ŁKS potrzebował remisu z Arką w Gdyni, by po trzech latach powrócić wreszcie do Ekstraklasy i go osiągnął po zasłużonym remisie 1-1. Prowadzenie dla gospodarzy zdobył Przemysław Stolc, wyrównał w samej końcówce Mateusz Kowalczyk, najlepszy zawodnik w szeregach gości. Ten remis niewiele daje Arce Gdynia, która znajduje się na granicy strefy barażowej i do końca będzie walczyć o udział w play-off o Ekstraklasę. Arka w ostatniej kolejce wybierze się na wyjazd do innego kandydata do awansu, Bruk-Betu Termaliki Nieciecza. Dodatkowym smaczkiem piątkowego meczu, ktory dodatkowo podgrzał temperaturę była oferta odkupienia klubu złożona przez lokalnego biznesmena Marcina Gruchałę. Zagorzali kibice Arki jeszcze przed rozpoczęciem meczu dali do zrozumienia obecnym właścicielom, po czyjej stronie się opowiadają. W 7. minucie Przemysław Stolc miał wymarzoną sytuację, by wyprowadzić Arkę na prowadzenie, ale obrońca był chyba zaskoczony, że miał aż taką "patelnię" i chybił. Do bliźniaczej sytuacji doszło sześć minut później - po stałym fragmencie gry, mocno uderzał Hubert Adamczyk, Aleksander Bobek odbił piłkę, ale wobec dobitki Stolca był bezradny. Pozycję spaloną próbował sygnalizować doświadczony Adam Marciniak, ale to właśnie on "złamał" linię. W 21. minucie powinno być 2-0. Michał Mokrzycki poślizgnął się we własny polu karnym, faulując przy tym Kacpra Skórę. Do rzutu karnego podszedł Hubert Adamczyk, ale jego fatalny strzał obronił Aleksander Bobek. "Adams" miał jeszcze szansę dobitki, ale strzelił "Panu Bogu w okno" i z podwyższenia prowadzenia wyszły nici. To nie był koniec nieszczęść Adamczyka, który zaraz opuścił boisko na noszach. Zastąpił go wypożyczony z Lechii Gdańsk, Omran Haydary. W drugiej połowie ŁKS teoretycznie powinien atakować, by zapewnić sobie awans do Ekstraklasy, ale goście długo nie mogli stworzyć sobie dogodnej sytuacji. Wreszcie w 84. minucie młodzieżowiec Mateusz Kowalczyk z obrońca na plecach odwrócił się w stronę bramki i wywołał ekstazę w szeregach gości. 1-1 - ten remis dał łodzianom awans do Ekstraklasy. Maciej Słomiński, INTERIA