Jakub Błaszczykowski w meczu o Superpuchar Niemiec z Bayernem (4-2) miał nie wystąpić z powodu grypy żołądkowej. Ostatecznie jednak pokonał problemy i należał do wyróżniających się postaci w Borussii. INTERIA.PL: Gratulacje, zdobyliście w pięknym stylu Superpuchar Niemiec pokonując jeden z najsilniejszych zespołów świata - Bayern Monachium Pepa Guardioli! Jakub Błaszczykowski, pomocnik Borussii Dortmund i reprezentacji Polski: - Przed spotkaniem nie byliśmy stawiani w roli faworyta. Podobnie było przed finałem Ligi Mistrzów, Cieszymy się z tego, że dobrze zaczęliśmy sezon. Tym bardziej, że gdzieś tam z tyłu głowy została porażka z finału Champion League, która bardzo nas bolała. Dowartościowaliśmy się, uwierzyliśmy w siebie i pokazaliśmy, że niejednego potrafimy ograć. Ten mecz mógł się podobać jeszcze bardziej niż finał Ligi Mistrzów. - Faktycznie, jeżeli dzieje się tak wiele na boisku, pada dużo bramek, to kibicom się to musi podobać. Na dodatek to był pierwszy mecz o stawkę, dotychczas graliśmy tylko towarzysko. Fajnie zacząć sezon tak z przytupem! Wygraliśmy 4-2 i z przebiegu spotkania wydaje mi się, że zasłużenie. Mamy mocną drużynę i duży potencjał. Przy wzniesieniu się na wyżyny jesteśmy w stanie ograć wielu rywali. - Jeśli chodzi o moją formę, to jeszcze w dniu meczu miałem problemy z grypą żołądkową i do końca pewne nie było, czy zagram. Udało się jednak te kłopoty pokonać i nie ma się co nad tym rozwodzić. Środek wakacji, pogoda bardziej plażowa niż stadionowa, a na Signal Iduna Park ponad 80 tys. ludzi, nie ma gdzie szpilki wcisnąć. Na czym polega fenomen kibicowania w Niemczech? - Odkąd tutaj jestem, a mija już sześć lat, zawsze tak było w Dortmundzie. Ten klub traktują jak religię. Na ten stadion się po prostu przychodzi, nawet na mecze towarzyskie stawiają się tłumy. W Dortmundzie i okolicach mamy rzesze wiernych kibiców, na których zawsze możemy liczyć, także w meczach wyjazdowych. Bum na futbol jest nie tylko u nas, ale też w innych klubach. To zasługa organizacji tego wszystkiego. Bundesliga sprzedaje się naprawdę dobrze i wydaje mi się, że ulegnie jeszcze poprawie. Reklama po finale Champions League poszła w świat, przychodzą do Bundesligi świetni trenerzy. To jest dodatkowy smaczek i..... (w tym momencie przechodzący Juergen Klopp po przyjacielsku klepnął Kubę w kark, na co nasz piłkarz figlarnie się uśmiechnął - przyp. red.) ... nabiera to wszystko kolorytu. Nie miałeś obaw, że zamieszanie wokół Roberta Lewandowskiego - "Bild" określał ten mecz testem charakteru dla "Lewego" - może się negatywnie odbić na naszym napastniku, jak również na zespole? Na Alten Markt spotykaliśmy kibiców Bayernu, którzy drażnili tych z Borussii śpiewając: "Lewandowski!". - W ogóle nie przywiązywałem do tego uwagi. Wiedziałem, jak było w momencie, gdy ogłoszono transfer Maria Goetzego i ten fakt też nie miał żadnego znaczenia dla nas. Z tego typu sprawami trzeba się oswoić i po prostu żyć dalej, bo nie ma na to rady. Zauważyłeś, że Guardiola na Bayernie wycisnął jakieś piętno, czy oni grają cały czas to samo co za Heynckesa? - Ja dostrzegam różnicę w ich graniu. Bayern wymienia więcej podań, niż to miało miejsce w zeszłym sezonie. Na dzień dzisiejszy znaleźliśmy na nich receptę i to jest w piłce najważniejsze. Zobaczymy, jak będzie wyglądał następny mecz (w ramach 13 kolejki zaplanowanej na 23 listopada, transmisja w Eurosporcie 2 - przyp. red.). Jak ci się grało z Kevinem Grosskreutzem jako prawym obrońcą? Tęskniłeś za Łukaszem Piszczkiem, który dochodzi do siebie po kontuzji? - Oczywiście, że tęsknie za Łukaszem. Takiego zawodnika jak on ciężko zastąpić. Z Łukaszem graliśmy nieraz w ciemno, wiedzieliśmy gdzie kto będzie w danym momencie. Z Kevinem nie jesteśmy tak zgrani, nawet nie miałem go na stronie w okresie przygotowawczym. To był nasz pierwszy mecz, ale nie ma to znaczenia. Jeżeli człowiek wygrywa, to dominują myśli pozytywne i nie doszukuje się negatywów. Jeżeli jakiekolwiek były, to trener zwróci nam na nie uwagę i pracować będziemy nad ich wyeliminowaniem. Jak skomentujesz czas powrotów w Wiśle Kraków? Wrócił trener Smuda, teraz wraca Paweł Brożek, byle tylko sytuacja finansowa klubu uległa poprawie. - Wydaje mi się, że powinno się zacząć od pozostawienia w drużynie Radka Sobolewskiego, który - pomijając to, że ma 35 czy 36 lat, przez 10 lat reprezentował ten klub godnie, odnosząc sukcesy. Radek dawał tej drużynie niejednokrotnie więcej niż zawodnicy, którzy przychodzili na rok i później nie było po nich ani śladu, ich epizod nie miał żadnego znaczenia. Jeżeli chcemy, żeby nas szanowano na Zachodzie, to powinniśmy zacząć od tego, żebyśmy się nawzajem szanowali. Komuś, kto przez 10 lat gra dla danego klubu zdobywając tak wiele tytułów, należy się spory szacunek. Mnie osobiście sposób, w jaki Wisła potraktowała Radka, najbardziej mnie w tym wszystkim zabolał. Co ma powiedzieć zatem Kamil Kosowski, który podobno grał w Wiśle za skromną stawkę przez pół roku, gdyż obiecano mu przedłużenie umowy, a później usłyszał "do widzenia"? - Aż tak bardzo się nie zagłębiałem w tym przypadku, ale tak jak mówię. Rozmowy kontraktowe powinno się zaczynać od ludzi, którzy dają drużynie serce, sprawiają, że kibice mają się z kim utożsamiać, a nie da się powiedzieć o zawodnikach, którzy przychodzą na chwilę i za rok już ich nie ma. Jeśli nie dba się o to, to później kończy się tak, jak się skończyło w Wiśle. Z Dortmundu Michał Białoński **** Wszystkie mecze Borussii Dortmund w Bundeslidze, która zaczyna sezon 9 sierpnia, pokaże Eurosport 2. Terminarz Bundesligi znajdziesz tuDokładny program Eurosportu 2 znajdziesz tu