Karne Lewandowskiego Interia wzięła pod lupę już kilka miesięcy temu. Jak zauważył wówczas Wojciech Górski, momentem przełomowym dla kapitana polskiej kadry było Euro 2016. Tam ujrzeliśmy prototyp nowej wersji rzutów karnych w wykonaniu Polaka. Przeciwko Szwajcarii "Lewy" posłał petardę w prawe "okienko", przeciwko Portugalii obejrzeliśmy lekki, ale zdecydowany strzał w prawy dolny róg. Nie widzieliśmy jeszcze charakterystycznego zwolnienia podczas rozbiegu, ale nie było to już jedynie zdanie się na siłę i intuicję. Zmiany, do jakich doszło przy uderzeniach Lewandowskiego "z wapna" są ogromne. Dotyczą one zwłaszcza nabiegu. Z analizy przeprowadzonej przez Bundesligę wynika, że jeszcze za czasów gry w Borussii Dortmund Polak przed strzałem biegł w kierunku piłki z prędkością około 20 kilometrów na godzinę, nie zwalniając tempa. Podczas uderzenia kładł duży nacisk na siłę. Kopnięta przez niego piłka była niczym pocisk - mknęła w stronę bramki przekraczając granicę 100 kilometrów na godzinę. Warto zwrócić także uwagę na zachowanie "Lewego", którego wzrok był w tamtym czasie utkwiony w futbolówce. Obecnie Polak przy strzałach z karnego niemal do końca patrzy na bramkarza, chcąc dostrzec jego ruch przy próbie interwencji. W dezorientacji rywala Lewandowskiemu pomaga charakterystyczne zwolnienie. Tuż przed uderzeniem prędkość naszego reprezentanta wynosi mniej więcej osiem kilometrów na godzinę. To wartość 2,5 razy mniejsza niż za czasów gry w BVB. Dodatkowo, by utrudnić zadanie bramkarzom, "Lewy" upodobał sobie strzały w dolny róg bramki. Sama egzekucja w przypadku Polaka jest błyskawiczna. Golkiper na ostateczną reakcję ma około 0.56 sekundy. Po tym czasie piłka najczęściej ląduje w siatce. Scenariusz ten nie sprawdził się w piątkowy wieczór. Wcześniej jednak przez ponad dwa lata technika praktykowana przez "Lewego" była niezawodna. Snajper Bayerny zamienił na gola 17 poprzednich rzutów karnych podyktowanych w trakcie meczu (biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki). Ostatni raz "jedenastkę" zmarnował 27 stycznia 2019 roku w meczu ligowym ze Stuttgartem, gdy... trafił w słupek! Był wówczas centymetry od zdobycia bramki, ponieważ bramkarz rzucił się w kierunku przeciwległego słupka. W poszukiwaniu sytuacji, w której bramkarz poprzedni raz obronił uderzenie Lewandowskiego "z wapna" trzeba cofnąć się o 2364 dni. 17 sierpnia 2014 roku Polaka zatrzymał Daniel Masuch - golkiper Preussen Muenster. Wpadka w meczu z Herthą niewiele zmienia w kontekście "Lewego". On wciąż pozostaje mistrzem rzutów karnych, co udowodni najpewniej przy najbliższej okazji. Nie bez kozery Thomas Mueller nazywa go "Robertem LewanGOALskim". Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! TB Bundesliga - wyniki, terminarz, tabela, strzelcy