Na skutek reformy administracyjnej z 1975 roku Elbląg stał się miastem wojewódzkim. Już w kolejnym roku Olimpia awansowała do II ligi, w której do 1992 występowała przez osiem sezonów. To był wówczas drugi szczebel rozgrywek piłkarskich. Jeszcze w sezonie 2011/12 na rok wróciła na ten poziom, by spaść z hukiem. - Ratowaliśmy Olimpię Elbląg przed bankructwem po spadku z nowej I ligi. Spłaciliśmy ogromne pieniądze. Dziś nikt nie pamięta wkładu pracy kilku osób i mojego. Teraz widzę, że zostałem w 2013 roku prezesem ze względu na wygodę pewnych osób. Nie mam rodziny, żony i dzieci. Mam czas na piłkę - mówi Interii ksiądz Paweł Guminiak. Cztery role księdza Guminiaka Siedem lat temu, gdy Guminiak obejmował stery w Olimpii, Michał Libuda pisał na Gol24: "Czy słyszałem kiedyś, by ktoś go nie lubił? Nie. O ilu ludziach można tak powiedzieć? Znacie ich wielu? Ja takiego znam. Ksiądz Paweł Guminiak to skromna osoba. Swoimi czynami mówi najwięcej. Związany z piłką nożną od czasów młodości." Pan Bóg jest w trzech osobach, ksiądz Guminiak go przebija, bo występuje w czterech rolach. Jest jednocześnie prezesem Olimpii Elbląg, prezesem Stowarzyszenia Druga Liga Piłkarska, wiceprezesem w zarządzie Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Nożnej oraz proboszczem parafii w Cieplicach, gdzie go odwiedziłem. - Oprócz proboszcza, to wszystko się łączy. Jeślibym nie działał w okręgowym związku piłki nożnej, nasz głos nie byłby słyszany. Chyba robiłem dobrą robotę, że mnie wybrano. Sam się na te stanowiska nie powoływałem - mówi Guminiak. O co spór? Korzenie konfliktu z zawodnikami sięgają co najmniej poprzedniego sezonu i zawiedzonych nadziei. Na półmetku sezonu 2019/20 klub z ulicy Agrykoli plasował się na miejscu barażowym, pojawiła się perspektywa powrotu na zaplecze Ekstraklasy. Niektórych to radowało, innych wprost przeciwnie. Pod koniec rozgrywek ksiądz-prezes wolał w pierwszym składzie drużyny wystawiać młodzież, by być jak najwyżej w klasyfikacji Pro Junior System (PJS). A to - siłą rzeczy - zmniejszało szanse na dobre wyniki II-ligowców. W dodatku, potencjalny awans sportowy stał w Elblągu w sprzeczności z finansową stabilnością klubu. Na to wszystko nałożyła się pandemia koronawirusa i długa przerwa w rozgrywkach, które ostatecznie udało się dokończyć. Już na półmetku rozgrywek piłkarze mieli propozycje pracy z klubów I i czołówki II ligi. Ksiądz-prezes zachęcał do odejścia. "Są oferty dla ciebie" - pisał w esemesach. Nic tylko spakować się i jechać. Wszyscy jednak zdecydowali się zostać, głównie ze względu na osobę trenera Adama Noconia. Jeden po drugim piłkarze przekazali swą decyzję księdzu. "Tylko potem nie narzekajcie na brak płatności" - usłyszeli. - Wiedzieliśmy jaka jest sytuacja finansowa po heroicznej walce o utrzymanie w poprzednim sezonie. Przed rozpoczęciem rundy siedliśmy z drużyną, przedstawiłem sytuację finansową klubu. Mówiłem, że jak ktoś ma ofertę to śmiało można korzystać - odpowiada na zarzuty Guminiak. Seniorzy czy juniorzy Ksiądz twierdzi, że już zimą mówił o priorytecie w postaci PJS, drużyna twierdzi, że temat pojawił się dopiero w czerwcu. Gdyby piłkarze wiedzieli, że awans nie będzie celem, czy by zostali w Elblągu? Komu wierzyć? Sytuacja finansowa elbląskiego klubu była trudna już przed pandemią, ta dodatkowo spotęgowała problemy. Czynami przyznał to sam ksiądz, ogłaszając dwie zrzutki na serwisie Zrzutka.pl na początku kwietnia czyli tuż po przerwaniu rozgrywek. Z potrzebnych miliona złotych na spłatę zobowiązań seniorów - zebrano 38,5 tys. zł (20 tys. zł wpłacił Browar Specjal), a z 500 tys. zł na Akademię - niecałe 5 tys. Ksiądz ma wyjaśnienie, dlaczego zebrano akurat tyle i czemu tak niewiele. - Te kwoty dają odpowiedź jakie jest zapotrzebowanie na profesjonalną piłkę w Elblągu. Dużo można mówić o awansie, ale ambicje muszą pokrywać się z możliwościami. Jeśli kibice zebraliby 200 tysięcy to byłby to dla nas bodziec, że mamy dla kogo awansować - tłumaczy Guminiak. Czyżby to kibice byli od zbierania pieniędzy dla klubu? - pytam. - Śpiewają "Olimpia to my". Też są częścią klubu. No tak czy nie? Widzewski charakter W Elblągu oszczędzano prawie na wszystkim. Trener Adam Nocoń prowadził drużynę właściwie sam. Miał do pomocy trenera bramkarzy, prócz tego asystent pełnił rolę wiceprezesa ds. szkolenia i kierownika drużyny. W styczniu, gdy drużyny szykują się do rundy rewanżowej elblążanie trenowali bez masażysty, "wcierki" robili sobie sami. Za jakiś czas zatrudniono 21-letnią dziewczynę, która łączyła tę pracę z zajęciem fizjoterapeutki. - Dogadaliśmy się na początku współpracy z trenerem Noconiem, że zarabia on większe pieniądze kosztem liczby współpracowników. Asystent, Dariusz Kaczmarczyk jest łącznikiem z lokalnym środowiskiem i jednocześnie kierownikiem drużyny. Jest w tym tyle lat, że wie, czego potrzeba, może podejmować decyzje i nie potrzebuje się konsultować ze wszystkimi "świętymi" w każdej sprawie. Sposób wykorzystania asystenta to już sprawa trenera - odpiera zarzuty Guminiak. Mimo trudności finansowych, Olimpia wyglądała najsolidniej w wyścigu żółwi o I ligę. - Grali super, pokazali widzewski charakter, strzelając bramkę na 2-2 w końcówce - mówi nam obecny na meczu Widzew - Olimpia Grzegorz Ziarkowski ze Slowfoot. Dobra postawa drużyny widać nie była na rękę księdzu-prezesowi, który na jednym z zebrań z zawodnikami argumentował, że klubu nie stać na awans, to może grozić wzrostem zobowiązań, rozpadem i katastrofą. Wielu piłkarzy miało kontrakty do końca czerwca. Tak samo Nocoń, a przecież sezon z powodu pandemii został przedłużony o miesiąc. W połowie czerwca, po wyjazdowym meczu ze Zniczem Pruszków, szkoleniowiec został zaproszony przez zarząd na rozmowę: - Zostałem poinformowany, że koncepcja jest taka, że teraz będziemy grać 5-6 juniorami, żeby zdobyć jak najwięcej punktów w PJS. Że priorytetem nie jest awans, a pieniądze z tego systemu. Jako osoba odpowiedzialna za wynik sportowy nie mogłem się na to zgodzić. Żal straconej szansy, żal pracy tych chłopaków. Mogliśmy zaryzykować, zwłaszcza że było wiadomo, że w kolejnym sezonie I ligę opuści tylko jeden zespół - mówi nam Adam Nocoń, który rozwiązał wtedy umowę za porozumieniem stron. Odejście trenera Trener, zwolennik niemieckiego "ordnungu", robiący wrażenie śląskiego twardziela, podczas pożegnania z drużyną wydusił tylko "Dziękuję Panowie", potem nie wytrzymał i popłynęły łzy. Jego i zawodników. Na kolejnym meczu w Elblągu drużyna podziękowała byłemu już szkoleniowcowi. To był ostatni mecz w "normalnym" zestawieniu. - Gdybyśmy dograli ligę w pełnym składzie, z trenerem Noconiem, weszlibyśmy do I ligi - nie mają wątpliwości piłkarze, z którymi rozmawiam. Pytam księdza, czy dopuszczał możliwość awansu? - Jak najbardziej. Idealnie byłoby połączyć awans z PJS. Przecież nam zabrakło tak niewiele (jednego punktu - przyp. red.) do baraży. I to grając młodzieżowcami z naszej Akademii. Walka o awans była zacięta i niepozbawiona podtekstów. - Dostałem sygnał, że niektórzy zawodnicy dostali propozycję przejścia do innego klubu z II ligi. Grać nie mogli, ale rywala w walce o awans osłabić już tak, nie przedłużając kontraktu z Olimpią - wyjaśnia Guminiak. Nie jest tajemnicą, że trzech zawodników po sezonie przeszło do Resovii - dociekamy. - Dziwne, prawda? Słyszałem na spotkaniu działaczy I i II ligi, że nie ma nic złego w namawianiu piłkarzy do nieprzedłużania kontraktów na lipiec. Ja z tym się nie zgadzam. Można było zastosować odgórne zasady przez PZPN czy UEFA, że kontrakt jest automatycznie przedłużany do zakończenia sezonu 2019/20. Musiałem podjąć mocne, twarde, konkretne decyzje. To boli, to szczypie, ale nie mogłem tego tolerować - zaznacza ksiądz-prezes. Klubowi działacze robili dobrą minę do złej gry. Dogranie sezonu 2019/20 juniorami tłumaczyli: - W ten sposób może nam się uda zbudować naprawdę dobrą ekipę. Być może to jest przyszłość naszego klubu, by nie grać "przetartymi kartami", tylko wyciągnąć "talię" z młodymi chłopakami - na łamach "Dziennika Elbląskiego" mówił Łukasz Konończuk, wiceprezes zarządu. Dość brawurowo jest mówić "przetarte karty" o zawodnikach, którzy przez cały sezon grali w czubie II ligi. W tym samym artykule wiceprezes mówi, że w poszukiwaniu środków byli "u wszystkich świętych". Tymczasem gdy kibice pytali księdza-prezesa, w których firmach był, żeby się nie dublować, odpowiadał, że "we wszystkich". - A u prezydenta? - zapytali. A nie, nie, to wy musicie iść. Gdy sezon miał się ku końcowi i sytuacja robiła się dramatyczna na portalu portel.pl ksiądz-prezes opublikował list otwarty, w który przedstawiał możliwe scenariusze. A na koniec podawał swój numer telefonu i szefa Rady Sponsorów, na które mogłyby zadzwonić: "Samorządy, Instytucje, Firmy, Osoby Prywatne, które chcą włączyć się w dzieło walki o awans. Ośmiu piłkarzy odeszło wraz z Noconiem, w połowie czerwca. Wśród nich kluczowi zawodnicy jak Michał Kuczałek, Michał Miller, Damian Szuprytowski, Cezary Demianiuk, Sebastian Madejski, Przemysław Brychlik. Olimpia sezon miała dograć młodzieżą, tak by zająć jak najwyższe miejsce w Pro Junior System (PJS). Bezkonkurencyjny był Gryf Wejherowo, który będąc skazanym na degradację w II lidze, poszedł na całość i wystawiał prawie całkowicie nastoletni skład. W efekcie pięć jego ostatnich meczów w II lidze zakończyło się wynikami: 2-5, 0-4, 0-5, 0-3, 0-6. Były obawy, że z Olimpią będzie tak samo. Niesłusznie. W sześciu ostatnich kolejkach, grając młodzieżą, elbląski klub cztery razy przegrał i odniósł dwie wygrane. Szczególnie pierwsza z nich była dziwna. W meczu rozegranym 1 lipca na ulicę Agrykola 8 przyjechała broniąca się przed spadkiem Pogoń Siedlce, ale nawet przegrywając 0-1 goście nie spieszyli się z wykonaniem rzutu rożnego. Pół Elbląga wiedząc w jakim składzie będzie grała Olimpia postawiła u bukmacherów na gości ostatnie oszczędności, a tu taka skucha. W imieniu Olimpii Elbląg Ostatecznie powiodło się stawianie na młodych! Klub zarobił 800 tysięcy złotych z tytułu zajęcia drugiego miejsca w PJS. Na ligowej mecie Olimpia zajęła "bezpieczne" ósme miejsce. Ksiądz-prezes zaległości wobec zawodników uregulował z własnego, prywatnego konta z dopiskiem "w imieniu Olimpii Elbląg". Co mają odbiorcy przelewów powiedzieć w skarbówce? Że to za bycie ministrantem? - Wielokrotnie użyczałem środków dla Olimpii, gdyż taka była potrzeba. Premie są poza budżetem klubowym, tak zawsze było. Jeśli piłkarzom nie odpowiada taka forma wówczas będę prosił o zwrot pieniędzy (śmiech). Zostali obdarowani i darowiznę przyjęli. Mam nadzieję, że poczynili odpowiednie kroki podatkowe. W imieniu Olimpii też czasami wypłacałem wynagrodzenia, gdyż nie było środków w klubie, a zawodnicy potrzebowali na codzienne życie. Starałem się pomóc, ale jak widać zawsze źle. Kolejna lekcja mojej naiwności i chęci zrobienia czegoś dobrego - mówi proboszcz z Cieplic. Byli gracze Olimpii przyznają, że ich roszczenia finansowe w większości zostały zaspokojone. Nie do końca jednak - tym którzy odeszli, po dziś dzień nie wypłacono premii. Ci którzy tak twierdzą, wolą pozostać anonimowi. To zapewne zasługa esemesów od księdza - "Zajmij się swoim sumieniem. Ten u góry rozliczy" i dalej "Zachowujecie się jak hieny". O co chodziło? O pieniądze. Zawodnicy twierdzą, że należą im się premie za punkty. Ksiądz-prezes twierdzi, że premie z tytułu PJS nie należą się tym, których nie było w Elblągu, gdy grali juniorzy. Pytamy księdza o te esemesy. Czy dał się ponieść emocjom? Czy żałuje? - Staram się nie przekazywać prywatnej korespondencji. Mam inne zasady. Przed moimi słowami dostałem taką wiadomość: "Dziwię się, że sumienie się nie odzywa, bo dla mnie to przywłaszczenie uczciwie zarobionych pieniędzy". Pojawia się nawiązanie do spraw sumienia, moralności. Odpisałem: "Zajmij się swoimi sprawami, ten u góry rozliczy. (...) tych pieniędzy by nie było, bo klubu mogłoby nie być". Sam dostawałem pogróżki, że "my się odwdzięczymy". Każdy z zawodników jest rozliczony jeśli chodzi o pensje i wcześniejsze premie. Byliśmy umówieni na słowo. Mógłbym tego nie zapłacić, bo nie było papieru, ale nie o to chodzi ważniejsze jest słowo. Czy nie jest tak, że osobie duchownej wolno mniej? - Nie napisałem nieprawdy. Być może robię źle, że twardo stoję na straży finansów Olimpii? Tylko o to mi chodziło, że na koniec jest sąd. Nie napisałem tego w formie złośliwości. Nie ja zacząłem. Ktoś zaprosił do rozmowy na temat sumienia i wiary. Podjąłem dialog. Nie widzę w tym nic złego. Dymisja zarządu Na jednym z zebrań ksiądz-prezes niby niechcący ujawnił, że awans na poziom I ligi będzie oznaczał audyt i konieczność ujawnienia finansów klubu, a tak można pochować zaległości "gdzieś pod dywan". Można go poniekąd zrozumieć, wedle jego słów na szali było istnienie klubu. Cel szczytny, szkoda że osiągnięty w atmosferze wzajemnych oskarżeń i przeinaczeń. Jak to, że Olimpia nie dostałaby licencji na I ligę z powodu braku podgrzewanej murawy. Taki Radomiak też jej nie miał jej i grał jako beniaminek warunkowo jeden sezon u siebie, dopiero teraz w Pruszkowie. Albo to, że od premii z Pro Junior System trzeba zapłacić podatek. Do wyzwolenia złych emocji doszło już w nowym sezonie 2020/21, przy okazji drugoligowego meczu Olimpii z Chojniczanką w Elblągu. By ocalić zdrowie trener Olimpii Łukasz Kowalski, jak donosił obecny na meczu Michał Sagrol z "Czasu Chojnic", musiał opuszczać obiekt ukryty w karetce na sygnale. - Trener Kowalski powinien podziękować kibicom Chojniczanki. Dopiero, gdy ci pojawili się na stadionie, miejscowi trochę "zeszli" ze szkoleniowca Olimpii i przestali go wyzywać. Bluzgi przekierowali na kibiców gości - opowiada Michał Sagrol. Przed meczem wiceprezes Łukasz Konończuk ogłosił dymisję zarządu Olimpii. Czy teraz, gdy zarząd podał się do dymisji dojdzie do audytu? To będzie możliwe dopiero wtedy, gdy ukonstytuują się nowe władze klubowe, walne zgromadzenie tuż - 21 października. - Jestem gotowy na audyt. Tu nie ma co do ukrywania. Jeśli ktoś się ujawni, chętny do kontynuacji rozwoju Olimpii, chcemy klub przekazać w sposób pokojowy i cywilizowany - mówi prezes Guminiak. Dwa tygodnie po meczu z Chojniczanką "z powodów rodzinnych" rozwiązano umowę z trenerem Łukaszem Kowalskim. Taki jest oficjalny powód. Pewne jest, że w rodzinie Olimpii doszło do sporego rozłamu w poprzednim sezonie Elbląg stracił dobrego trenera i fajną, piłkarską ekipę oraz ogromną szansę na awans do I ligi. Kolejna taka prędko może się nie powtórzyć. W drugoligowej tabeli elblążanie szorują niemal po dnie. Czy ksiądz-prezes ma dosyć piłki? - Seniorskiej raczej tak. Czasem piłkarzom wydaje się, że są "świętymi krowami". Ludzie są oburzeni tym ile zarabiają, jak się zachowują. Trudno jest jednak zakończyć coś co zajęło mi większość mojego dorosłego życia - tłumaczy Interii Guminiak. Maciej Słomiński