Jeszcze przed meczem z Zagłębiem Lubin trener Hyballa podkreślał, że mimo serii porażek, jego drużyna nie gra źle. Mówił tylko, że brakuje jej skuteczności, ewentualnie koncentracji w poszczególnych fazach meczu. Po blamażu z Podbeskidziem szkoleniowiec podkreślał dobrą drugą połowę, po Rakowie wspominał o niezłym meczu, po potyczce z Wartą narzekał głównie na niecelne strzały, a optymizmu nie stracił także po blamażu z Zagłębiem Lubin. - W pierwszej połowie graliśmy naprawdę dobrze. Prowadziliśmy po rzucie rożnym i mieliśmy szanse na kolejne bramki. Niestety, nasze strzały były na bramkę, ale nie do bramki - powiedział po meczu Hyballa, tym razem znów włączając retorykę o dobrych fragmentach i nieskuteczności. Hyballa: Druga połowa też nam dobrze wychodziła Na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec przyznał również, że po stracie bramki na 1-1 jego drużyna próbowała poukładać grę. Tyle tylko, że do przerwy znaczenie więcej z gry miało już Zagłębie i z opresji krakowian wybawiła przerwa. Hyballa pośrednio zresztą sam przyznał, że drużyna była w opałach, bo w przerwie wymienił odpowiedzialnego za defensywę Dawida Szota na Serafina Szotę. I to właśnie na wpuszczonego przez siebie zmiennika Hyballa zrzucił część winy za porażkę. - Druga połowa też nam dobrze wychodziła, ale indywidualne błędy takich zawodników jak Szota i Lis doprowadziły do wyniku 1-2. Potem było 1-3, gdy Żukow stracił piłkę, oraz 1-4, po stracie Yeboaha - wymieniał indywidualne błędy Hyballa. Na podsumowanie największego blamażu, od kiedy objął Wisłę, Hyballa jeszcze raz jednak stwierdził, że jego drużyna... grała dobrze. - Ale o porażce zadecydowały indywidualne błędy - zakończył szkoleniowiec. Piotr Jawor