Zagłębie długo zamykało tabelę Fortuna 1. Ligi. Wygrało jednak dwa ostatnie mecze, 2-1 ze Stomilem Olsztyn oraz 3-0 z Widzewem Łódź i awansowało na 15. miejsce. Ekipa Kazimierza Moskala nadal nie może być pewna utrzymania. Dodatkowo wewnątrz drużyny doszło do otwartego konfliktu. Małecki wyzywał trenera Po meczu ze Stomilem Patryk Małecki naruszył nietykalność cielesną i kierował groźby karalne w kierunku drugiego trenera Łukasza Matusiaka. W rozmowie z weszło.com szkoleniowiec zdradził, jak doszło do całej sytuacji. - To zawodnik, który nie znosi krytyki, nie dociera do niego, że ktoś może mieć o nim negatywne zdanie. Nie wolno mu zwrócić uwagi, to się kończy epitetem albo odwróceniem głowy - powiedział. - Wszedłem do szatni i mówię do "Małego": mamy ten sam herb na koszulce, musimy się szanować. Czy ci się podoba, czy nie, jestem twoim trenerem. Patryk nie rozmawiał, zaczął mnie wyzywać: rozj***s, konfitura, frajer, c**a, p***ł. Stałem w szatni, zszokowało mnie to, bo nie jestem żadną z tych osób. Ale jestem tylko asystentem trenera, co mogłem zrobić? - dodał. Sprawa trafi do sądu Matusiak przyznał też, że Małecki go nie uderzył. Skończyło się tylko na przepychankach. "Małego" powstrzymywał jednak bramkarz Matko Perdjić i trener nie jest pewny, jak skończyła by się sprawa, gdyby go zabrakło. - Powiedziałem, że czy mu się to podoba, czy nie, jestem jego trenerem. I jeśli mu to nie pasuje, to niech zmieni klub. Po tych słowach Patryk mnie odepchnął, zaczął wyzywać, chciał mnie bić. Matko Perdjić go odpychał. Miał pecha, bo może by się to rozeszło, ale akurat obok byli włodarze klubu, bo wiadomo - było zwycięstwo, wszyscy przyszli do szatni. Małecki nie zamierza odpuścić. Chce walczyć w sądzie. Matusiak przyznaje, że nie wniesie powództwa, ale zawodnika prawdopodobnie pozwie klub. - Patryk może iść do sądu, ale straci trochę pieniędzy - przyznaje Matusiak. Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!