Wisła rozpoczęła okres przygotowawczy do sezonu 2020/21 przed tygodniem. 30 lipca zawodnicy przeszli badania motoryczne oraz wymazowe testy na obecność koronawirusa. Pierwszy wspólny trening odbył się w piątek 31 sierpnia. Po zajęciach dotarła do klubu wiadomość, że jeden z zawodników jest zarażony Covid-19. Natychmiast odwołano wyjazd na zgrupowanie do Grodziska Wielkopolskiego, a zawodnicy zostali odesłani do domów na siedmiodniową kwarantannę. Między badaniami, a otrzymaniem wyników zawodnicy odbyli trening. Prezes Marzec nie wziął na siebie odpowiedzialności za wydanie zgody na przeprowadzenie zajęć. "Zostałem powołany na stanowisko prezesa Wisły Płock w czwartek 30 lipca około godz. 20. Wcześniej ustalony był cały plan treningowy okresu przygotowawczego i był realizowany. Ale nie jest to czas na wytykanie komukolwiek błędów. Na szczęście udało nam się zapobiec tragedii, która mogłaby zostać spowodowana, gdybyśmy nie wykonali sfinansowanego przez klub badania wymazowego" - tłumaczył podczas konferencji prasowej. Zdaniem Marca dobrze, że klub był bardzo zapobiegliwy i przebadał zawodników. "Chcieliśmy być bardzo zapobiegliwi, zdecydowaliśmy się na droższe testy, w których jeden wynik był pozytywny. Trochę się pospieszyliśmy z wyjściem na pierwszy trening, ale była krótka przerwa między sezonami, za chwilę mieliśmy wyjechać na zgrupowanie, za 10 dni czeka nas mecz Pucharu Polski oraz pojedynek ligowy. Chcieliśmy jak najszybciej rozpocząć treningi. W normalnych warunkach po urlopach piłkarze powinni przejść siedmiodniową kwarantannę, dopiero po tym okresie powinny zostać zrobione testy, by wyniki byłyby najbardziej miarodajne, tak jak to zrobiono w czasie pandemii" - wyjaśnił powody wyjścia na trening przed otrzymanie wyników testów.