Nie jest tajemnicą, że Real Madryt pragnął zakontraktować Roberta Lewandowskiego, zwłaszcza po pamiętnym półfinale Ligi Mistrzów z 2013 roku, gdy Polak na Signal Iduna Park wbił hiszpańskiemu gigantowi cztery gole, zapewniając ostatecznie Borussii Dortmund awans do wielkiego finału. Okoliczności do ściągnięcia "Lewego" w 2014 roku były niezwykle sprzyjające. Jego kontrakt z BVB właśnie wygasał, więc wystarczyło skusić go odpowiednią pensją, premią za podpis i projektem sportowym. Real spóźnił się jednak - działaczy z Santiago Bernabeu uprzedził Bayern Monachium, lecz nie zamykało to Lewandowskiemu drogi do słonecznego Madrytu. Kilka miesięcy temu dziennik "As" poinformował, że "Królewscy" mogli zerwać porozumienie między "Lewym" i Bayernem, wpłacając klauzulę w wysokości 20 mln euro. Nie zdecydowali się jednak na taki ruch, by nie zaburzyć dobrych relacji z bawarskim gigantem. Były przedstawiciel "Lewego" Cezary Kucharski w rozmowie z portalem Sport1.de przedstawił jednak całą sprawę w nieco innym świetle.