Pierwsze minuty tego spotkania zapowiadały, że Wisła będzie prowadzić grę na połowie rywali i w ataku pozycyjnym szukać szans na gole. Przez mniej więcej kwadrans tak rzeczywiście było, chociaż jej ataki były prowadzone w zbyt wolnym tempie, by jakkolwiek zaskoczyć obrońców gospodarza. 15 minut potrzebowała też "GieKSa", by nieco się obudzić i szukać swoich okazji. Mało brakowało, a już pierwsza z nich dalaby prowadzenie. Z kilkunastu metrów płasko uderzył Dudziński i pomylił się nieznacznie, wysylając Wiśle spory sygnał ostrzegawczy. Od tego momentu lepiej zaczęła wyglądać gra zespołu z Katowic. Goście co prawda dalej dłużej utrzymywali się przy piłce, ale jednocześnie GKS regularnie się odgryzał. Aktywny był Marko Roginić, który znajdował sobie miejsce w polu karnym i kilka minut przed przerwą mógł otworzyć wynik, ale jego strzał z powietrza zatrzymał się tylko na bocznej siatce. Wisła przed przerwą jedyne zagrożenie sprawiała strzałami z dystansu, a najbliżej gola była po akcji Fernandeza z Rodado, ten drugi jednak ostatecznie nie zdążył do dobrego zagrania wzdłuż bramki w wykonaniu rodaka. Show Fernandeza po przerwie Nie było konkretów w grze Wiśle przed przerwą, pojawiły się z kolei bardzo szybko po zmianie stron. Znów w roli głównej był niezawodny w 2023 roku Luis Fernandez. Hiszpan posłał ostre dośrodkowanie w światło bramki, tam lot piłki starał się przeciąć Rodado, ta jednak tylko musnęła jego włosy i wpadła do bramki obok zdezorientowanego Dawida Kudły. To nie był koniec popisów Fernandeza w drugiej połowie. 29-latek znów pojawił się z piłką w polu karnym, krótkim dryblingiem zmylił Tanżynę, który przy próbie interwencji go podciął i w konsekwencji Wisła otrzymała rzut karny. Fernandez bardzo pewnie zamienił go na gola, trafiając już po 15. raz w tym sezonie i tym samym zrównując się w klasyfikacji strzelców z liderującym Karolem Czubakiem z Arki Gdynia. Nie minęło nawet 20 minut drugiej połowy, a już było właściwie po meczu. Dobrze prawą stroną podłączył się Jaroch, zagrał mocno na piąty metr, a tam ładnie odnalazł się Rodado, uprzedzając rywali i sytuacyjnym strzałem podwyższając na 3:0. Rafał Górak starał się jeszcze ratować sytuację zmianami, a na boisku pojawił się między innymi Jakub Arak. To właśnie on sprawił trochę radości fanom zgromadzonym przy Bukowej, dopadając do zbyt krótko wybitej piłki i mocnym strzałem z około 10 metrów dał swojemu zespołowi jeszcze cień nadziei. To trafienie ostatecznie nie rozpoczęło jednak wielkiego powrotu gospodarzy. Wisła wytrzymała ich krótki napór i kontynuuje kapitalną formę w 2023 roku. Czwarty mecz, czwarte zwycięstwo i awans do strefy barażowej - lepszego początku Radosław Sobolewski nie mógł sobie wymarzyć.