"Lewy" przez lata utrwalał swoją pozycję w niemieckiej ekstraklasie i nie przez przypadek zaczęto określać go mianem "tormaschine", maszyną do zdobywania bramek. Strzelał gole i zawsze był gotów do gry, ale kontuzja, jakiej się nabawił półtora roku temu, dała szefom Bayernu do myślenia. Także Lewandowski przyznał, że czuje się zmęczony, bo gra praktycznie co trzy dni. Zasugerował, że nie musi spędzać na boisku 90 minut w każdym meczu. W efekcie Bayern pozyskał napastnika, który miał być wsparciem dla Polaka. Sandro Wagner zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma argumentów, aby rywalizować z Lewandowskim, ale liczył, że jego powrót do macierzystego klubu nie będzie się ograniczał do siedzenia na ławce rezerwowych. O ile w pierwszej rundzie po powrocie do Bayernu jeszcze sporo grał (osiem goli i dwie asysty w 18 meczach), o tyle w obecnym sezonie w najlepszym przypadku wchodził na kilkanaście minut. Najczęściej jednak w ogóle nie podnosił się z ławki rezerwowych, a kilkakrotnie zabrakło dla niego miejsca w kadrze meczowej. Nie może więc dziwić, że skorzystał z lukratywnej oferty, dzięki której chiński Tianjin Teda ma zapłacić mu 15 mln euro za wywiązanie się z dwuletniego kontraktu. - Dobrze go rozumiem. Ma 31 lat i musi być realistą. Zdał sobie sprawę z tego, że nigdy nie awansuje na pozycję podstawowego napastnika Bayernu - skomentował Thomas Helmer, który grał w Bayernie w latach 1992-1999 i trzykrotnie zdobywał z nim mistrzostwo Niemiec, a obecnie prowadzi program w stacji Sport1. Bayern został więc z jedynym napastnikiem w kadrze, a przecież walczy na trzech frontach: w Bundeslidze ściga Borussię Dortmund, w Lidze Mistrzów już wkrótce czeka go dwumecz o awans do ćwierćfinału z Liverpoolem, który prowadzi w Premier League, a za niespełna tydzień powalczy z Herthą w Berlinie o ćwierćfinał Pucharu Niemiec. Presja na "Lewym" więc wzrosła. - Dobrze, że Lewandowski jest zawsze w formie i zmotywowany - podkreśla Helmer. - Oczywiście, zawsze może zdarzyć się głupi faul czy kontuzja. Bawarczycy z pewnością rozważali plan B, bo w przeciwnym razie nie sprzedaliby Wagnera. Gdyby Lewandowski wypadł z gry, wówczas trener Niko Kovacz musiałby przesunąć do ataku Thomasa Mullera lub Serge'a Gnabry'ego. Żaden z nich nie jest klasycznym środkowym napastnikiem, ale Helmer uważa, że to nie jest wielki problem w kontekście obecnego sezonu. - Wystarczy spojrzeć na Borussię Dortmund, gdzie na środku ataku gra Mario Goetze. To nie jest jego ulubiona pozycja, ale ciągle się porusza i dzięki temu otwiera przestrzeń kolegom. Dobrze to funkcjonuje - przypomniał mistrz Europy z 1996 roku i dodał, że szefowie Bayernu będą musieli pomyśleć o wsparciu dla Lewandowskiego i sprowadzić kogoś w kolejnym okienku transferowym. Fani Bayernu liczą, że szefowie klubu sięgną w końcu głęboko do kieszeni i latem pojawią się na Allianz-Arenie piłkarze światowego formatu. Najczęściej wymienia się Timo Wernera z RB Lipsk. Młody piłkarz reprezentacji Niemiec z powodzeniem może grać też na skrzydłach albo jako "podwieszony" napastnik. Mimo tego, że uniwersalność Wernera może dać trenerowi większe pole manewru, to część obserwatorów jest zdania, że jego styl gry nie pasuje do Bayernu. - Nie podzielam obaw, że nie odnajdzie tam swojego miejsca. Jeśli Bayern ma możliwość pozyskania go, to powinien to zrobić. Jest świetnym graczem, bardzo młodym, i jeszcze długo będzie się rozwijał - przekonuje Helmer. Werner strzelił w obecnym sezonie 13 goli w 23 meczach zespołu z Lipska. Wyceniany jest na 65 mln euro i chociaż nie przyjął propozycji przedłużenia kontraktu, który wygasnąć ma w 2020 roku, to Bayern będzie musiał wyłożyć za niego przynajmniej 40 mln euro. Mirosz