Po sezonie 2020/21 w klubie dojdzie do prawdziwej rewolucji. Zmieni się trener - Hansiego Flicka zastąpi Julian Nagelsmann - a spore grono doświadczonych piłkarzy, na czele z Jerome Boatengiem pożegna się z drużyną. Mistrzowie Niemiec nie będą już tą samą ekipą i choć wciąż na krajowym podwórku powinni nadawać ton rywalizacji, włodarze zaczynają bić na alarm. Przede wszystkim, Bayernu nie stać na dokonywanie spektakularnych transferów. Zapytany o możliwość pozyskania Erlinga Haalanda, który w przyszłości mógłby stać się naturalnym następcą Roberta Lewandowskiego, Hoeness nie krył irytacji. - Jak mielibyśmy to sfinansować? Spaść w otchłań, by za wszelką cenę być mistrzem? Na pewno tego nie zrobimy - zareagował.Jak podkreślił honorowy prezes klubu, dla Bawarczyków nadchodzą "chude" lata. - Musicie zdać sobie wreszcie sprawę, czym jest wywołany koronawirusem kryzys. Brakuje nam od 80 do 100 milionów euro dochodów, które wygenerowałaby obecność kibiców na meczach. Nie odzyskamy tego - zauważył. Nie zgodził się też ze stanowiskiem Flicka, który podkreślał w trakcie sezonu, że prowadził słabszą drużynę, niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu. - Osiągnęlibyśmy jeszcze więcej, gdyby Lewandowski mógł grać z Paris Saint-Germain - ocenił, wspominając uraz naszego napastnika, który pauzował przez niemal miesiąc.Hoeness zadeklarował też, że w najbliższym czasie w klubie "nie będzie żadnych, dużych transferów". - Możecie o tym zapomnieć - wypalił.TC