5 marca 1983 roku. Na drodze pod Brunszwikiem czarne alfa romeo wpada w drzewo. Kierowca ma ciężkie obrażenia głowy i klatki piersiowej. Dwa dni później umiera w szpitalu w Brunszwiku. Lekarz stwierdza wysoką zawartość alkoholu we krwi. Przyjaciele się dziwią, przecież nigdy za wiele nie pił. Przed śmiertelną jazdą był w barze, ale wyszedł trzeźwy. Rodzą się wątpliwości. Zwłaszcza, że zmarłym kierowcą był Lutz Eigendorf, zbiegły cztery lata wcześniej z Niemiec Wschodnich piłkarz Eintrachtu Brunszwik. W NRD grał w Dynamie Berlin, klubie, znajdującym się pod opieką Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego, czyli jednej z najbardziej zbrodniczych organizacji - Stasi. Klub we władzy zbrodniarza 30 lat temu runął mur berliński. Od czasu powstania w 1961 roku był symbolem podziału Niemiec i Europy, przyczyną wielu ludzkich tragedii. Powstały dwa odrębne światy, również w sporcie. W piłce nożnej NRD kojarzyło się z siermiężnym stylem gry reprezentacji i klubów. Trochę niesłusznie, bo kluby ze wschodnich Niemiec trzykrotnie występowały w finałach europejskich pucharów. W 1974 roku Magdeburg wygrał Pucharu Zdobywców Pucharów, pokonując w finale AC Milan. Z założenia, enerdowski futbol był jednak nastawiony - jak państwo - na kolektywizm. Wszelkie formy indywidualizmu były tępione. Zawsze liczył się zespól a nie gwiazda. Jak pisał Ulrich Hesse w książce "Tor", piłkarze mieli być "robotami" wykonującymi polecenia i grającymi w imię dobra socjalistycznej ojczyzny. Zdarzały się wyjątki. Jednym z nich był Lutz Eigendorf. Uważany za jednego z największych piłkarskich talentów w tej części Niemiec. Pochodził z Brandenburgu, ale jako junior przeniósł się do Dynama Berlin. Dynamo właśnie rosło w siłę. Wykorzystywało swój policyjny mecenat. Jego honorowym prezesem był szef Stasi Erich Mielke. Szkaradna postać. Zbrodniarz, morderca, który w pełni wykorzystywał władzę nad tajnymi służbami, by gnębić nieprzychylnych państwu i sobie ludzi. Możliwości, jakie dawała władza nad tak potężną organizacją "spożytkował" również dla sportu. Od 1979 do 1989 roku Dynamo nie miało sobie równych - dziesięć razy z rzędu zdobyło tytuł mistrza NRD. Mielke przyciągał do drużyny piłkarzy przywilejami. Dawał im mieszkania, samochody, co było w socjalistycznych Niemczech wielką atrakcją. Ale wpływał też na sędziów. Robił z ligą NRD to, co chciał. Wsiadł w taksówkę i uciekł Po pierwszy tytuł Dynamo sięgnęło wraz Eigendorfem. 23-letni wówczas pomocnik miał ogromny udział w tym sukcesie. Zdążył też zagrać w reprezentacji NRD. W swoim debiucie z Bułgarią zdobył dwie bramki. Niemieccy dziennikarze nazwali go później "Beckenbauerem z NRD". Oprócz czysto piłkarskich umiejętności miał charyzmę na boisku i poza nim. Wiedział, czego chciał. W trakcie mistrzowskiego sezonu Dynamo otrzymało zaproszenie na sparing z 1. FC Kaiserslautern. Spotkanie odbywało się w Giessen, nieopodal Frankfurtu nad Menem. Każdy piłkarz podpisał przed wyjazdem regulamin. Jeden z punktów klubowego kodeksu głosił, że zawodnicy mają się trzymać jak najdalej od "wrogów klasy robotniczej". Eigendorf nie zastosował się do tych reguł. Po meczu nie wsiadł do autokaru z drużyną. Zamówił taksówkę i wziął kurs na Kaiserslautern. Podczas gdy wielu berlińczyków próbowało przejść przez zasieki, pokonać mur i ginęli od razu na miejscu, kopali tunele, przedzierali się do Niemiec Zachodnich kanałami, Eigendorf skorzystał z pierwszej nadarzającej się i łatwej okazji do ucieczki i ją wykorzystał. Nie była to pierwsza rejterada sportowca ze wschodnich Niemiec, ale niezwykle spektakularna. Chodziło bowiem o piłkarza Dynama Berlin. Każdy ze sportowców tego klubu miał być dla klasy robotniczej przykładem wzorowego postępowania. Ucieczka gwiazdy tego zespołu była potwarzą nie tylko dla klubu, ale dla jej szefa Ericha Mielke. Wiadomo było, że władca Stasi nie puści płazem tego afrontu. W dokumentach Stasi Eigendorf nie nazywał się już Eingendorf, ale "zdrajcą". Gry w Niemczech Zachodnich nawet tak potężne służby jak Stasi nie mogły mu zabronić. Po rocznej karencji, nałożonej zgodnie z przepisami UEFA, uciekinier z NRD zagrał w Kaiserslautern. Spędził tam dwa sezony. Później przeniósł się do Eintrachtu Brunszwik. W Bundeslidze rozegrał 61 spotkań, strzelił dziewięć goli. Z Kaiserslautern dotarł do półfinału Pucharu UEFA. Nie udało mu się w obu klubach spełnić oczekiwań własnych i otoczenia, karierę utrudniały mu kontuzje, ale dopiął swojego celu. Żył w wolnym świecie, robił co chciał, rozerwał kajdany.