Zobacz szczegóły z Bundesligi!Kibice suszą głowę drużynie pod sektorem, a zarząd i piłkarze nie chcą powiedzieć nawet słowa - sytuacja, którą znamy z Ekstraklasy, dotyczyła Bayernu po sobotnim blamażu z Eintrachtem.Manuel Neuer skonstatował tuż po meczu, że porażka się dopiero rozpoczęła, a to oznacza to czerwony alert w ekipie z Bawarii. Neuer doskonale wie, co się stanie z nim i resztą zespołu w ciągu kilku najbliższych dni. Nie licząc meczu Ligi Mistrzów przeciw Olympiakosowi Pireus, Bayern czeka tydzień pełen ciężkich rozmów, w skrócie: same problemy. "Gdy mecz z Eintrachtem dobiegł końca piłkarze Bayernu podeszli do kibiców i sporo się tam nasłuchali. To chyba zrozumiałe, bo tym 1-5 z Eintrachtem, wszyscy - oprócz Manuela Neuera i Roberta Lewandowskiego - rozczarowali i to bardzo" - zwraca uwagę "Kicker". Nie chodzi tylko o to, że Jerome Boateng udał się pod prysznic z czerwoną kartką, zanim dobiegła końca 10 minuta, ani też o to, że Eintracht strzelił pięć goli. Problem największy polega na tym, że Bayern przestał funkcjonować jako zespół. Najlepszym świadectwem tego jest tabela: najbogatsi w lidze "Bawarczycy" są na czwartym miejscu, ze stratą czterech punktów do Borossii Moenchengladbach. Jesienny kryzys? To mało powiedziane! Po końcowym gwizdku w meczu z Eintrachtem zarówno zawodnicy, jak i szefostwo Bayernu nabrali wody w usta. Tylko trener Niko Kovacz próbował walczyć na konferencji prasowej ("Nie poddam się"), ale nawet on powiedział: "Wszyscy wiemy, jak działa ten biznes". Nawet Chorwat ma świadomość, że jego głowa wisi na włosku. MB