W sobotnim hicie Bundesligi Bayern pokonał Borussię 4-1, a Lewandowski zakończył udział w meczu w 71. minucie. Kapitan reprezentacji Polski zdobył w tym spotkaniu dwie bramki, najpierw trafił z rzutu wolnego, a tuż przed opuszczeniem boiska wykorzystał jedenastkę, podyktowaną za faul na nim. "Lewy" opuścił boisko, gdyż nabawił się urazu barku. Jak zapewniał, to nic poważnego, ale sprawa nie wydaje się tak prosta. Wczoraj trenował indywidualnie, a jutro Bayern czeka mecz z Realem Madryt w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Tymczasem głos zabrał niemiecki agent Polaka Maik Barthel, który stwierdził, że rywale celowo nie oszczędzali Lewandowskiego. Nasz najlepszy napastnik kontuzji barku doznał po faulu w polu karnym bramkarza Romana Buerkiego. Wcześniej ostrym faulem zaatakował "Lewego" Marc Bartra. Menedżer Polaka dziwił się na Twitterze, że rywale oglądali tylko żółte kartki. - Czy to musiało się zdarzyć? - pytał. Na łamach "Bilda" Barthel był jeszcze ostrzejszy. - Chcieli wykończyć Roberta wszystkimi możliwymi metodami - mówił. Dyrektor sportowy Borussii Michael Zorc nazwał oskarżenia Barthela absurdem. Nie zaprzeczył, że Polak kilka razy był faulowany, ale podkreślił, że nikt nie miał zamiaru zrobić mu krzywdy. - Próbujemy zawsze powstrzymywać Roberta w zgodzie z przepisami - powiedział Zorc. W środę Bayern podejmie Real w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Czy Lewandowski wydobrzeje na mecz sezonu? Zwłaszcza, że to starcie z rywalem, który koniecznie chciałby mieć Polaka u siebie. WS Bundesliga: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz