Gdyby zorganizować plebiscyt na zawodników, przeciwko którym rywalom grało się wyjątkowo nieprzyjemnie, to obaj mogliby znaleźć się w czołówce. Probierz wirtuozem nie był, ale nadrabiał charakterem i walecznością. Potrafił tak uwziąć się na przeciwnika, że gdy ten mu uciekał, to zaczynał ... szczypać. Sobolewski jako piłkarz osiągnął więcej, ale był stworzony do pozycji defensywnego pomocnika. Tam mógł rozdawać łokcie, seryjnie wykonywać wślizgi, a jak umiejętności brakowało, to faulować. Żadnej finezji, tylko walka, która czasem odbierała mu trzeźwe myślenie (jak w meczu Niemcy - Polska na MŚ w 2006 r., gdy niepotrzebnie zarobił drugą żółtą kartkę). Dziś są przeciwnikami i kto wie, co by się wydarzyło, gdyby nie ograniczali ich sędziowie i przepisy. W końcu nawet zawodnicy MMA w klatce podają sobie ręce, a Probierz z Sobolewskim od lat tego nie robią. Legenda i pakt z diabłem Konflikt trwa od 2012 r., gdy Probierz zrezygnował z prowadzenia Wisły Kraków, bo nie widział możliwości dogadania się z szatnią. Z szatnią, której kapitanem był właśnie Sobolewski. Od tego czasu wokół ich konfliktu narosło już wiele legend, wykraczających także poza piłkę. Każda z nich mogłaby mieć jednak to samo zakończenie - obaj woleliby podpisać pakt z diabłem niż zdobyć się na gest pojednania. - Prosimy o niezadawanie pytań dotyczących personalnie trenera Radosława Sobolewskiego, gdyż trener Michał Probierz nie będzie się do nich odnosił - ogłosił na konferencji przed meczem z Wisłą Płock rzecznik Cracovii. W sumie to samo mógłby zrobić rzecznik rywali, bo choć Sobolewski wysłuchał pytania o relacje z trenerem "Pasów", to i tak na nie odpowiedział. - To jest sprawa między mną a Probierzem - uciął szkoleniowiec Wisły. Obaj panowie przestali już nawet tytułować się "trener" czy "pan trener", więc w tej sytuacji przerwania rytuału niepodawania ręki trudno się spodziewać. Ba, dziś chyba większe jest prawdopodobieństwo zdobycia przez Wisłę Płock czy Cracovię mistrzostwa Polski niż nagłe ocieplenie stosunków między szkoleniowcami. Układanie klocków Wisła do niedawna była liderem. Co prawda teraz spadła na szóste miejsce, ale do czwartej Cracovii traci punkt, a do prowadzącego Piast - trzy (do tego gliwiczanie mają o jeden mecz rozegrany więcej). Płocczanie za Sobolewskiego przeszli ogromną metamorfozę. Drużyna z dna tabeli wygrała 8 z 11 spotkań i w tym okresie jest najlepszym zespołem Ekstraklasy. Probierz dłużej układał swoje klocki, ale jego konstrukcja wygląda coraz solidniej. Choć niemal każdy wie, jak grają "Pasy", to coraz mniej rywali potrafi ich zatrzymać. - Cracovia jest najczęściej dośrodkowującym zespołem w naszej lidze. Dośrodkowują z każdej piłki, a w kadrze mają wysokich zawodników, którzy to wykorzystują. Do tego grają agresywnie na całym boisku, a w niektórych fazach meczu podchodzą pod krycie indywidualne. Przed nami trudny mecz, ale musimy się im przeciwstawić - podkreśla Sobolewski. Twierdza sprzed niemal pół wieku Z kolei siłą płocczan jest nie tylko Sobolewski, ale też stadion. Pamięta on jeszcze czasy, gdy Polak nie był papieżem (powstał w 1974 r.) i jest zdecydowanie najbrzydszy w całej Ekstraklasie. Ale jest też jednym z najtrudniejszych do zdobycia, bo w tym sezonie wygrała tam tylko Lechia Gdańsk i to jeszcze za trenera Patryka Kniata. - W Płocku gra się bardzo trudno. Mecze na tym stadionie są specyficzne i wiedzą o tym wszyscy. Z kolei Wisła prezentuje się solidnie, a bardzo groźny - szczególnie przy stałych fragmentach gry - jest Dominik Furman - przyznaje Probierz. W Wiśle nie zagrają m.in. Karol Angielski i Jakub Rzeźniczak, a w Cracovii - Niko Datković i Daniel Pik.Mecz o godz. 15, relacja w Interii. Piotr Jawor