O tym, czego przed kilkoma dniami doświadczyli Bawarczycy napisano już wiele. Zawstydzająca porażka w meczu Pucharu Niemiec z Borussią Moenchengladbach (0-5) i pożegnanie z rozgrywkami było dla mistrzów kraju zimnym prysznicem. Odtrutką dla ekipy miało być sobotnie starcie z Unionem, spisującym się w obecnym sezonie nieźle - po dziewięciu seriach gier zespoł miał na koncie 16 punktów. 11 z nich zdobył na własnym stadionie, gdzie pozostawał niepokonany. "Lewy" poprawił swój własny rekord Pierwsza część gry miała iście szalony przebieg. Union, znakomicie zorganizowany w defensywie starał się odpierać ataki Bayernu, ale cały plan legł w gruzach w 14. minucie, kiedy jeden z graczy gospodarzy ręką zablokował strzał Leroy'a Sane, a sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr. Rzut karny na bramkę zamienił Robert Lewandowski, poprawiając swój rekord goli w roku kalendarzowym z 2019 roku - począwszy od stycznia 2021 było to jego trafienie numer 55. Kilka minut później wynik ten został... poprawiony. "Lewy" w 23. minucie trafił ponownie, tym razem z rzutu wolnego, podyktowanego za faul na nim samym. Ambitna drużyna ze stolicy Niemiec została rzucona na kolana. Dobił ją w 35. minucie Sane, trafiając po dograniu Muellera i wydawało się, że jest "po meczu".W futbolu gra się jednak do końcowego gwizdka a Union, mimo, iż jego plan na to spotkanie zasadzał się na obronie, zdołał zaskoczyć defensywę przeciwnika. W 43. minucie zrobił to Niko Giesselmann, którego uderzenia nie zdołał zatrzymać Manuel Neuer. Na tym emocje w pierwszej połowie się nie skończyły - chwilę potem piłka zatrzepotała w siatce bramki Bayernu ponownie, lecz tym razem sędzia nie uznał gola, dopatrując się pozycji spalonej reprezentanta Surinamu, Sheraldo Beckera. Union Berlin zaryzykował Wydarzenia pierwszej połowy sprawiły, że Union nie miał już nic do stracenia i na drugą część gry wyszedł, by grać otwarty, ofensywny futbol. Efektem tego było kapitalne widowisko, w którym akcje sunęły jedna za drugą. W 54. minucie świętną okazję miał gracz gospodarzy, Taiwo Awoniyi, ale po podaniu z lewej strony boiska nie trafił w piłkę. Chwilę wcześniej przytomne wyjście i wślizg Neuera wybawiły Bayern z innych kłopotów.Rozochoconych graczy Unionu uspokoił w 60. minucie Kingsley Coman, który wpadł w pole karne, zmylił dwóch rywali balansem ciała i potężnie huknął pod poprzeczkę. Uspokoił, ale tylko na moment, bo już po niespełna 240 sekund później gospodarze... odpowiedzieli. W pełnym biegu piłkę przyjął wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Julian Ryerson i pokonał bramkarza gości. Po tej bramce tempo gry w końcu nieco spadło. Ostatnie słowo należało do Bayernu: w 80. minucie Dayot Upamecano przejął piłkę i skupił na sobie uwagę defensywy rywali, po czym, stojąc na linii szesnastego metra pięknie podał do Thomasa Muellera. Ten, kompletnie bez opieki dopełnił formalności. Bayern z dorobkiem 25 punktów jest liderem tabeli Bundesligi, ze skromną przewagą nad Borussią Dortmund i SC Freiburg, które również wygrały spotkania tej kolejki. Union po tej kolejce plasować się będzie w najgroszym wypadku na siódmej pozycji. TC