Bohaterem poniedziałku bez dwóch zdań był Julian Nagelsmann. Jak poinformowały niemieckie media, szkoleniowiec RB Lipsk wkrótce zastąpi Hansa-Dietera Flicka - który odejdzie po sezonie - i zostanie nowym opiekunem Bayernu Monachium. Co więcej: 33-latek stał się także najdroższym trenerem w historii futbolu! We wtorek Bayern i Lipsk oficjalnie potwierdziły te doniesienia, informując, że od nowego sezonu Nagelsmann przejmie zespół Bayernu. Umowa Nagelsmanna z RB Lipsk obowiązuje do końca czerwca 2023 roku, dlatego monachijczycy muszą zapłacić za jej zerwanie. Nie będzie to tanie przedsięwzięcie, bo zdaniem dziennikarzy "Kickera" i "TZ" sprowadzenie Nagelsmanna do Bawarii ma kosztować między 23 a 25 milionów euro. Jeśli tak się stanie, Niemiec pobije rekord Andre Villas-Boasa, którego w 2011 roku Chelsea wykupiła z FC Porto za 15 mln euro. Polanski: Robił pewne rzeczy inaczej Przed pracą w Lipsku Nagelsmann zdobywał trenerskie szlify w TSG 1899 Hoffenheim, w którym przeszedł wszystkie szczeble. W tym samym okresie, gdy utalentowany trener rozpoczął pracę w zespole z Sinsheim, do Hoffenheim trafił Eugen Polanski. - Juliana znam bardzo długo. Poznaliśmy się wcześniej niż został moim trenerem, bo jako młody chłopak robił obserwacje treningów poprzednich szkoleniowców TSG. Później prowadził zespół U-19. Wielokrotnie, jak miałem trochę wolnego czasu, oglądałem zajęcia jego drużyny. I już wtedy widać było, że robi pewne rzeczy inaczej, że ma pewne idee - mówił w rozmowie z kanałem Sebastiana Staszewskiego "Po Gwizdku" Polanski, który jest jedynym Polakiem, jaki pracował z Nagelsmannem. Polanski nie szczędził 33-latkowi komplementów: - Zawsze ciągnął za sobą drużynę. Później, kiedy był moim trenerem, miał tak samo. I wyszło mu super. Kiedy trener dostaje taką ocenę od piłkarza, który nie grał u niego wiele, to największa wartość. Młody, ale z szacunkiem To, co wyróżnia Nagelsmanna, to wiek. W przeszłości Niemiec wielokrotnie musiał współpracował z piłkarzami starszymi od siebie o kilka lat. Tak było między innymi w przypadku Polanskiego. Podobna sytuacja czeka go także w Bayernie, bo starszy od niego jest Manuel Neuer, a młodsi tylko o rok - Robert Lewandowski i Javi Martínez. - Musiał wyobrażać sobie, że jest starszy (śmiech). Kiedy rozmawiałeś z nim o piłce, musiałeś mu wierzyć, bo na murawie szybko okazywało się, że mówił prawdę. Na treningu był super trenerem, a jak wychodził z zajęć albo z szatni, to wygłupiał się tak, jak piłkarz. I to pasowało do niego. Widać było, że mecz traktuje jak miejsce bitwy, ale że istnieje także życie poza futbolem - tłumaczył na "Po Gwizdku" Polanski. Sebastian Staszewski, Interia