Władze Bayernu przez lata unikały szaleństw na rynku transferowym. Przed rokiem - po głośnym wywiadzie Roberta Lewandowskiego, który podkreślił, że Bayern musi wydawać wielkie pieniądze na najlepszych piłkarzy, jeśli chce być konkurencyjny - wybuchła dyskusja, czy założenia polityki transferowej nie powinny zostać zmienione. - Jeśli koniecznie będziemy chcieli zawodnika, a będzie kosztował 80 czy 90 milionów euro, to będziemy musieli w końcu przeskoczyć tę barierę - powiedział w sobotę Karl-Heinz Rummenigge. Zastrzegł jednak, że nie jest pewny, czy stanie się to już w tym roku. Nadzieje kibiców Bayernu na wzmocnienie kadry zawodnikiem najwyższej światowej klasy szybko ostudził jednak szef bawarskiego klubu - Uli Hoeness. - W tym roku nie będzie 100-milionowego transferu, bo nie uważamy tego za konieczne - zdradził szef Bayernu. Przyznał, że zespół potrzebuje jednego lub dwóch zawodników światowej klasy, którzy pociągną grę drużyny nie w spotkaniach ze słabeuszami tylko w meczach o najwyższą stawkę, ale dodał, że dużych zmian w składzie nie należy się spodziewać. - Pójdziemy w nowy sezon z kadrą, jaką obecnie mamy, a potem zobaczymy, co wyjdzie z tego Nico Kovaczowi (nowemu trenerowi FBC - red.) - dodał Hoeness. MZ