Wydawało się, że Zagłębie gra z GKS-em Katowice, bo goście zagrali w żółtych koszulkach i czarnych spodenkach. Goście zagrali osłabieni, bo w ostatnim meczu poważnej kontuzji kolana doznał Przemysław Kita, ważny piłkarz tej drużyny. Zagłębie ruszyło i od razu wydawało się, że szybko strzeli gola. Gonzalo Gregorio trafił jeszcze w słupek ale potem nastąpiły trzy wystrzałowe minuty Quentina Seedorfa. Bratanek Clarence'a wykorzystał z zimną krwią aż dwie sytuacje sam na sam! To wydarzenie, bo dotychczas Holender dla Zagłębia zdobył tylko jedną bramkę... samobójczą. Druga połowa to pełna kontrola, luz i kolejna bramka Zagłębia. Widzew rozczarował, nie oddał nawet jednego groźnego strzału. Od dziennikarzy zajmujących się tym klubem słyszę, że to był najsłabszy mecz łódzkiej drużyny wiosną. Zagłębie Sosnowiec - Widzew Łódź 3-0 (2-0) Bramki: 1-0 Seedorf (22.), 2-0 Seedorf (25.), 3-0 Joao Oliveira (56.) Zagłębie: Frankowski - Turzyniecki, Duriska, Polczak, Gojny - Misak (89. Radkowski), Ambrosiewicz, Joao Oliveira, Karbowy (71. Korzeniecki), Seedorf (83. Ryndak) - Gregorio (90. Popczyk). Widzew: Wrąbel - Stępiński, Tanżyna, Grudniewski, Gach - Michalski (81. Fundambu), Poczobut (60. Hanousek), Mucha (60. Możdżeń), Ameyaw (60. Samiec-Talar) - Tomczyk (38. Kun), Robak. Paweł Czado