspekcie najbardziej rozwinął się Lewandowski. W Lechu Poznań za pana czasów, to był już w skali polskiej ligi piłkarz wyjątkowy, ale pod wieloma względami jeszcze nie robił wrażenia, chociażby fizycznie. - Robert miał wtedy miał 21 lat. Jak na polskie warunki był wtedy piłkarzem wyśmienitym. Fizycznie nie robił wrażenia. Nazywaliśmy go szczupaczkiem. Mimo tych skromnych warunków zawsze mocno trzymał się na nogach. Walka wręcz z najlepszymi obrońcami na świecie, wymagania jakie oni przed nim postawili spowodowała, że stał się niezwykle silnym sportowcem. Dziś jest zbudowany jak atleta. Zrobił tutaj ogromny postęp. Ale on się rozwijał pod każdym względem, nie tylko fizycznie. Zawsze też miał talent do pracy... - Nikt nie miał z nim problemów. Chłopak kochający ciężką pracę, potrafiący grać pod zespół. Opieraliśmy grę w ataku na nim, bo nie mieliśmy zmienników, ale on pomagał całej drużynie. Nie miał żadnych urazów. Zawdzięczał to ciężkiej pracy nad sobą. Pewnie trochę szczęścia też miał, ale trzeba na nie zasłużyć. Mentalność - tą cechą też wiele wygrał? - Bardzo silna psychika. Byle co go nie załamywało. Miał swój plan i według niego się rozwijał. W Lechu widać było, że jak na młody wiek jest zawodnikiem bardzo dojrzałym. Był trening, ale była też dieta, czas na odpoczynek. Nic nie pozostawiał przypadkowi. Nie było żadnych skandali, żadnych zadym z jego udziałem. Jego życie układało się harmonijnie. Robert wcześnie założył rodzinę. To było dla niego dobre. Ania dała mu oparcie i bardzo pomogła mu w sportowym rozwoju. Trener RB Lipsk Julian Nagelsmann powiedział kilka dni temu, że Lewandowski jest piłkarzem kompletnym, że nie musi się doskonalić, tylko dbać o to, żeby wypoczęty przystąpić do meczów. Czy rzeczywiście nawet w tym wieku i przy takim statusie piłkarz nie powinien ćwiczyć nad poprawą jakiś elementów? - Powiedział to kurtuazyjnie. Zawodnik, nawet najlepszy, musi być cały czas w treningu. Robertowi tak dużo zajęć nie potrzeba, bo doskonale zna własne ciało. Myślę, że chodzi o to, że przy takim natężeniu meczów, które odbywają się co parę dni, lepiej unikać mocnego treningu tylko zadbać o dobrą regenerację. Robert zawsze był świadomy jak dbać o siebie. Czy jest ktoś w Bundeslidze, kto może zagrozić Bayernowi? Może półfinalista Ligi Mistrzów RB Lipsk Nagelsmanna? - RB to solidny zespół, ale oni pewnego pułapu jeszcze nie przeskoczyli. Nie będą zagrożeniem. Być może jednak będzie to Borussia Dortmund. Zawsze trafia się czarny koń w każdych rozgrywkach i zobaczymy kto nim będzie. Ale Bayern jest skazany na to, żeby kolekcjonować tytuły mistrza Niemiec. Ma największy budżet i mentalność zwycięzców. Działają przy tym rozsądnie. Nie wydają pieniędzy na lewo i prawo. Nie jest dla pana zaskoczeniem, że Ligę Mistrzów Bayern wygrał prowadzony przez trenera Hansa-Dietera Flicka? - On tak ustawił zespół, że przyjemnie się patrzy na grę. To drużyna prezentująca dobrą i powtarzalną piłkę. Flick nie był anonimowym trenerem. Wcześniej pracował z Joachimem Loewem. Dał się poznać z dobrej strony. Było kwestią czasu, kiedy dostanie szansę prowadzenia drużyny klubowej. W Bayernie doszło do zawirowań z Nico Kovaczem. Piłkarze mieli trudne relacje z Chorwatem i doszło do zmiany trenera. Flick widział to wszystko, co się dzieje. Dobrze zdiagnozował sytuację i maszyna ruszyła. Ma pan jeszcze kontakt z Robertem Lewandowskim? - Niezbyt często. Bardzo mu kibicuję. Patrzę z satysfakcją i dumą na to, że przez rok mieliśmy okazję pracować. To był owocny rok w Lechu. Spodziewał się pan 10 lat temu prowadząc Roberta Lewandowskiego w Lechu, że jego kariera tak się potoczy. - Nikt się tego nie spodziewał. Zdawaliśmy sobie sprawę, że w wieku 22 lat ugrał w kraju wszystko - zdobył mistrzostwo Polski, wywalczył Superpuchar, sięgnął po koronę króla strzelców. Liga polska zrobiła się dla niego za ciasna. Ta zmiana była nieunikniona. Liczyliśmy się z tym, że wyjedzie od stycznia. Pomógł nam zdobyć tytuł mistrza Polski, dostał zgodę na transfer. Nikt nie mógł wtedy pomyśleć, że 10 lat później zostanie najlepszym piłkarzem na świecie, bo moim zdaniem nie ma dziś lepszego piłkarza od Roberta. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski