Psycholog Dariusz Ambroziak pracuje w Instytucie Gaussa. Zawodowo zajmuje się rozwojem ludzi i zespołów, szczególnie w zakresie zwiększania poziomu współpracy. Współautor m. in. książki "Pięć wymiarów człowieka". Mateusza Paturaja i Dariusza Ambroziaka połączyło doświadczenie współpracy na linii trener-rodzic. Mateusz był trenerem syna Darka aż w trzech różnych klubach, co stworzyło wyjątkową okazję do głębszego poznania siebie i budowania wspólnej perspektywy. Liczne rozmowy, wspólne obserwacje oraz warsztaty psychologiczne prowadzone przez Darka zaowocowały refleksjami, którymi postanowili podzielić się z czytelnikami Interii. To spojrzenie na piłkę nożną dla rodziców - i nie tylko - z dwóch uzupełniających się punktów widzenia: trenera i psychologa. Mateusz Paturaj: Jakie są uniwersalne zasady działania z rodzicami i dziećmi trenującymi piłkę nożną? Dariusz Ambroziak: - Czy w ogóle istnieją uniwersalne zasady? Wydaje się, że nie - i to z dwóch powodów. Po pierwsze - każdy zespół ma inną strategię i sposób funkcjonowania. W jednej drużynie najważniejsze jest wygrywanie meczów za wszelką cenę, tam rozwój zawodnika jako człowieka schodzi na dalszy plan. W innych zespołach kluczowe jest kształtowanie młodych ludzi, a wyniki sportowe mają znaczenie drugorzędne. Po drugie, ludzie różnią się między sobą. Psychologia mówi np. o temperamencie, czyli właściwościach naszego układu nerwowego, który wpływa na to, jak reagujemy na bodźce. Gdyby ludzie byli jednorodni, moglibyśmy stosować te same zasady wobec wszystkich. Każdy jest jednak inny i, co ważne, w innej sytuacji. Trochę może pomóc nasza książką "Pięć wymiarów człowieka", w której opisujemy wpływ temperamentu, osobowości, procesu motywacyjnego, kompetencji oraz stosowanego repertuaru taktyk wpływu na zachowanie człowieka. Na przykład: osoba z wysokim pobudzeniem i niskim hamowaniem układu nerwowego, działa szybko i nie ma czasu na czekanie. Można to czasem zauważyć w stylu chodzenia - człowiek biegnie, a nie idzie. Rozmowa z takim rodzicem lub dzieckiem musi być szybka i konkretna, bo inaczej taka osoba "wyłączy się" i nie przekażemy jej ważnych informacji. Z kolei ktoś o wysokim hamowaniu i niskim pobudzeniu układu nerwowego potrzebuje więcej czasu na przetworzenie informacji. Za duże tempo może być nieefektywne. Co ważne, każdy typ układu nerwowego jest potrzebny, ale każdy trochę w innej sytuacji. I teraz, jeżeli byśmy mieli ten sam sposób komunikowania do wszystkich i działania ze wszystkimi, no to raz jedni załapią, raz inni załapią. Dlatego uniwersalne zasady nie istnieją - ważna jest umiejętność dostosowania sposobu działania trenera do zawodnika, ale też rodzica do dziecka. Zrozumienia swojego dziecka, bo to że czasem czegoś nie robi może nie wynikać ze złej woli, ale z innych powodów. Czy rodzic jest członkiem zespołu? Jak postrzegać opiekunów dzieci? - To zależy od tego, jak zdefiniujemy zespół. Formalnie rodzic zwykle nie jest jego członkiem, ale grupy społeczne funkcjonują w powiązaniu z otoczeniem. Podstawowe pytanie brzmi: czy cele rodziców są spójne z celami zespołu? Warto rozmawiać o celach, choć to trudna rozmowa, ale bardzo oczyszczająca z rozbieżnych oczekiwań. Bo jeśli drużyna pełni funkcję rozwojową dla młodych ludzi, a wyniki nie są najważniejsze, to rodzic, którego celem jest wyłącznie wygrywanie, będzie ciągle rozczarowany. A w konsekwencji może niewłaściwe zachowywać się w stosunku do trenera czy innych członków drużyny, że o zachowaniu na meczach nie wspomnę. Jeśli więc cele są zgodne, to można pozytywnie zaangażować rodziców w działania drużyny. Jednak, aby pełnić jakąkolwiek rolę, potrzebne są odpowiednie kompetencje, np. znajomość taktyki czy umiejętność oceny umiejętności zawodników. Trzeba pamiętać, by jasno określić, na czym polega rola rodzica w danym zespole i jakie są granice jego wpływu. Jeśli o to nie zadba klub czy trener, to za chwilę nie będzie jasne co komu wolno. Co w przypadku, gdy rodzic chce odgrywać aktywną rolę w zespole? - Na początek warto sprawdzić jakimi celami kieruje się rodzic i czy te cele wspierają cele zespołu. Jeśli tak, to warto jasno wytłumaczyć, na czym może polegać pomoc rodzica i na co realnie może mieć wpływ. W każdej drużynie ta rola może wyglądać inaczej, w zależności od jej struktury i organizacji. Pomaga ustalenie zasad współpracy - tak, aby każdy wiedział, czego się od niego oczekuje, a czego nie. Na przykład w drużynie, w której grał mój syn, a ty byłeś trenerem, wachlarz wsparcia rodziców był szeroki: począwszy od logistyki meczowej/turniejowej, zakup sprzętu czy warsztaty psychologiczne. Jasne określenie potrzeb przez trenera bardzo było pomocne. Kiedy ingerencja rodzica przekracza zdrowe granice? Jak je rozpoznać? - Będzie to widoczne, gdy cele forsowane przez rodzica są sprzeczne z celami zespołu. Klasyczna sytuacja, gdy rodzic pragnie, by dziecko było drugim Lewandowskim i strzelało jak najwięcej bramek, nawet kosztem drużyny. Co może być sprzeczne z taktyką i celami zespołu na dany mecz. Nie każdy rodzic sam wyczuje tę granicę. Dlatego trener powinien jasno określić granice i cele zespołu. Rodzice mogą czasem mieć poczucie, że wiedzą lepiej od trenera, ale najczęściej mają po prostu inną perspektywę. Komentowanie decyzji trenera przy dzieciach (np. komunikaty będące w kontrze do taktyki ustawionej przez trenera itp.), podważanie jego autorytetu lub nadmierne emocje na trybunach mogą wprowadzić chaos i zaszkodzić drużynie. To są wyraźne sygnały przekraczania granic. Poza tym emocje rodziców wpływają na dzieci - gdy dziecko czuje presję, może zacząć działać instynktownie, zamiast realizować założenia taktyczne. Widzieliśmy to wielokrotnie na różnych meczach, gdzie zachowanie rodziców prowadziło do zwiększania brutalności gry. W takich momentach warto zadać pytanie czy wygrywanie za wszelką cenę np. zdrowia dzieci jest celem zespołu? Nadmierna ingerencja rodzica może też prowadzić do budowania fałszywego obrazu własnych umiejętności przez dziecko, a to w dłuższej perspektywie blokuje jego rozwój. Głęboka i niezachwiana wiara w swoje dziecko jest ważna, ale niebezpieczna, gdy dziecko w jakimś elemencie wyraźnie odstaje, a my ciągle powtarzamy, że jest świetne. W ten blokujemy rozwój np. sportowy naszego dziecka, bo nie widzi, że coś może u siebie poprawić. Jakie mogą być skutki takiej ingerencji? - Dziecko przekonane o własnej doskonałości przestaje przyjmować informacje zwrotne z otoczenia. A piłka nożna to ciągłe doskonalenie. Nawet najlepsi zawodnicy, jak Lewandowski, cały czas nad sobą pracują, coś poprawiają. Można mieć talent do piłki, który do pewnego poziomu wystarcza, ale potem potrzebna jest ciężka praca i doskonalenie umiejętności. Niezależnie od sportu czy innej dziedziny życia. Brak umiejętności przyjmowania informacji zwrotnych zatrzymuje rozwój zarówno sportowy, jak i osobisty. Nadmierna aktywność rodziców może więc zablokować potencjał dziecka i wpłynąć negatywnie na funkcjonowanie drużyny. Dlaczego, mimo żywiołowych emocji, zawodnicy z Włoch czy Hiszpanii rozwijają się lepiej? - To może być kwestia różnic kulturowych. Na południu Europy emocjonalność jest normą, elementem codzienności np. inaczej się jeździ samochodem w południowych Włoszech. Poza tym dobre akademie inwestują w długofalowy rozwój, a nie w szybki efekt. Jednak kluczowy jest system szkolenia - np. w La Masii (szkółce Barcelony) młodzi zawodnicy mieszkają, uczą się i trenują w jednym miejscu, z ograniczonym wpływem rodziców. Na przykład, 13-letni Messi przepłakał wiele dni lub godzin po rozstaniu z rodzicami, którzy wrócili do Argentyny. W taki sposób faktycznie odcięto silny wpływ rodziców na rozwój młodych ludzi, szczególnie w zakresie myślenia o karierze i o zawodzie piłkarza. Już dzieciom mówi się jasno, że tylko niektórzy zrobią dużą karierę piłkarską. Nie oznacza to, że wpływ rodziców jest zawsze negatywny, ale niewielu z nich potrafi nie przekraczać swoich kompetencji. Taktyka wpływu typu "inspiracja emocjami" działa tylko do pewnego momentu. Jeśli nie jest wsparta systematycznym rozwojem i edukacją, może dosłownie "przepalić" zawodnika. Na emocjach możemy działać kilka lat, ale jak dojdziemy do 18. - 20. roku życia, to możemy mieć już dość i wycofać się z gry. Dlatego ważne są cele - czy chodzi nam o stworzenie zawodnika, który szybko zabłyśnie, a potem szybko zgaśnie czy stworzenie zawodnika systematycznie rozwijającego karierę w dłuższym czasie? W jaki sposób presja rodziców może zaburzyć naturalną motywację dziecka do sportu? - Rozwój człowieka jest zwykle skokowy, a nie liniowy. W praktyce niby nic się nie dzieje, a nagle zawodnik zaczyna grać w inny sposób, lepiej drybluje, pewniej zagrywa itp. Więc po pierwsze brak cierpliwości. Poza tym: - nadmierne oczekiwania (np. będziesz drugim Messim albo Lewandowskim), - brak dopasowania wymagań do możliwości dziecka (masz być dynamiczny, ale np. temperament dziecka na to nie pozwala) - ciągły negatywny feedback po treningach i meczach (rodzic jako ekspert od wszystkiego: strategia, taktyka, rozwój motoryczny, techniczny, ocena merytoryczna pracy trenera, ocena innych zawodników itp.) Dziecko, które ciągle słyszy krytykę, traci motywację, a wcześniej "wyłącza się". Przemowy rodziców są z zasady tak naprawdę dla samych rodziców, a nie dla dzieci. Zamiast oceniać sposób gry, lepiej zadawać otwarte pytania: "Co byś zmienił?", "Co można było zrobić inaczej w tej sytuacji?". W ten sposób pobudzamy refleksję i uczymy dziecko większego wglądu w swoje działanie. Suma drobnych korekt tworzy wspaniałych zawodników. Lewandowski ciągle coś poprawia, trenuje dodatkowo jakiś element techniki czy taktyki, m. in. dzięki temu jest tu, gdzie jest. Czy zadawanie otwartych pytań to klucz do zdrowego rozwoju dziecka w sporcie? - Tak, to jeden z kluczy. Otwarte pytania pomagają dziecku samodzielnie analizować swoje działania i szukać rozwiązań. Poza tym warto zadać sobie pytanie czy chcemy z naszymi dziećmi prowadzić monologi czy dialogi? Dialog daje nam, rodzicom, większą szansę na zrozumienie czym kierowało się dziecko w danej sytuacji, jak myślało lub jak nie pomyślało. To ważne informacje rozwojowe. Oprócz tego trzeba dbać o równowagę: emocjonalne spiętrzenia czasem są potrzebne tylko w pewnych momentach (np. na turniejach czy meczach o stawkę). Na co dzień warto unikać ciągłej presji np. na treningach. Stała presja zabija długoterminową motywację i hamuje rozwój dziecka. Rozmawiał Mateusz Paturaj