Znakiem rozpoznawczym Daviesa jest jego szeroki uśmiech, którym dzieli się z innymi niemal przy każdej możliwej okazji. Robi to także podczas swoich wokalnych i aktorskich popisów. Jak wtedy, gdy odtworzał scenę z popularnego sitcomu "Brooklyn Nine-Nine". Artystyczne występy i gra na największych futbolowych arenach nie spowodowały, że Davies nie odczuwa już zawstydzenia. W wygranym 3-0 meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Chelsea spisał się kapitalnie, co docenili fani, skandujący jego nazwisko po zakończeniu spotkania. Uśmiechnięty nastolatek zdawał się chować przed nimi w objęciach kolegów, dopóki Robert Lewandowski nie popchnął go do przodu, zmuszając do wystąpienia z szeregu. Davies krótko podziękował kibicom za wsparcie, lecz szybko wrócił do reszty drużyny. Kanadyjczyk nie wspiął się jeszcze na piłkarski szczyt, lecz jest na dobrej drodze, by go osiągnąć. Kiedyś jednak areny Champions League były dla niego abstrakcją. Jego rodzice bowiem nie walczyli o rozwój kariery i powiększanie majątku, a po prostu o przetrwanie. Zanim Alphonso przyszedł na świat, Daviesowie mieszkali w Monrovii - stolicy Liberii, w której ponownie rozgorzało piekło wojny domowej. - Życie tam było trudne i niebezpieczne. Czasami jedyną drogą wiodącą do przetrwania było noszenie broni. Nie mieliśmy żadnych interesów w strzelaniu do innych. Zdecydowaliśmy więc, że chcemy się stamtąd wydostać - wspominał ojciec piłkarza Debeah Davies, w materiale opublikowanym na portalu YouTube przez Vancouver Whitecaps FC. - Jestem z niego dumna, gdy przypomnę sobie skąd pochodzimy - obóz dla uchodźców, brak jedzenia, brak ubrań. Teraz jesteśmy tutaj. Ma wszystko czego potrzebuje - dodała zapłakana mama nastolatka Victoria Davies, która także opisała koszmar życia w Liberii. - To było przerażające. Gdy szedłeś na poszukiwanie jedzenia, musiałeś mijać zwłoki. Najlepszym rozwiązaniem była ucieczka stamtąd - mówiła. Rodzina Davisów w końcu dopięła swego i dostała się do obozu dla uchodźców w Buduburamie, na południu Ghany. To tam przyszedł na świat Alpohonso. Życie tam było bezpieczne, lecz nie było usłane różami. Woda, jedzenie - wszystko kosztowało, przez co trudno było związać koniec z końcem. - Martwiliśmy się, ponieważ zginąć można nie tylko na obszarach dotkniętych wojną. Także w obozie, w przypadku braku pożywienia ludzie umierają, prawda? Myśleliśmy więc, jak sobie poradzimy, gdy zabraknie nam jedzenia. My mogliśmy napić się wody i iść spać, ale on (Alphonso - przyp. red.) nie. Codziennie więc musieliśmy zadbać o to, by miał co jeść. Alphonso spędził w obozie pięć lat swojego życia. W 2005 jego rodzina wzięła udział w programie przesiedleń uchodźców, dzięki czemu Daviesowie trafili do Kanady. Najpierw zamieszkali w Windsorze, by potem osiąść w Edmontonie. Tam młody chłopak dostał szansę na normalne życie - zaczął chodzić do szkoły, a także zainteresował się sportem. Jego wybór nie był jednak oczywisty, bo w królestwie hokeja zdecydował się biegać po piłkarskim boisku. Jego nauczycielka z tamtych lat Melissa Guzzo zdradziła jednak w jednym z wywiadów, że wyróżniał się w niemal każdej dyscyplinie. To dzięki jej inicjatywie "Phonzie" dołączył do ekipy St. Nicholas Soccer Academy, skąd trafił do Edmonton Strikers, a następnie Vancouver Whitecaps FC. Początkowo Davies nie wiązał z futbolem wielkich nadziei. Był jednak skazany na piłkarską karierę. - Szczerze mówiąc, chciałem tylko grać dla zabawy, by być aktywnym i trzymać się z dala od problemów. Nie myślałem, że jestem naprawdę dobry. Kopanie piłki z przyjaciółmi sprawiało mi po prostu radość. Kiedy jednak rozpocząłem występy w zorganizowanych rozgrywkach, rodzice, trenerzy i koledzy z drużyny mówili mi, bym robił to dalej. Tak narodziło się we mnie pragnienie, by zostać profesjonalnym piłkarzem - wspominał tamte czasy Davies. W drużynie Vancouver Whitecaps przechodził kolejne szczeble - od drużyn młodzieżowych, po ekipę seniorów. W 2016 roku, mając 15 lat 8 miesięcy i 15 dni, został drugim najmłodszym debiutantem w historii MLS, tuż za Freddym Adu. Przebojem wdarł się nie tylko do seniorskiej piłki ligowej, ale i reprezentacyjnej. 14 czerwca 2017 rok, mecz towarzyski z Curacao - w takich okolicznościach Davies zanotował swój premierowy mecz w pierwszej reprezentacji Kanady, stając się najmłodszym debiutantem w historii "kadry klonowego liścia". W kolejnym starciu, tym razem z Gujaną Francuską w ramach Złotego Pucharu CONCACAF, został najmłodszym strzelcem, dwukrotnie pakując piłkę do siatki. Nie był to jednak koniec jego rekordów. W 2018 roku, gdy Bayern ogłosił jego transfer, Davies stał się najdroższym piłkarzem wytransferowanym z MLS. W Bawarii, mimo jego młodego wieku, wiązano z nim spore nadzieje. Początkowo okazały się one płonne, bo reprezentant Kanady nie spełniał stawianych mu wymagań. Z czasem jednak stał się idealnym przykładem na to, że potrzeba jest matką wynalazków. W rundzie jesiennej bieżącego sezonu, wobec plagi kontuzji w formacji defensywnej Bayernu, "Phonzie" - do tej pory nominalny skrzydłowy - otrzymał swoją szansę na lewej stronie obrony. Kredyt zaufania spłacił z nawiązką, wyrastając na jednego z czołowych piłkarzy Bundesligi na swojej nowej pozycji. Davies ma wszystko, by zrobić wielką karierę. Niesamowitą motorykę, szybkość, technikę i twardy charakter, który został wykuty w obozie dla uchodźców. Mimo trudnych życiowych doświadczeń wciąż się uśmiecha, zarażając swoją pogodą ducha nawet przez szklany monitor. Jego historia zawiera kilka dramatycznych rozdziałów, na które "Phonzie" nie miał wpływu. Odkąd jednak sam chwycił za pióro, dopisując do niej kolejne akapity, w opowieści zaczęły dominować pozytywne akcenty. Davies już teraz jest jedną z gwiazd Bayernu, a to przecież dopiero początek jego prawdziwej piłkarskiej przygody. Przygody, która wywiodła go z obozu dla uchodźców na światowe futbolowe salony. Tomasz Brożek Bundesliga - wyniki, terminarz, tabela, strzelcy